sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział V: Zakupy, zemsta doskonała i... to

**AMELIA**
Stanęliśmy przy windzie, Karollo nacisnął przycisk przywołujący ją. Czekając na maszynę stanęłam za chłopakiem, w tym momencie otworzyły się drzwi a my usłyszeliśmy głos Igły, który był w środku.
-Ooo Kłosik, coś ty taki wystrojony? Czyżby randka się szykowała?- zagwizdał widocznie rozbawiony. Karol zacisnął dłonie w pięści a mi zachciało się śmiać. Wyprzedzając środkowego dołączyłam do libero, któremu w tym momencie widocznie zrzedła mina.
-Melka co ty tu robisz?
-Jak to co wujaszku? Jadę windą-ta sytuacja bardzo mnie bawiła. Kłos wszedł do środka.
-Ale wy nigdzie nie jedziecie razem, prawda?
-Po pierwsze, nie zaczyna się zdania od ale, a po drugie tak jedziemy razem, na dół-wystawiłam mu język.
-Nie pouczaj mnie młoda damo, ja doskonale wiem jak się mówi.
-Tak, tak wujaszku, oczywiście-powiedziałam, spodziewając się co teraz nastąpi.
-Ile razy mam mówić, żebyś nie mówiła do mnie wujku! Czuję się wtedy staro!-oburzył się, jak zwykle zresztą.
-Moglibyśmy wreszcie ruszyć?!-krzyknął poddenerwowany Karol.
-To my nadal stoimy?-spytałam zdziwiona. Zbiorowy face-palm, tak tradycyjnie. Już w ciszy zjechaliśmy na dół.
-Uważaj sobie Kłos, spadnie jej włos z głowy a będzie po tobie-rzucił Krzysiek na odchodne. Zaśmiałam się w duchu, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to raczej po tobie wujaszku. Wyszliśmy na parking. Stał tam tylko jeden samochód, nasz.
-Czym my mamy pojechać?-spytałam odwracając się w stronę zmieszanego siatkarza.
-No bo...-jąkał się.
-Kłos do cholery! Czy ty niczego nie umiesz zaplanować?!-krzyczałam wściekła na jego dezorganizacje.
-No bo ja tu nie mam swojego samochodu i tak pomyślałem że moglibyśmy twoim-wyrzucił z siebie na jednym wdechu. Wrzasnęłam.
-I teraz mi to mówisz?! Ja nie zamierzam wracać się teraz na górę!
-Może zadzwonisz do Leny?-spytał jak gdyby nigdy nic.Westchnęłam zrezygnowana i wyjęłam telefon.
-Nie sądziłam że tak szybko po mnie zadzwonisz, co znowu zrobił Kłos?-rzuciła na przywitanie.
-Weź nawet nie pytaj-mruknęłam zdegustowana-Nasz pokój jest od strony parkingu, nie? Rzuć nam kluczyki.
-Gdzie je masz?-spytała.
-Nie wiem-warknęłam. No co? Zła jestem!
-Dobra spokojnie, poszukam-rozłączyła się. Zaczęłam nerwowo chodzić w kółka. Po chwili z okna wyłoniła się Lena. Szczerząc się od ucha do ucha, zaczęła wymachiwać kluczami w geście triumfu. Jak myślicie, co się stało? Oczywiście! Klucze wypadły jej z ręki i wylądowały na zadaszeniu.
Przestała się śmiać i szybko zamknęła okno.
-Jeszcze się z nią policzę-mruknęłam-Co my teraz zrobimy?-Kłos zastanowił się przez chwilę, po czym uśmiechnął się.
-Poczekaj chwilkę-pobiegł na tyły ośrodka. Zobaczymy co ten kretyn wymyśli.Po chwili pojawił się z powrotem, tachając jakąś drabinę i grabię.
-Co ty chcesz zrobić?-spytałam zdziwiona.
-Chce ściągnąć klucze-powiedział i rozstawił drabinę. Wdrapał się na sam szczyt, ale nadal mu trochę brakowało.
-Podasz grabię?- niechętnie spełniłam prośbę. Już po chwili kluczyki wylądowały na ziemi. I całe szczęście.
-No to teraz możemy jechać-powiedział wesoło i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
-Kto prowadzi?-spytał i nie czekając na odpowiedź usiadł za kierownicą.
-Pewnie, możesz ty-mruknęłam sarkastycznie zajmując miejsce pasażera. Włączyłam radio. Akurat leciała jedna z moich ulubionych piosenek. W ciszy wyjechaliśmy z terenu ośrodka. Po chwili nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Co cię tak śmieszy?-spytał Kłos widocznie zaskoczony moim zachowaniem. W końcu przed chwilą ciskałam piorunami, a teraz płaczę ze śmiechu.
-Ta cała sytuacja, z Igłą, kluczami i w ogóle-no bo tak szczerze, czy to nie jest śmieszne? Po chwili Karol dołączył do mnie.
-No widzisz, jeszcze do jechaliśmy na miejsce a już mamy co wspominać.
-Skoro tak zaczyna się nasza podróż, to ja nie wiem co będzie później-rzuciłam rozbawiona. Dalsza, dość krótka droga upłynęła nam w luźnej, przyjemnej atmosferze. Dojechaliśmy i weszliśmy do dość dużej galerii.
-To co chcesz kupić?-spytałam.
-No właśnie nie wiem-rozejrzał się. Załamałam bezradne ręce. Ach ci faceci...
