piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział XIX: Początek ważnej znajomości Moniki, okres Kubiaka i zguba

**Lena**
Kiedy byłam w łazience w pokoju Kubiaka rozległ się donośny huk, dochodzący właśnie z pokoju wyżej wymienionego osobnika. Wybiegłam szybko do pokoju, jednak nikogo w środku nie zastałam. Mój telefon tylko leżał w innym miejscu niż go zostawiłam. Podniosłam urządzenie, lecz nikt do mnie nie dzwonił ani nie dostałam żadnych wiadomości. Wzruszyłam bezradnie ramionami i włożyłam telefon do kieszeni spodni. Musiało mi się coś po prostu pomieszać. Przecież Kubiak jest zbyt uczciwy, żeby grzebać mi w telefonie. Z tą myślą wyszłam powoli z pokoju, w poszukiwaniu bruneta.
***
Kubiaka co prawda znalazłam, ale przytulnego do Moniki. Uśmiechnęłam się nieznacznie i pokazałam dziewczynie dwa kciuki w górę. W końcu o to chodziło tak? Nie... Nie wierzę, że to mówię, bo przecież nasz związek nie jest na serio, ale zabolał mnie ten widok. Coś jakby uczucie zdrady. Głupstwo prawda? Jak można być zazdrosnym, o kogoś do kogo się nic nie czuje? Nie można. To dlaczego ja jestem? Chyba muszę się stąd jakoś wyrwać. Cicho wycofałam się z pokoju i osunęłam po ścianie. Dokładnie w tym momencie dostałam SMS od Kuby z pytaniem czy wszytko w porządku bo nie odpowiedziałam na poprzednią wiadomość. Nie powiem, zdziwiło mnie to lekko, bo żadnej wiadomości nie dostałam lecz odpisałam, że wszytko u mnie w porządku. Ale czy naprawdę tak było? Ułożyłam urządzenie obok mnie i wyciszyłam dźwięki. Dziś straciłam wszelką ochotę do czegokolwiek. A w tym momencie nawet nie mogę pójść do pokoju, który tymczasowo zajmuję, by nikomu nie przeszkadzać. Podciągnęłam nogi pod brodę i ułożyłam na nich głowę. Zamknęłam oczy delektując się ciszą. Siedząc w takiej pozycji przestałam odczuwać upływ czasu aż do momentu kiedy moje oczy nie chciały się ponownie otworzyć.

**Michał**
Siedząc u Moniki, zdążyłem ją lepiej poznać i mogę śmiało powiedzieć, że to naprawdę miła i sympatyczna dziewczyna. Źle ją oceniłem, a teraz mi jest z tego powodu naprawdę głupio. Powinienem dać się namówić Ignaczakowi na to spotkanie integracyjne, ale przecież ja zawsze muszę wszytko robić po swojemu. Pod koniec wizyty, w końcu spojrzałem na zegarek, z niepokojem zauważając, że wybiła już godzina 21 a Leny nadal nie było w pokoju. Już mi przeszła złość na nią, że nic mi nie powiedziała o tym typie, bo przecież nie mam prawa rządać, by spowiadała mi się z każdej możliwej znajomości i zacząłem się o nią martwić. Jeśli coś się stanie mojej małej blondyneczce to sobie nie wybaczę. Chwila, jakiej mojej? Kubiak lepiej przestań myśleć i bierz się za poszukiwania, powiedziałem sobie i pożegnałem się z dziewczyną. Na korytarzu panowały praktycznie egipskie ciemności. Nie dziwne więc, że się o coś potknąłem. Chwila, co? Na tym korytarzu dywany zostały zabrane rano do prania, a nic innego na podłodze tu nie może się znajdować. Wyjąłem powoli telefon z kieszeni i odblokowałem. Moim oczom ukazała się twarz blondynki śpiącej na łóżku w moim pokoju. Nikt nie wie co dokładnie znajduje się na mojej tapecie, tylko ja. Nawet ona nic nie wie, co w zasadzie jest mi na rękę. Mając ją na tapecie mogę bezkarnie się w nią wpatrywać... O czym ja gadam? Chyba zaczynam już wariować! Przeniosłem światło z wyświetlacza na podłogę. Od razu moje oczy zrobiły się wielkości spodków. Na podłodze, wyglądąc jak aniołek spała Lena. Odetchnąłem z ulgi po czym schowałem moje urządzenie oraz jej, po uprzednim zebraniu go z podłogi, do kieszeni po czym uniosłem blondynkę z ziemi. Chciałem ją zanieść do jej łóżka lecz właśnie w tym momencie Monika zamknęła zamek, zapewne wiedząc, że Lena ma gdzieś swój klucz. Pytanie tylko gdzie, przecież nie będę jej przeszukiwał. Nie zastanawiając się długo zabrałem dziewczynę do mojego pokoju. Dzisiejsze straszenie odbędzie się bez Leny, bo ja nie zamierzam pozwolić by ją budzili. W pokoju, ułożyłem dziewczynę na łóżku, na którym spała gdy tylko chciała. Uprzednio zdejmując jej buty, przykryłem jej delikatne ciało pościelą. Patrząc na tą spokojną twarz, bez powodu zacząłem się uśmiechać. Nie zastanawiając się długo zbliżyłem się ponownie do blondynki i złożyłem na jej czole czułego całusa, zatrzymując usta na jej skórze, zdecydowanie zbyt długo. Z pokoju wyszedłem z wielkim bananem na twarzy. Nawet podczas zamykania drzwi na klucz z mojej buzi nie schodził uśmiech. Teraz, gdyby ktoś mnie zobaczył pewnie uznałby, że jestem nienormalny szczerząc się do drzwi. Dziś, już raczej nic mi nie zepsuje humoru. Mam oczywiście taką nadzieję, bo przecież teraz trzeba wymyślić plan straszenia nr 2, który odbywa się bez udziału Leny.

**Melka**
*40 minut temu*
Do mojego pokoju wpadł po raz kolejny Kubiak. Jednak teraz na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Zastanawia mnie, co zdarzyło się przez kilka godzin od kiedy wyszedł wściekły.
- Co się tak szczerzysz? - zapytałam odkładając książke.  
-Lena dzisiaj nie bierze udziału w akcji - powiedział wesoło.
- I to cię tak cieszy? - zerwałam się z łóżka lekko już zdenerwowana.
- Nie no, poprostu mam cudowny dzień - zawołał rzucając się na fotel.
- Jeszcze kilka godzin temu inaczej śpiewałeś - spojrzałam na niego podejrzliwie.
Nie było mu dane się wytłumaczyć, ponieważ do mojego pokoju wpadli siatkarze. No tak, mieliśmy mieć spotkanie, żeby przebrać Lene i ustalić plan działania. 
- Akcja odwołana, Leny nie ma - powiedziałam od razu, przez co śmiechy wśród chłopaków ustały. 
- Jak to? - spytał Igła.
- No właśnie nie wiem, Kubiak tłumacz się, co jej zrobiłeś? 
- Ja? Nic, poprostu zasnęła, jest teraz u mnie - wyjaśnił radośnie.
- Co on taki szcześliwy? - spytał Krzysiu dźgając Dzika palcem.
- Kubi ma okres - powiedziałam. Michał spojrzał na mnie urażonym wzrokiem na co zaśmiałam się.
- To co teraz zrobimy? - naszą słowną przepychankę przerwał Wrona.
- Może to ciebie przebierzemy? - rzucił Kubiak.
- To nie taki głupi plan - krzyknął Kłos, śmiejąc się w głos.
- Bez przesady, Amerykanie nie są tacy głupi - powiedziałam przybijając sobie piątke w twarz.
- Nie możemy jej poprostu obudzić? - zaproponował Winiar.
- Nie zgadzam się! - zaprotestował Pan Zmienny Nastrój.
- Chodźmy - powiedział Igła, nie zwarzając na protesty.

