piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział XVIII: Kije do Baseballa, rude potworki i groźny Dzik

*Melka*
Biorąc pod uwagę jak późno poszliśmy wczoraj spać, chyba nikogo nie zdziwi, że zaspałam na śniadanie. Jestem niemal pewna, że Lena będzie się ze mnie śmiała przez resztę dnia. Ubrałam się w zieloną zwiewną bluzkę z krótkim rękawem, dżinsowe krótkie spodenki i czarne, stare trampki. Idąc na stołówkę modliłam się w duchu, żeby te głodomory zostawiły mi trochę jedzenia. Kiedy przechodziłam koło recepcji coś zwrociło moją uwagę. Coś, a reczej ktoś. Z recepcjonistką żywo dyskutował Clark. Niemal natychmiast pojawił się obok mnie Igła, mówiący do swojej kamery. Uciszyłam go gestem dłoni. Postanowiłam podejść bliżej dwójki kłócących się ludzi i dowiedzieć się o co chodzi.
- Ile razy mogę panu mówić, że nie wiem! Nie jestem tu od takich rzeczy - recepcjonistka mówiła z podniesionym tonem. Zastanawiam się co ona tu ciągle robi. Stanęłam za siatkarzem i delikatnie złapałam go za ramię chcąc zwróć na siebie jego uwagę. Na to Amerykanin podskoczył z głośnym piskiem do góry i ustawił się w pozycji obronnej karate. Zaśmiałam się w duchu, wiedząc czym spowodowane jest jego dziwne zachowanie. Nasz plan idzie doskonale.
- Tak oto nasi goście z Ameryki reagują na rude potworki! - krzyknął Igła rozbawiony, ciesząc się, że udało mu się nagrać przerażenie Clarka.
- Melka, przestraszyłaś mnie - zaśmiał się nerwowo.
- Właśnie widzę - powiedziałam, udając że zupełnie nie wiem czym spowodowane jest jest jego zachowanie.
- Skoro już cię spotkałem, może mogłabyś powiedzieć mi gdzie znajdę kije do baseballa?
-Jasne, zaprowadze cię - to może być ciekawe.
***
Po porannym treningu poszłam do pokoju Krzysia, żeby omówić dalszy plan działania. Nagle rozmowę przerwał mi huk drzwi i czyjś głośny śmiech.
- Możecie mi powiedzieć skąd Ci idioci mają kije do baseballa? - wydusił Paul w przerwach pomiędzy salwami śmiechu.
- Tak jakby dałam im je - powiedziałam niewinnym głosikiem - Clark mnie wręcz o nie błagał.
- Oni teraz latają po korytarzach uzbrojeni w nie - Lotman położył się na łóżku i złapał się za brzuch, który pewnie rozbolał go od śmiechu.
- Czyli mam rozumieć że nasz plan działa? - spytał rozbawiony Igła.
- W stu procentach - Lotman usiadł i zaczął opowiadać jak na siłę próbowali mu wcisnąć kij. Nie pomogły nawet tłumaczenia, że w walce z duchem nic on nie pomoże, ponieważ przeleci przez zjawę.
- Oni poprostu dbają o twoje bezpieczeństwo - zaśmiałam się i poklepałam przyjaciela po ramieniu.
- Z Leny to jednak jest dobra aktorka.