-No nie wiem, jakieś ubranie, perfumy, biżuteria?-rzucałam propozycje.
-Wszystko jedno-był lekko zdezorientowany, miał naprawdę zabawną minę.
-Kurdę Kłos!-wrzasnęłam-To jest twoja siostra czy moja?-jakim on jest idiotą to głowa mała! W końcu zdecydowaliśmy się na biżuterię i jakiś dodatek w postaci kosmetyków. Podejmowanie decyzji polegało na tym, że ja mówiłam a on przytakiwał, bojąc się wybuchu mojego gniewu. Znamy się drugi dzień a już go sobie wyszkoliłam, podoba mi się to. Skierowaliśmy się do pierwszego ze sklepów.
-Dzięki że ze mną przyjechałaś-powiedział Kłos szczerząc się od ucha do ucha.
-Masz szczęście że lubię zakupy-rzuciłam żartobliwie-a tak serio, kiedyś mi się odwdzięczysz-puściłam mu oczko.
-Mam się bać? - spytał.
-Powinieneś-szturchnęłam go w ramię.
-Masz już jakieś propozycje? - poruszał zabawnie brwiami.
-Owszem, ale o tym później-weszliśmy do butiku z biżuterią. Były tu bardzo drogie rzeczy, jednaj jak dla mnie zupełnie bez wyrazu. Nie podobało mi się, a ponieważ Karol stwierdził że ja mam wybierać, szybko wyszliśmy.
-Czym się zajmujesz, poza byciem siostrzenicą Igły?-spytał ni z tego ni z owego. Rozbawiło mnie to określenie.
-Więc w przerwach od bycia rodziną tak wspaniałego sportowca jakim jest Krzysztof-ten sarkazm w moje wypowiedzi jest wyczuwalny na odległość-Studiuję medycynę i psychologie. W przyszłości chciałabym być fizjoterapeutką albo psychologiem sportowym-powiedziałam wszystko jak na spowiedzi.
-O to już wiem do kogo się udać, jak mnie znowu Wlazły zagrywką potraktuje- rzucił zacierając ochoczo ręce.
-To w tu nie macie jakieś lekarza czy coś?
-Mamy-machnął ręką od niechcenia - Ale wolę żeby mnie twoje rączki wymasowały-chętnie bym mu starła ten zaciesz z twarzy.
-Zapraszam, dawno się na nikim nie wyżywałam- uśmiechnęłam się zadziornie, a na widok jego miny parsknęłam śmiechem. Weszliśmy do kolejnego sklepu. Spacerując między półkami ciągle rozmawialiśmy, muszę przyznać że całkiem dobrze czułam się w jego towarzystwie.
-Jaki masz kontakt z Krzyśkiem? Bo z boku wygląda to dość specyficznie?-zasypywał mnie pytaniami
-Może ciągle sobie dogryzamy i w ogóle, ale ja go naprawdę kocham, zawsze mogę na niego liczyć, jeszcze nigdy mnie nie zawiódł- uśmiechnęłam się, nie wiem co bym bez niego zrobiła.
-Chyba dobrze jest mieć kogoś takiego. co nie?-sama się sobie dziwię, ale naprawdę dobrze rozmawia mi się z Karolem, teraz z daleka od tej bandy matołów, jest naprawdę w porządku.
-Jak już mówimy o Igle, to sprawa jest-rzuciłam niby od niechcenia gdy wchodziliśmy do kolejnego sklepu. Jego spojrzenie wyrażało zdziwienie
-Mam się bać?-spytał już po raz kolejny tego dnia. Parsknęłam śmiechem. Naprawdę daje mu aż tyle powodów do strachu?
-Ty nie, Krzysiu owszem-teraz już naprawdę był mocno zdezorientowany
-Planujemy zemstę i...
-Nie interesują mnie szczegóły, jeśli w grę wchodzi zemsta na Ignaczaku, wchodzę w to-nie pozwolił mi nawet dokończył, a już zacierał ochoczo ręce, gotowy do działania. Szczerze mnie to rozbawiło. Pośpiesznie wtajemniczyłam go w nasz plan, w miedzy czasie oglądając bransoletki. Gdy Kłos usłyszał co sobie z Leną zaplanowałyśmy, dosłownie usiadł na ziemi ze śmiechu. Ludzie pewnie pomyśleli sobie że coś brał.
-Jesteście niesamowite-wydusił gdy zdołał się opanować.
-Wiemy- uśmiechnęłam się kokieteryjnie. Środkowy zdecydował się wreszcie, oczywiście z moją pomocą na prostą, ale bardzo ładną czarną bransoletkę z ćwiekami [klik]. Muszę przyznać, że jednak ma dość dobry gust. Gdy wychodziliśmy ze sklepu, zobaczyłam na wystawie jedno cudeńko, które przykuło moją uwagę. Była to śliczna bransoletka z serduszkiem [kilk].
-Szkoda że już kupiłeś prezent, to by było idealne-powiedziałam do Kłosa.
-Podoba ci się?-spytał
-Nawet bardzo.
-Dobra chodźmy teraz kupić rzeczy potrzebne do zemsty-pociągnął mnie za rękę i wyprowadził ze sklepu. Gdy mieliśmy wszystko co potrzebne poszliśmy do restauracji coś zjeść, bo  na kolację już nie zdązymy.