I tak oto znaleźliśmy się pod pokojem Kubiaka.
- Nie pozwalam! - krzyczał cały czas Dzik, robiąc przy tym dużo hałasu.
- Nie ma innego wyjścia - tłumaczył mu Ignaczak. Natomiast ja cały czas myślałam z jakimi to idiotami przyszło mi żyć.
Po chwili usłyszeliśmy coś jakby ruch w pokoju. Zamarliśmy w bezruchu.
Nagle ktoś zaczął szarpać za klamkę.
Ktoś, czyli pewnie Lena.
- Co tam się dzieje? - zapytała zirytowana.
- Lena, dlaczego nie śpisz? - spytał Michał.
- Tak jakby w tym huku dało się spać - warknęła - Otworzcie te drzwi!
W tym momencie Kubiak zaczął szukać klucza. Po chwili westchnął zrezygnowany.
- Zgubiłem go.
- Więc chodźmy po zapasowy - zaproponowałam.
- To był zapasowy - po tych słowach, na korytarzu zapanowała grobowa cisza.

***
Witajcie kochani :3
Na wstępie serdecznie chciałyśmy podziękować za komentarze :3 Teraz, raczej, już tak łatwo nie opuścimy tego miejsca, choćbyśmy miały pisać dla tych właśnie dwóch osób :3

A teraz do rzeczy :
Jak już pewnie zauważyłyście ten rozdział jest krótszy niż pozostałe i raczej już tak pozostanie :D Jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów, będą one raz w tygodniu i ustalonej porze :D To się nie zmienia :3

Nadal prosimy o komentarze, to naprawdę pomaga :3
Dziękujemy, że z nami tu jesteście :*

Pozdrawiamy cieplutko

Raissa&Lune

PS. Udanej majówki :3

piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział XVIII: Kije do Baseballa, rude potworki i groźny Dzik

*Melka*
Biorąc pod uwagę jak późno poszliśmy wczoraj spać, chyba nikogo nie zdziwi, że zaspałam na śniadanie. Jestem niemal pewna, że Lena będzie się ze mnie śmiała przez resztę dnia. Ubrałam się w zieloną zwiewną bluzkę z krótkim rękawem, dżinsowe krótkie spodenki i czarne, stare trampki. Idąc na stołówkę modliłam się w duchu, żeby te głodomory zostawiły mi trochę jedzenia. Kiedy przechodziłam koło recepcji coś zwrociło moją uwagę. Coś, a reczej ktoś. Z recepcjonistką żywo dyskutował Clark. Niemal natychmiast pojawił się obok mnie Igła, mówiący do swojej kamery. Uciszyłam go gestem dłoni. Postanowiłam podejść bliżej dwójki kłócących się ludzi i dowiedzieć się o co chodzi.
- Ile razy mogę panu mówić, że nie wiem! Nie jestem tu od takich rzeczy - recepcjonistka mówiła z podniesionym tonem. Zastanawiam się co ona tu ciągle robi. Stanęłam za siatkarzem i delikatnie złapałam go za ramię chcąc zwróć na siebie jego uwagę. Na to Amerykanin podskoczył z głośnym piskiem do góry i ustawił się w pozycji obronnej karate. Zaśmiałam się w duchu, wiedząc czym spowodowane jest jego dziwne zachowanie. Nasz plan idzie doskonale.
- Tak oto nasi goście z Ameryki reagują na rude potworki! - krzyknął Igła rozbawiony, ciesząc się, że udało mu się nagrać przerażenie Clarka.
- Melka, przestraszyłaś mnie - zaśmiał się nerwowo.
- Właśnie widzę - powiedziałam, udając że zupełnie nie wiem czym spowodowane jest jest jego zachowanie.
- Skoro już cię spotkałem, może mogłabyś powiedzieć mi gdzie znajdę kije do baseballa?
-Jasne, zaprowadze cię - to może być ciekawe.
***
Po porannym treningu poszłam do pokoju Krzysia, żeby omówić dalszy plan działania. Nagle rozmowę przerwał mi huk drzwi i czyjś głośny śmiech.
- Możecie mi powiedzieć skąd Ci idioci mają kije do baseballa? - wydusił Paul w przerwach pomiędzy salwami śmiechu.
- Tak jakby dałam im je - powiedziałam niewinnym głosikiem - Clark mnie wręcz o nie błagał.
- Oni teraz latają po korytarzach uzbrojeni w nie - Lotman położył się na łóżku i złapał się za brzuch, który pewnie rozbolał go od śmiechu.
- Czyli mam rozumieć że nasz plan działa? - spytał rozbawiony Igła.
- W stu procentach - Lotman usiadł i zaczął opowiadać jak na siłę próbowali mu wcisnąć kij. Nie pomogły nawet tłumaczenia, że w walce z duchem nic on nie pomoże, ponieważ przeleci przez zjawę.
- Oni poprostu dbają o twoje bezpieczeństwo - zaśmiałam się i poklepałam przyjaciela po ramieniu.
- Z Leny to jednak jest dobra aktorka.