**Lena**
Kiedy rano się obudziłam Moniki już nie było w pokoju. No trudno, najwyraźniej przełożyła na później naszą rozmowę. Dość szybko się umyłam i ubrałam. Gotowa chciałam już wychodzić na śniadanie, lecz zanim opuściłam pomieszczenie przypomniały mi się słowa rudej, że mam nie wychodzić z pokoju w ciągu dnia. Jęknęłam i opadłam na łóżko, modląc się by Melka podczas śniadania pamiętała również o mnie. Jak się później okazało, nie pamiętała. Ale nie tylko ona. Kubiak, który przecież tak się cieszył na mój przyjazd, również się nie zainteresował czemu mnie nie ma na śniadaniu. Kochani, prawda? Mniejsza z tym, co się stało, tego już nie zmienimy.
Kiedy kiszki zaczęły mi grać marsza postanowiłam zadzwonić do Melki w tej sprawie. W końcu, nie miałam nawet żadnych przekąsek w pokoju. Wybrałam numer Rudej i czekałam. Za pierwszym razem nie odebrała lecz później odebrała już po pierwszym sygnale.
- Tak? - szepnęła
- Co Ty, szepczesz? - zaśmiałam się
- Mamy spotkanie z trenerem - znów szepnęła i po chwili odezwał się w słuchawce głos trenera
- Melka, jak Cię nie interesuje o czym mówię, możesz wyjść, naprawdę
- Przepraszam trenerze - rzuciła skruszona jednak nie rozłączając się
- Z kim tak zawzięcie rozmawiasz? - tym razem się już zaśmiał
- Z Leną, trenerze - odpowiedziała i już chwilę później dało się usłyszeć radosny śmiech trenera
- Przekaż jej, że bardzo mi przykro z tego powodu, że nie może teraz z nami być, bardzo szkoda - urwał - A następnym razem, po prostu powiedz jak będziesz chciała odebrać
- Tak jest, to już się nie powtórzy - zachichotała i w pośpiechu opuściła pomieszczenie, by móc kontynuować ze mną rozmowę.
- Kazałaś mi nie wychodzić z pokoju - zaczęłam -  Ale chyba o czymś zapomniałaś -  dodałam a po drugiej stronie zapanowała cisza. Melka najwyraźniej zastanawiała się o czym mogła zapomnieć - Nie dałaś mi jedzenia - wybuchłam śmiechem
- O matko, przepraszam Cię - zawtórowała mi - Zaraz Ci coś przyniosę - prawie krzyknęła i rozłączyła się.
~*~
Kiedy już zjadłam, do pokoju wróciła Monika. Westchnęłam leciutko i poprawiłam się na łóżku. Odłożyłam komórkę na bok i zaplotłam dłonie na kolanach, wbijając wzrok w dziewczynę. Tym samym dałam jej znak, że możemy teraz pogadać, o tym, o czym chciała
- Muszę wiedzieć, po prostu muszę - odezwała się niepewnie -  Czy... Czy teraz... Jak już tu jesteś... Czy teraz Ty będziesz ich fotografem? - wydusiła patrząc na mnie kątem oka. Zmarszczyłam lekko brwi, nie mogąc zrozumieć,  jak mogła wpaść na ten pomysł. Teraz chociaż już wiem, dlaczego tak dziwnie się zachowywała. Bała się, że straci tę pracę.
- Nie - uśmiechnęłam się - Ja nie przyjechałam tu pracować, chyba, że będziesz potrzebowała pomocy - wyjaśniłam leciutko
- Pomocy? Tak, będę potrzebowała, ale nie przy robieniu zdjęć - jęknęła opadając na poduszki. Ponownie zmarszczyłam brwi, tym razem w niezrozumieniu.
- Jak nie przy tym... To w czym mogłabym Ci pomóc? - zapytałam
- Dwa słowa : Michał Kubiak - podniosła się na łokciach - Nie znam go długo, a właściwie nawet z nim nie rozmawiałam dłużej niż 2 min, ale mi się podoba - podniosła się całkowicie, błagając mnie wzrokiem, żebym zdecydowała się jej pomóc. Rozważyłam wszytkie za i przeciw po czym się odezwałam
- Umowa stoi, ale w zamian nie możesz nikomu ze sztabu, a tym bardziej komuś spoza drużyny powiedzieć, że jestem z Tobą w pokoju - zgodziłam się, jednocześnie jednak stawiając jej warunek
- Nie ma sprawy, dziękuję - przytuliła mnie i w tym momencie do pokoju wparował Kubiak we własnej osobie, niosąc mi obiad.
- Ooo dziękuję - wstałam z zamiarem pocałowania go w policzek. Jednak w ostatnim momencie, przypomniałam sobie o obietnicy złożonej Monice i się od niego odsunęłam. Zamiast tego zabrałam talerz z jego rąk i rozsiadłam się na łóżku. Odsuwając się od chłopaka zauważyłam na jego twarzy grymas niezadowolenia, jednak zignorowałam to.
- Wpadnę później - popatrzył na mnie z iskierkami rozbawienia w oczach po czym rzucił Monice rozdrażnione spojrzenie i wyszedł. Dziewczyna jęknęła zrezygnowana po czym rzuciła się twarzą w poduszki.