 **W tym samym czasie** 
Minęło może 30 minut odkąd Melka razem z Karolem pojechała na zakupy a mi już się zaczęło nudzić. Pogoda była ładna dlatego nie chciało mi się siedzieć całe popołudnie w pokoju. Złapałam moją lustrzankę i wyszłam na korytarz. Nie znałam zbyt dobrze ośrodka lecz miałam teraz okazję go poznać, by nikt się więcej ze mnie nie śmiał. Postanowiłam wykorzystać okazję i porobić zdjęcia. Wędrowałam po piętrach budynku aż dotarłam na najwyższe. Od razu rzuciły mi się w oczy drzwi, które na pewno nie prowadziły do żadnego z pokoi. Domyśliłam się, że prowadzą one na dach. Podeszłam do nich niestety były zamknięte. Z uśmiechem na ustach zjechałam na parter i poprosiłam panią w recepcji o klucz na dach. Na początku była nie ugięta lecz kiedy zauważyła siatkarzy szybko wyciągnęła kluczyk i przesunęła go po blacie w moja stronę. Chciałam podziękować lecz dziewczyna już nie zwracała na mnie uwagi wpatrzona jak zahipnotyzowana w wielkoludów. Wywróciłam zniesmaczona oczami i wpakowałam się do windy. Drzwi zaczęły się zamykać lecz uniemożliwiła im to wielka dłoń. Chłopaki zaczęli wchodzić do windy aż stałam przyklejona do ściany. 
- Za dużo nas tu- wysapałam- nie pojedziemy
 - Ale wiesz Lenuś, my jesteśmy tacy zmęczeni a schody są takie długie - Igła zrobił minę kota ze Shreka - Będziecie jeszcze coś chcieli- warknęłam i zaczęłam się przepychać do drzwi.
 - Chwila- Michał Wu. złapał mnie za ramię i nie pozwolił wyjść- Igła bądź gentelmanem i sam wysiądź 
-Nie ma mowy- oburzył się i tak zaczęła się kłótnia. W końcu stanęło na tym, że wszyscy solidarnie wysiedli i nadal się przekomarzając ruszyli po schodach. Zaśmiałam się cicho po czym wcisnęłam odpowiedni przycisk. Wjechałam na ostatnie piętro i ponownie ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je kluczykiem i podeszłam do barierki. Mimo, że byłam tu dopiero drugi dzień bardzo się przywiązałam do tego miejsca. Oparłam się wygodnie w westchnęłam podziwiając piękne widoki. Złapałam za lustrzankę i zaczęłam robić zdjęcia. Byłam tak na tym skupiona, że nie usłyszałam jak ktoś oprał się tuż obok mnie 
 -Pokażesz mi później te zdjęcia?? - zapytał Kubiak a ja pisnęłam przestraszona przez co prawie wypuściłam z dłoni aparat. 
 -Kubiak zabije Cię kiedyś- przytuliłam mój skarb do piersi na co on się tylko zaśmiał. -Czego tu chcesz?? - zawiesiłam aparat na szyi i oparłam się tyłem o barierkę 
-Lubię tu przychodzić- wzruszył ramionami po czym powrócił do swojej poprzedniej pozycji wpatrując się w las. Dołączyłam do niego i tak w ciszy spędziliśmy sporo czasu. W końcu słońce zaczęło zachodzić. Pstryknęłam jeszcze kilka zdjęć i zaczęłam się zbierać do wyjścia - Idziesz?? Muszę zamknąć drzwi - Kubiak skinął głową i bez słowa za mną wyszedł. Zamknęłam drzwi po czym oboje wsiedliśmy do windy. Kubiak mimo iż mógł wysiąść na swoim piętrze pojechał ze mną na dół a kiedy oddałam klucz złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć. 
 -Kubiak jak zaraz mi nie powiesz gdzie idziemy to zginiesz marnie- starałam się zatrzymać lecz ten wielkolud pewnie wyrwał by mi rękę. Nie znałam jeszcze tak dobrze tego miejsca wiec nie miałam pojęcia gdzie może mnie zabrać. Zaczął mnie ciągnąć w stronę lasu a ja przeraziłam się nie na żarty. Tak pogrążona w moich myślach nie usłyszałam głośnego śmiechu przyjmującego dopiero jego głos mnie wzbudził z letargu 
-Masz taką minę jakbym chciał cie zabić albo zgwałcić 
-A nie chcesz?? - zapytałam lekko już rozluźniona 
-Nie, nie chce- uśmiechnął się a ja westchnęłam z udawaną ulgą. Doszliśmy do małej sceny na której ustawieni byli już siatkarze. Zaśmiałam się na ten widok lecz posłusznie zajęłam miejsce na widowni. Ku mojemu zdziwieniu chwilę później Karol przyprowadził nie mniej zdenerwowaną jak ja przed chwilą Melkę. Zdezorientowana zajęła miejsce obok mnie lecz nic nie powiedziała ponieważ zaczęło się show w wykonaniu siatkarzy. Z głośników wydobyła się ta muzyka i wielkoludy zaczęły śpiewać tekst swojego autorstwa :
Stefan Antiga jest królem wioski 
Porzucił Francję, przyjechał do Polski 
Żeby trenować w naszym pięknym kraju 
      Chociaż hejterzy mu żyć nie dają

Uczymy się dzielnie od naszego trenera
Żeby nie zawieść żadnego kibica
Polacy mistrzami-każdy to powie
Przeciwnikom już kręci się w głowie 
Ref. 