**Lena**
Kiedy rano się obudziłam Moniki już nie było w pokoju. No trudno, najwyraźniej przełożyła na później naszą rozmowę. Dość szybko się umyłam i ubrałam. Gotowa chciałam już wychodzić na śniadanie, lecz zanim opuściłam pomieszczenie przypomniały mi się słowa rudej, że mam nie wychodzić z pokoju w ciągu dnia. Jęknęłam i opadłam na łóżko, modląc się by Melka podczas śniadania pamiętała również o mnie. Jak się później okazało, nie pamiętała. Ale nie tylko ona. Kubiak, który przecież tak się cieszył na mój przyjazd, również się nie zainteresował czemu mnie nie ma na śniadaniu. Kochani, prawda? Mniejsza z tym, co się stało, tego już nie zmienimy.
Kiedy kiszki zaczęły mi grać marsza postanowiłam zadzwonić do Melki w tej sprawie. W końcu, nie miałam nawet żadnych przekąsek w pokoju. Wybrałam numer Rudej i czekałam. Za pierwszym razem nie odebrała lecz później odebrała już po pierwszym sygnale.
- Tak? - szepnęła
- Co Ty, szepczesz? - zaśmiałam się
- Mamy spotkanie z trenerem - znów szepnęła i po chwili odezwał się w słuchawce głos trenera
- Melka, jak Cię nie interesuje o czym mówię, możesz wyjść, naprawdę
- Przepraszam trenerze - rzuciła skruszona jednak nie rozłączając się
- Z kim tak zawzięcie rozmawiasz? - tym razem się już zaśmiał
- Z Leną, trenerze - odpowiedziała i już chwilę później dało się usłyszeć radosny śmiech trenera
- Przekaż jej, że bardzo mi przykro z tego powodu, że nie może teraz z nami być, bardzo szkoda - urwał - A następnym razem, po prostu powiedz jak będziesz chciała odebrać
- Tak jest, to już się nie powtórzy - zachichotała i w pośpiechu opuściła pomieszczenie, by móc kontynuować ze mną rozmowę.
- Kazałaś mi nie wychodzić z pokoju - zaczęłam -  Ale chyba o czymś zapomniałaś -  dodałam a po drugiej stronie zapanowała cisza. Melka najwyraźniej zastanawiała się o czym mogła zapomnieć - Nie dałaś mi jedzenia - wybuchłam śmiechem
- O matko, przepraszam Cię - zawtórowała mi - Zaraz Ci coś przyniosę - prawie krzyknęła i rozłączyła się.
~*~
Kiedy już zjadłam, do pokoju wróciła Monika. Westchnęłam leciutko i poprawiłam się na łóżku. Odłożyłam komórkę na bok i zaplotłam dłonie na kolanach, wbijając wzrok w dziewczynę. Tym samym dałam jej znak, że możemy teraz pogadać, o tym, o czym chciała
- Muszę wiedzieć, po prostu muszę - odezwała się niepewnie -  Czy... Czy teraz... Jak już tu jesteś... Czy teraz Ty będziesz ich fotografem? - wydusiła patrząc na mnie kątem oka. Zmarszczyłam lekko brwi, nie mogąc zrozumieć,  jak mogła wpaść na ten pomysł. Teraz chociaż już wiem, dlaczego tak dziwnie się zachowywała. Bała się, że straci tę pracę.
- Nie - uśmiechnęłam się - Ja nie przyjechałam tu pracować, chyba, że będziesz potrzebowała pomocy - wyjaśniłam leciutko
- Pomocy? Tak, będę potrzebowała, ale nie przy robieniu zdjęć - jęknęła opadając na poduszki. Ponownie zmarszczyłam brwi, tym razem w niezrozumieniu.
- Jak nie przy tym... To w czym mogłabym Ci pomóc? - zapytałam
- Dwa słowa : Michał Kubiak - podniosła się na łokciach - Nie znam go długo, a właściwie nawet z nim nie rozmawiałam dłużej niż 2 min, ale mi się podoba - podniosła się całkowicie, błagając mnie wzrokiem, żebym zdecydowała się jej pomóc. Rozważyłam wszytkie za i przeciw po czym się odezwałam
- Umowa stoi, ale w zamian nie możesz nikomu ze sztabu, a tym bardziej komuś spoza drużyny powiedzieć, że jestem z Tobą w pokoju - zgodziłam się, jednocześnie jednak stawiając jej warunek
- Nie ma sprawy, dziękuję - przytuliła mnie i w tym momencie do pokoju wparował Kubiak we własnej osobie, niosąc mi obiad.
- Ooo dziękuję - wstałam z zamiarem pocałowania go w policzek. Jednak w ostatnim momencie, przypomniałam sobie o obietnicy złożonej Monice i się od niego odsunęłam. Zamiast tego zabrałam talerz z jego rąk i rozsiadłam się na łóżku. Odsuwając się od chłopaka zauważyłam na jego twarzy grymas niezadowolenia, jednak zignorowałam to.
- Wpadnę później - popatrzył na mnie z iskierkami rozbawienia w oczach po czym rzucił Monice rozdrażnione spojrzenie i wyszedł. Dziewczyna jęknęła zrezygnowana po czym rzuciła się twarzą w poduszki.

**Melka**
Było późne popołudnie kiedy do mojego pokoju wpadł Kłos. Zauważył, że leżę na łóżku i czytam książkę, po czym nic nie mówiąc usiadł w fotelu i wyjął telefon. Zaczął pisać wiadomości nawet na mnie nie spoglądając.
-  Co chcesz? - spytałam podnosząc głowę.
- Pogadać - powiedział i wrócił do przeglądania telefonu.
- To dlaczego nic nie mówisz?
- Czytasz, więc nie chce ci przeszkadzać.
- Już przeszkodziłeś - wywróciłam oczami i odłożyłam książkę na bok.
- Co jest pomiędzy tobą a Lotmanem? - zapytał się śmiertelnie poważnie.
- Co? - zaśmiałam się - O czym ty mówisz?
- No bo on ciągłe za tobą chodzi, przyczepił się się jak jakiś rzep - zachowywał się jak naburmuszony dzieciak.
- Człowieku, ile razy mam ci powtarzać, że to mój dobry znajomy - poraz kolejny wywrociłam oczyma.
- Mam poprostu wrażenie, że istnieje pomiędzy wami pewnego rodzaju chemia - drążył dalej temat.
- Za to twój mózg nie istnieje - rzuciłam się zirtowana na łóżko. Jak on mnie czasami denerwuje. Kłos ze świstem wciągnął powietrze do płuc zapewne zamierzając odpowiedzieć lecz zdekoncentrował się kiedy po całym korytarzu rozniosło się echo po trzaśnięciu drzwiami. Trzeba przyznać, że ktoś ma parę. W środku dnia, kiedy jest dość głośno, dało się bardzo wyraźnie usłyszeć ten huk.
- Co się... - nie dane mi było dokończyć ponieważ usłyszeliśmy kolejny trzask drzwiami, tym razem jeszcze głośniejszy. Do mojego pokoju wpadł Kubiak. Oczywiście bez pukania. Rozejrzał się po pokoju, zdyszany podszedł do Kłosa, złapał go za koszulke i dosłownie wyrzucił z pokoju.
- Melka.. - powiedział i opadł na fotel.
- Mnie też wyrzucisz? - zaśmiałam się chcąc oczyścić trochę atmosfere. Jego zachowanie mnie bardzo zaskoczyło.
- Kto to Kuba? - wypalił nagle.
- Co? - otworzyłam szerzej usta. O co mu do cholery chodzi.
- Lena pisze z jakimś Kubą, ma pełno połączeń od niego, ciągle siedzi przy telefonie, nie mam pojęcia co się dzieję - powiedział wszystko na jednym wdechu.
- Czy ty przeglądasz jej telefon?
- Wyszła do łazienki i zaświecił się jej telefon, nie chciałem tego - jasne, a ja jestem blondynką.
- Kuba to jej znajomy, tyle. Jeśli chcesz wiedzieć coś więcej to pogadaj z nią.
Kubiak we wcale nie lepszym humorze wyszedł z mojego pokoju. Jeśli wcześniej miałam jakieś wątpliwości, to teraz jestem przekonana, że mu na niej zależy.