**Melka**
Było późne popołudnie kiedy do mojego pokoju wpadł Kłos. Zauważył, że leżę na łóżku i czytam książkę, po czym nic nie mówiąc usiadł w fotelu i wyjął telefon. Zaczął pisać wiadomości nawet na mnie nie spoglądając.
-  Co chcesz? - spytałam podnosząc głowę.
- Pogadać - powiedział i wrócił do przeglądania telefonu.
- To dlaczego nic nie mówisz?
- Czytasz, więc nie chce ci przeszkadzać.
- Już przeszkodziłeś - wywróciłam oczami i odłożyłam książkę na bok.
- Co jest pomiędzy tobą a Lotmanem? - zapytał się śmiertelnie poważnie.
- Co? - zaśmiałam się - O czym ty mówisz?
- No bo on ciągłe za tobą chodzi, przyczepił się się jak jakiś rzep - zachowywał się jak naburmuszony dzieciak.
- Człowieku, ile razy mam ci powtarzać, że to mój dobry znajomy - poraz kolejny wywrociłam oczyma.
- Mam poprostu wrażenie, że istnieje pomiędzy wami pewnego rodzaju chemia - drążył dalej temat.
- Za to twój mózg nie istnieje - rzuciłam się zirtowana na łóżko. Jak on mnie czasami denerwuje. Kłos ze świstem wciągnął powietrze do płuc zapewne zamierzając odpowiedzieć lecz zdekoncentrował się kiedy po całym korytarzu rozniosło się echo po trzaśnięciu drzwiami. Trzeba przyznać, że ktoś ma parę. W środku dnia, kiedy jest dość głośno, dało się bardzo wyraźnie usłyszeć ten huk.
- Co się... - nie dane mi było dokończyć ponieważ usłyszeliśmy kolejny trzask drzwiami, tym razem jeszcze głośniejszy. Do mojego pokoju wpadł Kubiak. Oczywiście bez pukania. Rozejrzał się po pokoju, zdyszany podszedł do Kłosa, złapał go za koszulke i dosłownie wyrzucił z pokoju.
- Melka.. - powiedział i opadł na fotel.
- Mnie też wyrzucisz? - zaśmiałam się chcąc oczyścić trochę atmosfere. Jego zachowanie mnie bardzo zaskoczyło.
- Kto to Kuba? - wypalił nagle.
- Co? - otworzyłam szerzej usta. O co mu do cholery chodzi.
- Lena pisze z jakimś Kubą, ma pełno połączeń od niego, ciągle siedzi przy telefonie, nie mam pojęcia co się dzieję - powiedział wszystko na jednym wdechu.
- Czy ty przeglądasz jej telefon?
- Wyszła do łazienki i zaświecił się jej telefon, nie chciałem tego - jasne, a ja jestem blondynką.
- Kuba to jej znajomy, tyle. Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej to pogadaj z nią.
Kubiak we wcale nie lepszym humorze wyszedł z mojego pokoju. Jeśli wcześniej miałam jakieś wątpliwości, to teraz jestem przekonana, że mu na niej zależy.

***
Ahooj!
To znowu my, chociaż nikogo innego raczej na tym blogu się nie spodziewaliście😂
Witamy was serdecznie w 18 już odsłonie tego bloga 💓
Dobra a teraz do rzeczy :
Dziś troszkę krócej, ale raczej się za to nie pogniewacie 😃
Kolejna drama powinna wam to w jakimś stopniu wynagrodzić 💪
W zasadzie nie mamy tu dużo do powiedzenia 😂
Chyba rozdział jak rozdział 😂

W każdym razie, chciałbyśmy serdecznie prosić was o pozostawienie po sobie śladu 😎
Wyświetlenia same się nie nabijają 💓

We hope that you enjoy it!
Stej tjund, jak to mawia Ignaczak
Do następnego 😘
Cześć, Pa, Hej 😂

Raissa&Lune

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział czekam z niecierpliwością na kolejne bo jestem ciekawa jak się wszystko potoczy :*

    OdpowiedzUsuń