Hej Spała, hej Spała wioska nie mała
 zrobi z Ciebie siatkarza ideała 
Hej Spała, hej Spała wioska nie mała 
W tym momencie już nie wytrzymałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać tak głośno, że prawie muzykę zagłuszałyśmy. Muzyka ucichła a chłopcy wpatrywali się w nas morderczym wzrokiem. 
-Nikt nie docenia naszego talentu- Winiar wytarł z oka niewidzialną łzę po czym w towarzystwie innych siatkarzy zaczął schodzić ze sceny. 
-To było świetne- krzyknęłam za nimi
-Mi też się bardzo podobało- krzyknęła Melka puszczając w ich stronę buziaczka. Siatkarze od razu się rozpromienili
-Chodźcie na kolacje głodny jestem- pospieszał nas Igła niecierpliwiąc się. Szybko do nich dołączyłyśmy i wszyscy, wielką grupą ruszyliśmy na stołówkę. Wzięliśmy swoje porcje i zajęliśmy miejsca takie jak wczoraj,  no prawie... Mi przypadło miejsce obok Kubiaka i Ingaczaka a Melce naprzeciwko mnie między Kłosem a Nowakowskim. W bardzo szybkim tempie jedzenie znikło z naszych talerzy dlatego wszystko odnieśliśmy i udaliśmy się do swoich pokoi. Momentalnie zachciało się spać lecz przypomniałam sobie o zemście i kazałam Melce napisać do Kłosa o której godzinie idziemy
-Ale ja nie mam do niego numeru- westchnęła
- To jak ty go chciałaś poinformować bez budzenia innych? -  podniosłam się
-Nie pomyślałam o tym- skuliła się
-Idź do niego zanim się rozmyślę i zrobię Ci krzywdę -  wskazałam palcem drzwi- niech będzie u nas po 12, rozumiesz?
- Tak jest szefowo- zaśmiała się i wyszła. Ustawiłam budzik i przykryłam się kołdrą. Nie doczekałam już powrotu Melki od Kłosa bo tak po prostu usnęłam.
**AMELIA**
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju Karolo. Zaraz, zaraz...A czy ja wiem gdzie on ma pokój?! Brawo Melka, ty i twój brak organizacji! Cóż by tu zrobić, zastanawiałam się chodząc w kółko koło naszego pokoju. Po chwili bez zastanowienia otworzyłam drzwi na przeciwko.
-Przebieram się kurde!-krzyknął Winiar i owinął się kocem. Nie mogłam trafić w lepszym momencie. Wybuchnęłam śmiechem.
-A łazienki to ty nie masz?-spytałam, siadając bez pytania na łóżku.
-Mario zajął, już prawię od godziny się pindrzy.
-Radziłabym ci zobaczyć co on tam robi, może znowu szampon wypije-akurat gdy zaczęliśmy się śmiać, z okupowanego przez siebie pomieszczenia wyszedł Wlazły.
-Obgadujecie mnie?-spoglądał na nas podejrzliwym wzrokiem
-Jakbyśmy śmiali-Misiek szturchnął go w ramię.
-Dobra, ja tak właściwie to chciałam się zapytać, gdzie ma pokój Kłos?-przeszłam do przyczyny moje wtargnięcia do ich królestwa. Chłopaki spojrzeli po sobie dziwnym wzrokiem,
-Będzie coś?-Michał poruszył charakterystycznie brwiami. Rzuciłam w niego poduszką.
-My tylko planujemy zbrodnie doskonałą.
-Chcecie kogoś zabić?-zaciekawiony Mariusz przestał czesać swoje włosy.
-Zobaczysz rano-wyszczerzyłam się do niego -To dowiem się gdzie jest ten pokój?
-Drzwi na prawo-odpowiedział mi Winiarski zamykając się w łazience. Życząc im dobrej nocy udałam się do pokoju obok.Tym razem zapukałam.
-Wejść!-usłyszałam przez drzwi głos Andrzeja. Weszłam do środka. Myślałam że ja jestem bałaganiarą, ale to co zobaczyłam tutaj było straszne. Po środku tego bałaganu, na fotelach siedzieli Wrona z Kłosem i rozmawiali na Skype z Conte, Uriarte i Włodarczykiem.
-Nie chce przeszkadzać, chciałam tylko...
-Przecież nie przeszkadzasz!-Karol poderwał się do góry i zaczął ciągnąć mnie przed laptopa.
-Chciałam się tylko zapytać, o której będziemy robili...to-nie, to w cale nie zabrzmiało dwuznacznie.
Wszyscy parsknęli, a Kłos, który jako jedyny był wtajemniczony w nasz plan, zaczął wręcz dusić się ze śmiechu.
-Lepiej nie mogłaś tego określić?-wydusił, gdy trochę się opanował.
-Nie wiedziałam jak to nazwać-rzuciłam, trochę się zmieszałam. Spojrzałam na wyświetlacz laptopa. Chłopaki dosłownie pokładali się ze śmiechu. No, przynajmniej Włodi, bo tylko on w stu procentach wszystko rozumiał.Tą dziwną wymianę zdań trzeba skończyć.
-To kiedy i gdzie się spotykamy?-spytałam
-O północy na korytarzu, tylko cicho żeby nikt nie usłyszał-nie wytrzymałam. Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
-Może lepiej się gdzieś ukryjcie, co?-podsunął Wrona, który w odpowiedzi został dźgnięty w żebra przez Karola.
-To jesteśmy umówieni-powiedziałam i jak najszybciej opuściłam ten pokój.
***
Witajcie kochani :*
Znowu przepraszamy za długą nieobecność, no ale cóż, szkoła.