***
Ahooj!
To znowu my, chociaż nikogo innego raczej na tym blogu się nie spodziewaliście😂
Witamy was serdecznie w 18 już odsłonie tego bloga 💓
Dobra a teraz do rzeczy :
Dziś troszkę krócej, ale raczej się za to nie pogniewacie 😃
Kolejna drama powinna wam to w jakimś stopniu wynagrodzić 💪
W zasadzie nie mamy tu dużo do powiedzenia 😂
Chyba rozdział jak rozdział 😂

W każdym razie, chciałbyśmy serdecznie prosić was o pozostawienie po sobie śladu 😎
Wyświetlenia same się nie nabijają 💓

We hope that you enjoy it!
Stej tjund, jak to mawia Ignaczak
Do następnego 😘
Cześć, Pa, Hej 😂

Raissa&Lune

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział XVII: '-Niespodzianka?', zmiana planów i straszenia początek

**Lena**
Sama się zastanawiam jakim cudem udało mi się wyrobić w tym obiecanym czasie. Na szczęście równo 20 min po telefonie chłopaka stawiam się w umówionym wcześniej miejscu. Podchodząc, coraz bliżej, bawię się swoimi palcami z niepewności jego reakcji. Na szczęście kiedy tylko znajduje się na tyle blisko, chłopak chwyta mnie w swoje ramiona, jednocześnie szepcząc mi do ucha, jak bardzo się o mnie martwił. Kiedy tylko Kuba się ode mnie odsuwa, posyłam mu uroczy uśmiech, jeszcze raz przepraszając za moje zapominalstwo.
- Nic się nie stało -  mówi uśmiechając się szeroko po czym układa swoją rękę na mojej talii. Na początku się lekko spinam lecz po chwili znów się rozluźniam.
- To gdzie mnie zabierasz? - pytam obracając twarz w jego stronę
- Planowałem na początek spacer, lecz w tym wypadku musimy już iść do kina a później zabieram Cię na kolację - uśmiecha się niepewny mojej reakcji
- To randka? - pytam ze śmiechem
- Nie, ale mam nadzieję, że niedługo nadarzy się na to okazja - rumieni się nieznacznie a ja nie mogę w to uwierzyć. On naprawdę się zarumienił na wspomnienie o naszej ewentualnej randce! To takie słodkie! Uśmiechając się delikatnie, obejmuję jedną ręką chłopaka i układam głowę na jego ramieniu. Jest idealnie.
***
Przez ten wieczór zdążyłam już całkiem nieźle poznać Kubę. Może nasza znajomość nie trwa jeszcze jakoś specjalnie długo, lecz śmiało mogę powiedzieć, że chyba, na pewno zauroczyłam się w tym chłopaku. Kto by pomyślał, że takie głupie wpadnięcie na siebie, dwa razy, może się przeistoczyć w naprawdę przyszłościową znajomość. Czy cokolwiek więcej będzie z tego zauroczenia? Nie wiem. Ale wiem jedno, Kuba jest idealną osobą na przyjaciela. Jestem również pewna, że gdyby Melka miała okazję go poznać, także by mi przyznała rację. Niestety ona w tym momencie świetnie się bawi w towarzystwie siatkarzy, a ja muszę tymczasowo liczyć sama na siebie
***
Podróż do Spały minęła mi wyjątkowo szybko i bez żadnych zbędnych incydentów. Schody zaczęły się dopiero kiedy minęłam znak oznajmiający mi, że znajduję się już praktycznie u celu. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że nie mam gdzie się podziać, a do hotelu gdzie mieszkają obecnie siatkarze niezauważona się nie dostanę. Miałam jeden pomysł, ale do tego potrzebowałam współpracy Moniki. Szkoda tylko, że ostatnio nie zachowywałam się zbyt przyjaźnie w stosunku do niej. Teraz pozostaje mi tylko liczyć na to, że się nade mną zlituje i zechce mi pomóc.
***
Do Moniki starałam się dodzwonić kilka razy, lecz nie odebrała. Cóż, najwyraźniej dziewczyna nawet rozmawiać ze mną nie chce. Trudno, teraz nie mam już wyboru. Wysiadam z samochodu, zabieram moje bagaże z bagażnika a na szyję zawieszam mój kochany sprzęt. Sama nie wiem jakim cudem udało mi się zamknąć bagażnik a następnie włączyć autoalarm, ale jakoś sobie poradziłam. Z dotarciem do recepcji większego problemu na szczęście nie miałam. Niestety kiedy tylko przekroczyłam próg budynku już wiedziałam, że wcale nie pójdzie łatwo. Za biurkiem w recepcji siedziała ta sama dziewczyna. Całkowicie o niej zapomniałam. Zapowiada się bardzo ciekawa rozmowa. Tylko, nie mam jeszcze zielonego pojęcia kto wygra tą wymianę zdań. Mam nadzieję, że tym razem będę to ja. Po prostu muszę zatrzymać się dokładnie w tym budynku.

**Melka**
- Melka idź do pokoju fizjoterapeutycznego po maści rozgrzewające - rozkazał mi Stefan. Wstałam z krzesełka i bez protestów poszłam w wyznaczone miejsce. Kiedy zbliżałam się do recepcji coś zwróciło moją uwagę. Czyjś znajomy głos. Czy to... nie to niemożliwe. Jednak ciekawość zwyciężyła, postanowiłam sprawdzić co się dzieję. Czym bliżej recepcji byłam, tym wyraźniej słyszałam podniesione głosy i byłam już niemal pewna. To Lena. Jednak co ona tu robi?
- Co się tu dzieje? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia. Za biurkiem siedziała nasza ulubiona sekretarka a przed nią stała zdenerwowana Kamińska. Na mój widok uśmiechnęła się delikatnie.
- Ta pani awanturuje się i za wszelką cenę chce zamieszkać w tym hotelu - powiedziała wymachując rękami. Ona zdecydowanie nie lubi blondynki. Nagle coś wpadło mi do głowy.
- Przyszłam tu właśnie w tej sprawie, trener Antiga kazał mi ją przyprowadzić do siebie, przyjechała na jego wezwanie - wypaliłam i podeszłam bliżej.
- Nawet jeśli to prawda to nie mamy wolnych pokoi.
- To akurat nie problem, mogę mieć pokój z drugim fotografem - odezwała się od razu Lena. Minęła jeszcze chwila zanim udało się wszystko załatwić. Razem z blondynką wyszłyśmy z recepcji.
- Co ty tu robisz? - zapytałam od razu.
- Aktualnie stoję - zaśmiała się głośno po czym opowiedziała mi jak się tu znalazła.
- Zawsze wiedziałam że jesteś impulsywna, ale żeby rezygnować z pracy? - śmiałam się z przyjaciółki.
- Nie żałuje, mój były szef był okropny - stanęłyśmy pod drzwiami pokoju Moniki.
- Nie wychodź z pokoju i nie otwieraj drzwi, pamiętaj że nikt nie może Cię zobaczyć - pouczyłam ją.
- Tak jest szefie - zasalutowała rozbawiona.
- Masz szczęście że Igła tego nie słyszał, bo "on tu jest szefem" - powiedziałam przedrzeźniając głos mojego wujka. Przytuliłam ją mocno i niestety musiałam wracać na trening. Dosłownie w ostatniej chwili przypomniałam sobie, dlaczego właściwie wyszłam z treningu. Musiałam cofnąć się do pokoju fizjoterapeutycznego. Kiedy zamykałam drzwi, na korytarzu pojawił się Matt.
- Melka, jak dobrze że cię widzę - zawołał gdy tylko mnie zobaczył. Wyglądał na lekko zdezorientowanego.
- Co się stało? - poczekałam aż do mnie dołączy i ruszyliśmy przed siebie.
- Mogłabyś pokazać mi gdzie jest siłownia? Mamy tam trening i tak jakby zgubiłem się - powiedział zmieszany.
- Jasne, akurat mam po drodze - wydaje mi się że Matt to taki słodki idiota, jest trochę niedorajdą, ale polubiłam go.
- Ratujesz mi życie - zaśmiał się. Szliśmy spokojnie rozmawiając. Naprawdę z łatwością nawiązałam z nim kontakt.
- Dobrze znasz Paula? - zapytał nagle.
- Raczej tak. Poznałam go kilka lat temu przez Krzyśka i od razu się zaprzyjaźniliśmy- wyjaśniłam z uśmiechem. Zdecydowanie Lotman to jedna z bliższych mi osób.
- A Karola? - ciągnął wypyptywanie.
- Kłos to znajomy, znam go kilka dni, polubiłam go, chociaż to idiota - zaśmiałam się na wspomnienie o tym jak niedawno wpadł w szafkę pod pokojem Matta.
-Tutaj jest siłownia, chyba jesteś ostatni - zaśmiałam się i zajrzałam przez otwarte drzwi do sali machając do ćwiczących chłopaków.
- Jestem twoim dłużnikiem - przytulił mnie w ramach podziękowania.
- Dobra, dobra, teraz leć ćwiczyć, żeby nasze orzełki miały z kim grać - zaśmiałam się i wepchnęłam go do sali zamykając za nim drzwi.
- Stefan mnie zabije - powiedziałam do siebie i ruszyłam dalej. Na szczeście do mojego miejsca docelowego zostało tylko kilka metrów.
- Już myśleliśmy że ktoś Cię porwał! - krzyknął Michał Winiarski gdy tylko otworzyłam drzwi sali.
- Przepraszam - powiedziałam lekko zażenowana i usiadłam na krzesełku.
- Dlaczego tak długo cię nie było? - spytał Krzysiek.
- Bo... jak przechodziłam koło kuchni pani kucharka chciała żebym jej coś przyniosła i no... - zaplątałm się w zeznaniach. Nastąpiła chwila ciszy, w czasie której chłopaki przyglądali mi się uważnie.
- Powiedzmy, że Ci wierzymy - odpowiedział w końcu Krzysiek, jednak w jego głosie dało się słyszeć powątpienie.

**Lena**
Minęło kilka ładnych godzin od kiedy pojawiłam się w hotelu, a Moniki jak nie było tak nadal nie ma. Może nie zdążyłyśmy się poznać aż tak dobrze, lecz nie chciałabym aby coś jej się stało. Miałam cichą nadzieję, że jednak jest ona teraz na słynnym wieczorku zapoznawczym z chłopakami. To by oznaczało, że ją zaakceptowali. Może i dziewczyna zgarnęła moją pracę, lecz już mi przeszła złość na nią. Po kilku chwilach kiedy już zdążyłam się lekko uspokoić, ktoś zapukał do drzwi. Uśmiechnięta, z myślą że to Monika, otworzyłam drzwi, całkowicie zapominając o tym co mówiła mi Melka. Uśmiech zamarł na moich ustach, kiedy ujrzałam trzy postacie stojące przed moimi drzwiami. Jak pewnie każdy się domyśla, był to szanowny libero Krzysztof Ignaczak oraz Karol Kłos i nieodłączny Andrzej Wrona. Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam chłopakom drzwi przed nosem, jednak było już za późno. Wszyscy trzej dokładnie mnie ujrzeli. Pozostaje mi się teraz tylko modlić o to, aby reszta się nie dowiedziała. Oh, o czym ja myślę, zaraz w tym pokoju znajdzie się cała nasza reprezentacja. Odsunęłam się powoli od drzwi po czym rzuciłam się na łóżko, stojące bliżej. Ku mojemu zdziwieniu nic podobnego się nie stało. Nie dało się usłyszeć żadnych dźwięków, a to niemożliwe, że oni zachowywaliby się tak cicho. Podniosłam głowę do góry i tylko się utwierdziłam w tym, że jestem w pokoju sama. Westchnęłam z ulgi i położyłam się wygodnie na łóżku, zamykając oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą tak bardzo, że nie usłyszałam jak trzej siatkarze znaleźli się w moim pokoju. Oprzytomniałam dopiero kiedy usłyszałam pełen determinacji głos Igły tuż obok mnie
- Kubiak wierzyć nie chce, że tu jesteś więc wybacz, muszę to zrobić -  cmoknął w powietrze z niezadowolenia - Na trzy! - krzyknął i kiedy odliczanie dobiegło końca kołdra na której leżałam poderwała się do góry a ja razem z nią. Krzyknęłam z przerażenia ale kiedy Krzysiek kazał mi być cicho pod groźbą upuszczenia mnie na podłogę, zamilkłam. Doskonale widziałam co się zaraz stanie. Zaniosą mnie do pokoju Kubiaka i znając Igłę jeszcze nas tam jakoś zatrzymają, żebyśmy mogli pobyć sami. Chwila niesienia mnie w kołdrze sprawiła, że znów poczułam się jak dziecko, co spodobało mi się tak bardzo, że praktycznie jęknęłam z rozczarowania kiedy mnie odstawili na ziemię. Nie pukając libero otworzył drzwi do tymczasowego kubiakowego królestwa i na siłę wepchnął mnie do środka. Od razu w oczy rzuciła mi się postać chłopaka, zgarbiona i jakby smutna. Siatkarz stał przy oknie i wpatrywał się w dal, najwyraźniej nie mając zamiaru się odwracać.
- Nie Igła, nie zamierzam się pojawiać na żadnym spotkaniu zapoznawczym z tą dziewczyną -  praktycznie warknął, myśląc, że jestem Ignaczakiem i kiedy nie odzyskał odpowiedzi zaczęło się w nim gotować - Igła, kurwa, nie rozumiesz, że ja chce żeby moja... - gwałtownie się odwrócił a kiedy zobaczył mnie na środku swojego pokoju urwał swoją wypowiedź - Lena? To naprawdę Ty? On nie kłamał? -  podniósł lekko głos nie mogąc uwierzyć, że to się właśnie dzieje
- Niespodzianka? -  zapytałam niepewnie rozkładając na boki ręce z lekkim uśmiechem - To jak? Przytulisz mnie w końcu na przywitanie? Czy mam tu zapuścić korzenie? - rzuciłam z sarkazmem na co Kubiak od razu zareagował. Szybko zmniejszył dzielącą nas odległość i zamknął moje kruche ciało w swoich objęciach
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś - wymruczał mi do ucha a ja wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi po czym wciągnęłam w płuca te piękne perfumy, które już zdążyłam pokochać.
- Ja też się cieszę - mocniej go objęłam a Kubiak jak gdybym nic nic ważyła podniósł mnie ziemi po czym ułożył nas wygodnie na swoim łóżku. Zdecydowanie mogłabym w taki sposób spędzać wszystkie wieczory.