Pomysł na piosenkę, jak się pewnie domyślacie, zaczerpnęłyśmy z tego :D
W końcówce, jak pewnie zauważyliście jest dużo siatkarzy Skry, a to ze względu że było to pisane po meczu Skry z Effectorem, na którym byłyśmy. :D 
A przy okazji chcieliśmy zaprosić na nowego bloga Raissy, tym razem o skoczku narciarskim The winner Takes it All :D
Pozdrawiamy i do nn, Raissa & Lune :* 

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział IV: Zakupy, dwa trupy w basenie i niedoszły gwałt.

**LENA**
Godzina 06.30. Budzik dzwoni dokładnie o tej godzinie co go ustawiłam. Przekręcam się na drugi bok by wyłączyć to ustrojowo. Nie żebym miała coś przeciwko wstawania rano ale w niektóre dni nie miałabym nic przeciwko leniuchowaniu. Szybko wygrzebuję się z pościeli i biegnę obudzić przyjaciółkę. Jakim cudem nadal się nie obudziła przecież specjalnie ustawiłam najbardziej piskliwy dzwonek jaki mam.
- Mela wstawaj! Znowu się spóźnisz!- potrząsnęłam nią. Przyjaciółka mruknęła coś niezrozumiale i mnie odepchnęła.Wzruszyłam ramionami i jak zwykle zostawiłam ją samej sobie. Chociaż nie będzie mogła mi później zarzucić, że nie próbowałam. Wyjęłam z szafki ubrania i poszłam na łazienki. Szybko wzięłam prysznic i ubrałam się. Umyłam zęby po czym wróciłam do pokoju. Melka nadal spała. Wywróciłam oczami i wyszłam na korytarz. Akurat przechodzili tamtędy siatkarze. Dołączyłam do nich i śmiejąc się ruszyliśmy na stołówkę. Oczywiście kiedy tylko weszliśmy do środka uderzyła w nas kolejna fala śmiechu. Zabraliśmy swoje porcje i zasiedliśmy przy stole. Trochę dziwne było dla mnie siedzieć w otoczeniu tylko mężczyzn lecz po chwili przyzwyczaiłam się do ukradkowych spojrzeń rzucanych co chwila w moją stronę i zrelaksowałam się. Zajadałam się moimi kanapkami spokojnie wszystkich ilustrując. Próbowałam przyswoić sobie do rozumu, że to wcale nie sen lecz naprawdę znajduję się w Spale i jakby nigdy nic żartuję sobie z siatkarzami. W połowie śniadania przypomniałam sobie coś o czym miałam pogadać z libero na wczorajszej imprezie, która nawiasem mówiąc skończyła się bardzo szybko.
- Powiedz mi Krzysiu- uśmiechnęłam się szatańsko, wiedząc, że gdy nie ma Melki nikt mnie nie powstrzyma od wypowiedzenia tego pytania- dlaczego w ogóle nas tu ściągnąłeś?- na stołówce zapanowała cisza, wszyscy zaczęli wpatrywać się w Krzysztofa oczekując odpowiedzi.
-No jak to dlaczego? Stęskniłem się za siostrzenicami-zaśmiał się -a poza tym te gnojki potrzebują motywacji do treningu
- Ej kogo nazywasz gnojkiem- odezwało się kilka oburzonych głosów siatkarzy. Reszta wróciła do zajadania się swoim posiłkiem udając,że nie słyszała tego co powiedział.
- Miło to słyszeć- uśmiechnęłam się w jego stronę. Oczekiwałam innej odpowiedzi jakby potwierdzenia tego, że to co powiedziałam jest prawdą.
Wmusiłam w siebie ostatni kęs kanapki po czym resztę odniosłam do pań kucharek.  Skierowałam swoje kroki w stronę drzwi lecz zatrzymał mnie głos Ignaczaka przebijający się przez wszystkie inne.
- Gdzie idziesz?
- Spokojnie tato, idę do pokoju- zaśmiałam się by ukryć kłamstwo. W drzwiach minęłam się z jak zwylke spóźnioną Melką. Ubrana była w ten zestaw i prezentowała się w nim naprawdę ładnie. Ruszyłam w stronę wind lecz upewniwszy się, że nikogo za mną nie ma wyszłam z budynku. Wyciągnęłam w płuca rześkie poranne powietrze. Słońce już od dawna świeciło na niebie. Szłam powolnym krokiem nie będąc do końca pewna gdzie idę. W końcu zauważyłam małą altankę i to do niej poszłam. Siadłam sobie na ławeczce i zatopiłam się we własnych myślach.
**AMELIA**
Wpadłam na stołówkę jak zwykle spóźniona. Czemu ja tak kocham długo spać? Powoli przyzwyczajam się do myśl, że zawsze, wszędzie jestem ostatnia. Podeszłam do pań kucharek i wzięłam sobie kilka kanapek, oraz mój ukochany sok jabłkowy. Udałam się w kierunku stołu. Wolne miejsce było tylko pomiędzy Kłosem a Pitem. No to czeka mnie ciekawy posiłek...Pomyślałam i poczłapałam na miejsce.
-O, śpiąca królewna do nas zawitała-powitał mnie z uśmiechem Krzysiek-jak dalej będziesz sypiała do południa, to ja nie wiem co z tą będzie
-Jakbyś sam tak nie robił gdy masz wolne, wujaszku-odgryzłam się.
Gdy siadałam, Karol odsunął mi krzesło.  Gentelmen, miło.  Nie znałam go od tej strony.  Wyszczerzyłam się do niego w odpowiedzi.
-Jak się spało?-spytał miło
-Bardzo dobrze, dzięki-co mu się stało?  Od kiedy Kłos jest miły? Przestałam się tym zastanawiać i konsumując swoje śniadanie zatopiłam się we własnych myślach. Po chwili zostałam z nich wyrwana.
- Melka wiesz co, bo jest sprawa- powiedział Karol machając swoimi rzęsami w moim kierunku. No tak, mogłam się tego spodziewać.
-Słucham-wymusiłam uśmiech.  Myślałam że jest tu chociaż jeden prawdziwy facet.
-Bo jest taka sprawa...
-To już wiem-przerwałam mu rozbawiona, pierwszy raz widziałam żeby facet się tak stresował.
-No bo... - jak zaraz nie przestanie się tak jąkać to coś mu zrobię-moja siostra ma niedługo urodziny i potrzebuje prezentu dla niej.
-A co ja mam do tego?
-Możesz przestać mi przerywać?-podniósł głos, ale nie był zdenerwowany
-Mogłabyś pojechać dzisiaj ze mną na zakupy? Po południ?- spytał. Parsknęłam śmiechem.
-Powiedzmy że się zgadzam-no bo niby co innego mogę robić- Ale co dostanę w zamian?- Kłos w odpowiedzi poruszył brwiami.
-Nie przyjmuję zapłaty w naturze, idioto!-zaśmiałam się i walnęłam go w ramię. Teraz dopiero przypomniałam sobie gdzie się znajdujemy. Rozejrzałam się. Wszyscy patrzyli się w naszą stronę i uśmiechali się porozumiewawczo. Spuściłam głowę, chyba nawet się zarumieniłam. Sytuację pogorszył jeszcze bardziej Karol.
-Coś się wymyśli-szepnął mi na ucho, i mrugnął okiem. Szybko dopiłam mój sok i opuściłam stołówkę. Postanowiłam poszukać przyjaciółkę. Gdy zauważyłam że nie ma jej w pokoju wyszłam na zewnątrz. Spacerowałam i wspominałam. W końcu zauważyłam Lenę przy altance. Uwielbiałam się tam bawić z Winiarem. Usiadłam koło blondynki, chyba zauważyła moją zdezorientowaną minę.
- Co jest? Ktoś chciał Cię zgwałcić?- wyszczerzyła się szturchając mnie łokciem.
-Prawie-szepnęłam głosem wypranym z emocji. Mina Kamińskiej? Bezcenna. Nie mogłam już dłużej wytrzymać, wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Kłos mnie na zakupy zaprosił, mam mu pomóc prezent wybrać-powiedziałam widząc, że tym razem to Lena jest zdezorientowana.
- I dlatego masz taką minę?- była nie powiem, lekko zdziwiona- przecież nie zaproponował Ci romansu-zaśmiałam się na wspomnienie zdarzenia z przed kilku minut.
-A jak inaczej nazwiesz propozycje zapłaty w naturze?-zapytałam śmiejąc się głośno.
Przyjaciółka dołączyła do mnie prawie spadając z ławeczki
- Powiedz, że się zgodziłaś- wysapała w przerwach od śmiechu.
-Na zakupy czy na to drugie?-teraz to ja poruszałam brwiami.
- Oczywiście, że na to drugie- puściła mi buziaczka.  W odpowiedzi spojrzałam na nią z politowaniem i postukałam się palcem w głowę.
**LENA**
Pośmiałyśmy się jeszcze trochę aż upał stał się nie do zniesienia. Zdecydowanie miałam na sobie zbyt dużo ubrań. Współczuję chłopakom, że w taki upał muszą jeszcze wylewać na treningu siódme poty.
- Jest mi tak gorąco- westchnęłam - normalnie się tu rozpuszczam a jeszcze nawet południa nie było- zaczęłam jęczeć jej nad uchem
-Niedaleko skąd jest strumyk, może pójdziemy?-zaproponowała
- Zgłupiałaś?- popukałam się palcem w głowę- chodźmy na basen
-Jak wolisz-zaśmiała się i wstała. Dołączyłam do niej i ze śmiechem rzuciłam
- Wodzu prowadź,ale najpierw do pokoju- cały czas się szczerzyłam
-Za mną poddani-powiedziała i ukłoniła się teatralnie niczym księżniczka. Chciałam coś powiedzieć lecz nie wyrobiłam ze śmiechu i zamiast odpowiedzi podążyłam za rudą. Szybko dotarłyśmy do naszego tymczasowego miejsca zamieszkania. Po kolei zajęłyśmy łazienkę. Ja założyłam ten a moja przyjaciółka ten kostium. Kiedy obie byłyśmy gotowe zabrałyśmy swoje ręczniki i pognałyśmy na basen. Ręczniki rzuciłyśmy gdzieś po drodze do wody i z piskiem wskoczyłyśmy w chłodną ciecz. Przepłynęłam trochę pod wodą po czym się wynurzyłam. Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i zaśmiałam się. Dopiero teraz zauważyłam, że nigdzie nie ma rudej. Zaczęłam jej szukać wzrokiem lecz coś a raczej ktoś pociągnął mnie za kostkę pod wodę. Szybko się ponownie  wynurzyłam i uderzyłam w ramię dziewczynę.