**Melka**
-Skąd wzięła się tu Lena? - zaatakowali mnie siatkarze gdy tylko przyszłam na kolacje. Skąd oni to wiedzą? Przecież nie domyśliliby się tego.
- O czym ty mówisz? - zapytałam udając zdziwienie. Choć właściwie byłam zaskoczona.
- To dlatego tak długo nie było cię na treningu? Nie udawaj, że nic nie wiesz, widzieliśmy ją - ciągnął Karol. Mówiłam jej żeby nie otwierała nikomu drzwi.
- Może będzie lepiej jak sama wam to opowie - urwałam temat i rozejrzałam się po sali.
- Gdzie Kubiak? - zapytałam nie widząc go przy stole.
- Wita się z Leną - powiedział Igła i uśmiechnął się znacząco. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że oni do siebie pasują. Mam nadzieję, że im się uda.
Na sali panowała dość wesoła atmosfera. Amerykanie rozmawiali przy swoim stole, u nas było podobnie. Aż do czasu.
- Zapomniałem wam o czymś powiedzieć - zaczął bardzo niepewnie Wrona. Wyczuwam problemy.
- Nie strasz nas, tylko mów - ponagliłam go.
- Przed kolacją dzwoniła ta aktorka, nie przyjedzie - nastała chwili ciszy. Nawet siatkarze z sąsiedniego stołu zaczęli spoglądać na nas dziwnie.
- Jak to? - szepnęłam zdenerwowana. Przecież to była główna część naszego planu.
- Jakieś poważne problemy rodzinne, nie da rady w najbliższym czasie - w jego głosie dało się usłyszeć zawód. Miał się tym zająć i znowu nie wyszło. Chociaż właściwie to nie była jego wina. Przy naszym stoliku radosna atmosfera nieco opadła. Każdy z nas próbował wymyślić rozwiązanie tego problemu. Nagle do głowy wpadł mi genialny plan.
- Mam pomysł! - wykrzyknęłam z szerokim uśmiechem zwracając tym na siebie uwagę pozostałych w stołówce siatkarzy.
- Mogłabyś być trochę ciszej - skarcił mnie Krzysiek i pokazał ręką że mam mówić dalej.
 - Potrzebna jest nam osoba, której nie znają Amerykanie. Kobiety, na którą będą pasowały kupione ubrania. Do kogo pasuje wam ten opis? - spytałam dumna z siebie.
- Do aktorki, która nie przyjedzie - wymamrotał Kłos na co przybiłam sobje piątke w twarz.
- I do Leny! - wykrzyknęłam znowu nieco za głośno. Spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Ty jesteś genialna - wyszeptał Winiar i zerwał się z krzesła. Za nim, do drzwi pobiegła reszta naszej reprezentacji.
- Może poczekajcie, aż dokończę jedzenie? - zawołałam za nimi, jednak widząc, że moje protesty nic nie dadzą, wzięłam do ręki kanapkę i pobiegłam za nimi. Oczywiście to bydło zajęło całą windę, więc musiałam, wraz z kilkoma innymi siatkarzami, wtoczyć się schodami. Dotarliśmy przed pokój Kubiaka dokładnie w tym samym czasie.
- Mam nadzieję że nie robicie nic nieprzyzwoitego! - krzyknął Igła wchodząc do pomieszczenia.
- Ignaczak do cholery! Naucz się pukać - Michał oburzył się i podniósł się z łóżka zostawiając na nim samą blondynkę.
- Nie bulwersuj się Dziku - zaśmiał się Kłos - My tu przyszliśmy do twojej dziewczyny.
- Co się dzieję? - spytała Lena, wstając z mebla i podchodząc bliżej.
- Można powiedzieć że mamy dla ciebie nową sukienkę.

*Lena*
- Chyba was pogięło! - podniosłam lekko głos, kiedy chłopcy praktycznie na siłę wpychali mnie w tą sukienkę. Była ona uszyta w starodawnym stylu, chociaż już na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że nikt wcześniej jej nie używał. Wierciłam się jak mogłam lecz nic mi to nie dało. Ja byłam tylko jedna a ich cała kadra. No dobra... Przesadziłam. Jedynie Krzysiu, Winiar, Kłos, Wrona i Kubiak starali się mnie wepchnąć w to obszerne, białe coś, a w tym samym czasie reszta dopracowywała resztę planu.
- Ona nie jest w moim stylu -  jęknęłam kiedy zostałam uwięziona w materiale sukienki.
- Przestań, wyglądasz pięknie -  odezwał się Wrona, robiąc do mnie maślane oczka, za co oberwał od Kubiaka
- Endrju, może lepiej zajmij się już czymś innym, zanim będziemy musieli szukać nowego środkowego - odezwał się roześmiany Winiar, zauważając wrogie spojrzenie Dzika skierowane w stronę Wrony.
- Um, tak, jasne - wymamrotał i chwilę później już go nie było. Na ustach Kubiaka pojawił się zwycięski uśmiech. Brunet nie zastanawiając się długo, z zaskoczenia złapał mnie w talii i przy akompaniamencie śmiechów rozpoczął nasz taniec.
- Zwariowałeś? -  pisnęłam kiedy niespodziewanie wypuścił mnie ze swoich objęć i złapał tuż przed spotkaniem z podłogą - Nienawidzę Cię Kubiak!  - warknęłam na co się zaśmiał i poluzował uścisk przez co wylądowałam na tyłku - Jeszcze będziesz coś chciał - zignorowałam jego wyciągniętą rękę po czym podniosłam się i jeszcze go szturchając ramieniem wyszłam z pokoju. Szybkim krokiem przemierzyłam korytarz i znalazłam się w pokoju Melki, gdzie dziewczyna pomogła mi założyć niewygodne metalowe coś pod sukienkę. Tak wiem, powinno się to zakładać najpierw, ale przecież chłopcy nie mogli sobie odmówić tej przyjemności ubrania mnie w to paskudztwo. Kiedy ubiór był już gotowy, dochodziła godzina 21.30. Melka jeszcze zrobiła mi makijaż, upięła włosy i wybiła godzina 22. Uśmiechnęłam się szeroko wygładzając niewidzialne fałdki na sukni. No to zabawę czas zacząć!
***
Na początku kompletnie nic się nie działo. Najwyraźniej siatkarze z Ameryki chyba aż za bardzo uwierzyli w historię Ignaczaka i postanowili w godzinach nocnych nie wychylać nawet nosów ze swoich pokojów. Na szczęście mieliśmy po swojej stronie także jednego z nich i to właśnie on miał się zająć wyciągnięciem kolegów z kadry na zabawę tego wieczora. To naprawdę nam ułatwiło sprawę. Kiedy po kolei wychodzili że swoich pokojów ja przebiegałam gdzieś w obrębie ich wzroku i zaraz znikałam za ścianą.
- Ej, widzieliście TO? - zawołał jakiś spanikowany głos po angielsku a ja musiałam się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem
- Nie mów, że uwierzyłeś w tą durną historyjkę Ignaczaka - zawołał szyderczo Lotman i zaraz na korytarzu dało się usłyszeć salwę śmiechu. O to właśnie chodziło. Dziękuję Bogu za pomoc Lotmana! Bez niego by nam się nie udało! Kto by pomyślał, że sama historyjka ich tak wystraszy. Na szczęście chwilę później siatkarze z przeciwnej drużyny się oddalili, a nasza kadra mogła przygotować odpowiedni nawiew tak by moja suknia i włosy powiewały lekko. Już nie mogłam się tego wszystkiego doczekać.
***
Nie całą godzinę później, wszytko było już dopięte na ostatni guzik. Małe wiatraczki o dość dużej mocy, sterowane aplikacją w telefonie były porozkładane na mojej ścieżce, a dodatkowo, twarz, ręce i dekolt miałam pomalowane lekko świecącą farbą, by wydawało się, że moja postać migocze w mroku. Do twarzy miałam przyklejony mały mikrofon a głośniczki znajdowały się w każdym możliwym miejscu, pozostając oczywiście nadal niewidoczne. Przez cały czas uśmiecham się od ucha do ucha, ciesząc się z tego, że ta aktorka nie dotarła. W tym momencie mam o wiele ciekawszą rolę, niż gdybym miała się tylko przyglądać całej tej sytuacji. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, Paul zaczął zbierać swoich kolegów, tłumacząc, że powinni już wracać do pokoi, by wyspać się na poranny trening. Oczywiście wszyscy przystali na ten pomysł i całą grupą wyszli ze stołówki. To był znak dla mnie. Wyszłam zza schodów i idąc wyznaczoną trasą zachowywałam pokerową twarz. Oczywiście jak to było w planach moje włosy oraz sukienka powiewały lekko. Kiedy dotarłam na sam szczyt schodów, koło moich stóp zaczęła się zbierać sztuczna mgła, która rozpoczęła wędrówkę ku siatkarzom. Uśmiechnęłam się delikatnie po czym uniosłam nieznacznie suknię do góry i skłoniłam się.
- Witajcie w moim hotelu - odezwałam się a mój głos wydobył się ze wszytkich możliwych stron -  Bawcie się i korzystacie z uroków przyrody wokół, lecz nie zapomnijcie, że tu również ubowiązują zasady. Będę miała was na oku -  zaśmiałam się a mój śmiech rozniósł się echem po całym korytarzu. Siatkarze wydali z siebie przerazone krzyki, niczym z rasowego horroru, po czym zaczęli uciekać w stronę wyjścia z budynku, a my wszyscy, wspólnymi siłami zaczęliśmy zbierać w biegu wszytkie rzeczy. Wpakowaliśmy to co było widoczne do składzika, zamknęliśmy pomieszczenie na klucz i wszyscy razem pobiegliśmy do swoich pokoi w obawie, że trenerzy nas przyłapią. Kiedy znalazłam się w pokoju, który miałam tymczasowo dzielić z Moniką, dziewczyna już znajdowała się w środku.
- Co Ty tu robisz? - pisnęła kiedy się odwróciłam w jej stronę
- Stoję? - rzuciłam z sarkazmem, jednocześnie uśmiechając się lekko na wspomnienie sytuacji z rana. Praktycznie od razu zaczęłam zdejmować z siebie strój, nie przejmując się pytającym wzrokiem dziewczyny, wbitym twardo w moją postać. Skończyłam rozbieranie w łazience i zaczęłam zmywać z siebie lśniącą farbę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przy wykonywaniu wszytkich wieczornych czynności, aż do momentu kiedy znalazłam się w łóżku.
- Musimy jutro poważnie pogadać -powiedziała brunetka po czym odwróciła się do mnie plecami i już się nie odezwała. Mruknęłam tylko coś niewyraźnie po czym zapadłam w sen. To był długi dzień.

***
Witajcie!
Tak wiemy, że rozdział później niż powinien być :/
Nie umiemy tego wytłumaczyć, po prostu tak wyszło :/
Mamy nadzieję, że bardzo się nie gniewacie, bo hej! Właśnie przeczytałyście nowy rozdział!
Z opóźnieniem ale się pojawił :D
Pozdrawiamy i do następnego :*

Raissa&Lune

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział XVI: Kosmitka? Randka? Nawiedzona Spała!