- Zgłupiałaś do reszty? Chciałaś, mnie utopić?- wydarłam się pluskając w jej twarz wodą. Oczywiście Mela nie była by sobą gdyby nie zrobiła tego samego. Zaczęłyśmy się pluskać śmiejąc się przy tym. Kiedy się zmęczyłyśmy usłyszałyśmy głosy chłopaków. Najwyraźniej też wpadli na pomysł popływania po treningu. Przyłożyłam palec do ust nakazując przyjaciółce być cicho. Kiwnęła głową na znak zgody.
- Udawaj, że nie żyjesz- powiedziałam jedynie ruszając wargami. Nabrałam dużo powietrza w płuca i położyłam się na plecach na wodzie. Kątem oka zobaczyłam,że ruda robi to samo. Chciało mi się śmiać lecz musiałam oddychać bardzo płytko tak by z daleka nie było tego widać. Stado mutantów prawie biegiem wpadło do środka i jak gdyby nigdy nic zaczęli się przygotowywać do kąpieli. Nie mogłam uwierzyć, że nikt nas nie zauważył. Spod wpół przymkniętych powiek uważnie obserwowałam każdego z nich. Na basen przyszło tylko kilku siatkarzy a byli to: Ignaczak, Nowakowski, Kubiak, Wrona a co za tym idzie też i Kłos oraz nasz drugi libero Zatorski. Niecierpliwie czekaliśmy aż skończą się przebierać nie mogłyśmy wydać z siebie nawet najcichszego dźwięku bo mogli by usłyszeć. Pierwszy z siatkarzy skończył się przebierać Piotrek i w końcu nas zauważył.
"- No nareszcie"-pomyślałam
- Jezus Maria- wydarł się na całe gardło
- Co się drzesz Piter?- mruknął nadal nie odwracając się Wrona. Piter padł na kolana nie zaszczycając kolegi spojrzeniem.
- Takie młode...były takie młode, całe życie miały przed sobą, mogły tak wiele osiągnąć w życiu a teraz... Nie żyją...
- Piter co ty odpierdalasz?- zapytał Krzysiek a  wszyscy skupili swoje zdziwione spojrzenia na środkowym, który nadal klęczał na płytkach.Wywróciłam oczami. Zamiast spojrzeć na basen oni skupiają się na blondynie.
- Tam- wskazał drżącą ręką na nas- Tam są dwa trupy, trupy dziewczyn...- wszyscy spojrzeli w wskazywanym przez niego kierunku i od razu rzucili się nam na pomoc. Tylko Nowakowski tego nie zauważył. Zamiast tego dalej kontynuował swoją wypowiedź wznosząc oczy do góry
-  Boże...Dlaczego?? Dlaczego jesteś taki okrutny?? Odebrałeś życie dwóm niewinnym dziewczynom... Co prawda czasem bardzo krzyczały i były dla nas niemiłe ale...
-Nowakowski przestań się wydzierać i nam pomóż- krzyknął tym razem drugi libero. Dopiero ten krzyk obudził
Pitera ze stanu w którym się znajdował. Szybko poderwał się na równe nogi i ruszył na pomoc

Wspólnymi siłami wyciągnęli nas z wody i ułożyli na zimnych płytkach. Zaczęłam kaszleć niby wzbudzając się. Zaraz po mnie zrobiła to przyjaciółka.
- Ała, moja głowa- jęknęłam chwytając się za wspomnianą cześć ciała. Dopiero teraz otworzyłam oczy i udawałam przerażoną.
 -Co się stało?-spytała Ruda gdy przestała kaszleć, jednak byłyby z nas dobre aktorki.
 - Wy żyjecie- szczęśliwy Piotrek chciał się na nas rzucić lecz pozostali siatkarze go powstrzymali. - My też chcielibyśmy wiedzieć co się stało- mruknął Kłos siadając obok mojej przyjaciółki.
 - Jak przyszliśmy już tu tak leżałyście- dokończył Michał patrząc mi prosto w oczy

- Trzeba zadzwonić na policje- odezwał się Wrona
A my spojrzałyśmy na siebie przerażone tym razem na prawdę
- Nie- prawie krzyknęłyśmy wyciągając ręce w jego kierunku.
- Musimy to zgłosić- odezwał się rozsądnie Krzysiek
- Poczekajcie- odezwałam się głośno przełykając ślinę
- Nie przemęczaj się- odezwał się Kubiak
- Zabiorę Cię do pokoju- Kłos uśmiechnął się delikatnie i podniósł z ziemi moją przyjaciółkę - Właśnie, musicie odpocząć, my się wszystkim zajmiemy- Michał zrobił to ze mną samo co Kłos.
 - Ja chcę coś powiedzieć! - podniosłam głos- nikt na nas nie napadł, nie dzwońcie na policję, to był żart- Kubiak wymienił z Kłosem porozumiewawcze spojrzenia po czym z nami na rękach zaczęli się kierować w stronę basenu.
 -Co wy robicie?-krzyknęła ruda z szeroko otwartymi oczami. Chłopaki nic sobie z tego nie robiąc zbliżali sie coraz bardziej do zbiornika z wodą-Karol, bo nie będzie zakupów!- chłopak wzruszył ramionami i zatrzymał się. 

- Zdrajczyni- krzyknęłam w jej stronę oplatając ramionami szyję Kubiaka, mając nadzieję, że mnie nie wrzuci jak się dobrze go uczepię. Przyjmujący zaśmiał się lekko po czym ze mną na ramionach wskoczył do wody. Pisnęłam przy zderzeniu z taflą co wywołało śmiech wśród siatkarzy. A najbardziej z nich wszystkich śmiał się Kubiak. Puściłam chłopaka i starałam się uderzyć go w potylicę niestety nie udało się 
- Jak ja Cię nienawidzę- krzyknęłam 
- Spokojnie mała, złość piękności szkodzi- wyszczerzył białe zęby
- Mała to jest twoja pała- oburzyłam się
- Chcesz sprawdzić? - poruszył charakterystycznie brwiami 
- Fuj, nie, jesteś obrzydliwy- skrzywiłam się po czym podpłynęłam do brzegu i wydostałam się z wody. Wszyscy zebrani ponownie wybuchli śmiechem a ja podeszłam do dziewczyny, która nadal była w ramionach Kłosa.
- Idę do pokoju, jak chcesz to zostań- poklepałam chłopaka po ramieniu i ruszyłam do wyjścia. W połowie drogi znalazłam mój ręcznik więc się nim owinęłam i wyszłam.
**AMELIA** 
-Dobra Kłos, puść mnie-rzuciłam rozbawiona. Chłopak chyba za bardzo wziął sobie te słowa do serca. Poczułam jak spadam i wylądowałam na twardej posadce. Ja go kiedyś zabiję!
-KŁOS!-wydarłam się i graślawie stając na nogi rzuciłam się w pogoń za rozbawionym środkowym. Wszyscy rozpierzchli się po sali nie chcąc wpaść nam pod nogi. Trzeba przyznać że bardzo szybko biega, ale w sumie czego można się spodziewać po sportowcu. To musiało zabawnie wyglądać, chłopak wielki jak dąb ucieka przed filigranową dziewczyną. Owszem jestem ruda, a rude jest wredne, ale mimo wszystko mała! Nagle usłyszałam huk, Karol poślizgnął się na kałuży i upadł. Zwietrzyłam w tym swoją okazje, przyśpieszyłam kroku. Kiedy znalazłam się w odpowiedniej odległości, wskoczyłam na niego. 
-Ała!-krzyknął siatkarz i zgiął się w pół. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. 
-Daj spokój Kłos, chłop jesteś czy baba?-rzuciłam wstając z niego. 
-Sądząc po tych jękach chyba baba!-Igła pokładał się ze śmiechu. Środkowy złapał ręcznik i rzucił nim w niego. Tym rozpętał wojnę. Chłopaki zaczęli chlapać się wodą, rzucać ręcznikami i cokolwiek jeszcze przyszło im do głowy. 
-Dobra, uspokójcie się!-może to dziwne, ale posłuchali się- Chodźmy już, zaraz obiad-powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. Nagle zatrzymał mnie Karol. 
-Przyjdę po ciebie do pokoju po 17, może być? - spytał gdy już wszyscy nas wyminęli. Skinęłam głową i ruszyłam do pokoju. Jak się spodziewałam zastałam tu Lenę.
- To takie duże dzieci- rzuciłam się na łóżko.
-Zdążyłam zauważyć- burknęła wycierając mokre jeszcze włosy. Zaśmiałam się z niej. 
-Przyznaj się że ich lubisz-mrugnęłam do niej. 
- Lubię wszystkich, z jednym wyjątkiem- uniosła jeden palec do góry- zgadnij, kto nim jest?-wskazała tym palcem na mnie. 
-Nie mam pojęcia-po całym pokoju rozniósł się mój radosny śmiech. 
- Nie udawaj, że nie wiesz, Kubiaka- rzuciła ręcznik na krzesło po przeciwnej stronie pokoju i położyła się na łóżku.
-Kto się lubi ten się czubi słonko-cmoknęłam zabawnie ustami. Blondynka zaczęła się rozglądać po czym powiedziała:
- Gdybym miała poduszkę to bym nią w ciebie rzuciła. 
-O właśnie!-uderzyłam się dłonią w twarz-Igła nie oddał nam poduszek! 
- To co, idziemy je odebrać?-wyszczerzyła się zacierając ręce. 
-Chodźmy-powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. 
- Czekaj- złapała mnie za ramię i wciągnęła znów do pokoju- musimy wymyślić zemstę za zabranie nam broni-na te słowa szatański uśmiech wpełzł mi na usta.
-Masz jakiś pomysł?
- Poczekajmy aż pójdą spać, a potem możemy coś zrobić, tylko co? - zaczęła się rozglądać po pokoju.
-Już chyba Wiem-powiedziałam i uśmiechając się od ucha do ucha poszłam na stołówkę.
**Godzina później**
Usłyszałam ciche pukanie i poszłam otworzyć drzwi. Tak jak się spodziewałam statał tam Kłos. Wyglądał wyjątkowo korzystnie gdy zdjął reprezentacyjny dres i założył jeansy.
-Gotowa?-spytał z uśmiechem.
-Pewnie-powiedziałam mrugając do Leny wyszłam z pokoju.
***
Notka z wielkim opóźnieniem lecz w końcu się pojawiła. Niestety jest to spowodowane tym,  że chodzimy do szkoły i na tygodniu nie ma nawet chwili czasu aby cokolwiek napisać.
Zachęcamy do komentowania i przypominamy o głosowaniu w ankiecie.
Mamy jeszcze pytanie do was kochane czytelniczki czy któraś z was interesuje się grafiką? Jeśli tak prosimy serdecznie o kontakt z nami ponieważ potrzebujemy nowego szablonu.
Pozdrawiamy gorąco i do nn ♥
Raissa&;Lune