**Lena**
Kolejny dzień jak co dzień, pobudka, poranna toaleta, przebiegniecie wyznaczonej trasy przez park, ponowny prysznic, śniadanie i wyszykowanie się do pracy. Jedynym urozmaiceniem od jakiegoś czasu stały się spotkania, rozmowy i SMSy wymieniane z Kubą. Doskonale zauważam te wszystkie gesty, które kieruje w moją stronę i choć nie znamy się długo, zdecydowanie mi się to podoba. Coraz częściej wkrada się do mojej głowy myśl jak by to było być razem z nim. Niestety gdy tylko o tym pomyślę ta myśl zostaje wypychana z mojego umysłu przez inną myśl. A dokładniej przez myśl, której głównym bohaterem jest Kubiak. Głupie prawda? Nie powinnam mieć wyrzutów sumienia, przecież nie jesteśmy parą. To tylko gra, zabawa. Niestety te argumenty nie trafiają do mojego serca, które nie jest tego samego zdania co rozum. Dlatego idąc wbrew temu wszystkiemu proponuje chłopakowi spotkanie dziś wieczorem. Natychmiast otrzymuje zwrotną wiadomość ze zgodą. Uśmiecham się zwycięsko po czym wchodzę do budynku. Od razu w oczy rzuca mi się puste biurko Moniki. Natomiast moje jest w pełni zawalone notatkami dziewczyny. Co do cholery? Z jakiej racji mam robić co do niej należy? Nie prosiłam się o to. Mimo wszystko,  niczym posłuszny trenowany piesek, zabieram się do pracy. To wszystko do mnie nie podobne. Dawniej już w pierwszym momencie, kiedy tylko to zobaczyłam stałabym w gabinecie szefa mówiąc, że nie będę odwalać za nią roboty, a teraz?  Nawet nie pisnęłam słówka. Nawet wiem czyja to sprawka! KUBIAK! Sam ma podobny charakter, a mnie zmienił. Ja tak tego nie zostawię!  Tylko najpierw muszę się dostać do Spały. Co wcale nie musi być takie trudne. W mojej głowie rodzi się wspaniały plan, który zamierzam zrealizować przy najbliższej nadarzającej się okazji. Już nie mogę się doczekać, aby zobaczyć minę mężczyzny na tą wieść. Najpierw jednak muszę się uporać z tą obróbką. W każdym razie, co jak co ale Monika robi świetne zdjęcia, dużo pracy przy nich nie ma, co mnie niezmiernie cieszy, im mniej tym lepiej. Chęć wprowadzenia planu w życie jest tak pilna, że odpuszczam sobie nawet lunch by tylko jak najszybciej skończyć! Co prawda nie wyrabiam się w godzinach pracy, lecz było warto. Wszystko skończone, notatki poukładane i już mam się zbierać do wyjścia kiedy Rogucki wzywa mnie do siebie. Niechętnie udaje się w dobrze znanym mi już kierunku, cudem powstrzymując się od szurania butami po podłodze.
- Proszę, siadaj - mówi jak zwykle kiedy tylko zamykam za sobą drzwi, a ja jak zwykle wykonuje jego polecanie zapadając się w wygodnym fotelu. Mogło by być dość przyjemnie w tym gabinecie, gdyby nie obecność tej osoby, która w tym momencie świdruje mnie uważnie wzrokiem. Tak, dobrze sądzicie. Chodzi mi tu o mojego szefa. Jego obecność psuje każdą atmosferę i dziwię się, że żona z nim wytrzymuje. Pewnie zastanawiacie się skąd wiem, że Rogucki ma żonę? Otóż odpowiedz jest prosta. Było by o wiele trudniej gdyby nie fakt, że zawsze podczas rozmów, mężczyzna obraca na palcu złotą obrączkę. Może dla kogoś innego ten fakt wydał by się nie istotny i nie zwracał by na to uwagi, lecz ja nigdy nie patrząc mu w oczy zwracałem uwagę na wszystkie jego ruchy. Wracając do rozmowy. Kiedy tylko mój tyłek zapadł się z wygodnym fotelu, dla odmiany zaczęłam patrzeć szefowi prosto w oczy, lekko przekrzywiając głowę i marszcząc przy tym brwi. Najwyraźniej Roguckiemu nie spodobała się moja zmiana nastawienia i szybko odwrócił wzrok. Jego reakcja była lepsza niż się spodziewałam. Niby taki twardziel, a peszy się pod spojrzeniem dziewczyny. Świetnie!
- Mam dla Ciebie nowe zlecenie - mruczy wstając i zaczynając się przechadzać po pomieszczeniu
- Nie - mówię spokojnie
- Słucham? - wydusza po chwili ciszy
- Powiedziałam nie, nie przyjmuje tego zlecenia - wzruszam ramionami
- Słuchaj - zaczyna lecz ja gwałtownie wstaję ze swojego miejsca i opieram dłonie na blacie biurka
- Nie, to niech pan posłucha. Mam dość pana humorków i nie zamierzam ich dłużej znosić, może Pan szukać sobie nowego pracownika ponieważ, ja nie zamierzam tu wracać! - lekko unoszę głos po czym zbieram swoje rzeczy i wychodzę z biura na odchodne jeszcze krzycząc - Odchodzę! - po tych słowach wychodzę z budynku trzaskając drzwiami. Szczerze mówiąc, wcale nie obchodzi mnie gdzie w tym momencie znajdzie tego pracownika, na mnie już nie może liczyć, ale za to chętnie zajmę miejsce Moniki podczas zlecenia w naszej wiosce olimpijskiej. Po szybkim zastanowieniu, teraz kiedy już nie mam pracy, mogę z samego rana jechać do Spały, co jest doskonałym pomysłem. W pierwszym momencie mam ochotę zadzwonić do Melki i powiedzieć, że będę po południu lecz po chwili wpadam na lepszy pomysł. Zamierzam zrobić im niespodziankę!

*Melka*
Rano na śniadaniu usiedliśmy przy stoliku jak najdalej od Obiektu X. Akcja konspiracja to akcja konspiracja, nawet jedzenie nie może tego zepsuć.
- Wczorajszy plan się udał - szepnęłam do osób które nie uczestniczyły w pierwszej części planu.
- Mało brakowało do klapy, Kłos wpadł w szafkę i narobił huku, trzeba było czekać aż Anderson znowu zaśnie - dopowiedział Krzysiek.
- Na swoje usprawiedliwienie powiem, że tej szafki tam wcześniej nie było - Karol podniósł ręce w obronnym geście.
- Idioto, on tam stoi już jakoś 10 lat! - środkowy obraził się i zamilkł. Przynajmniej będzie chwila spokoju.
- Teraz trzeba znaleźć odpowiedni moment, żeby wmówić tym idiotom, że Spała jest nawiedzona - powiedział Winiarski zacierając ręce.
- Może wieczorem urządzimy spotkanie zapoznawcze? To może być odpowiednia chwila - zaproponowałam.
- To jest myśl! Melka ty czasem myślisz! - wykrzyknął Igła.
- Dzięki wujku - wymamrotałam wywracając oczyma.
- Nie pozwalaj sobie na wujkowanie, młoda damo - pogroził mi palcem.
- Karol, mógłbyś się przydać do czegoś i jako nasz najlepszy zwiadowca - nie, wcale nie parsknęłam teraz śmiechem - mógłbyś dowiedzieć się o której przyjedzie Lena.
- Tak, jest szefie - odpowiedział i wstał od stołu.
-To ja tu jestem szefem - krzyknął za nim Igła - I nie wpadnij w szafkę!
Kłos odwrócił się i pokazał mu środkowy palec. Zaśmialiśmy się, bo przecież Kłos jest najlepszym powodem do żartów. Chociaż i tak pod względem nieudolności Pit bywa gorszy. Za to uwielbiam tego idiotę.
- Przebrania gotowe?
- Tak, mam je w swojej szafie - zgłosił się Michał.
- Na twoim miejscu Kubi, nie przyznawałbym się, że mam w szafie sukienki - rzucił Winiar i poruszył charakterystycznie brwiami.
- No wiesz, zawsze mógł mieć tam trupa - zauważyłam.
Nie zdążyliśmy skończyć śniadania, gdy wrócił do nas Kłos.
- Lena będzie ok. 11- oznajmił. Na tą wiadomość usta Kubiaka rozszerzyły się w szerokim uśmiechu a w oczach pojawiły się wesołe ogniki, na co i ja się uśmiechnęłam. Ta dwójka do siebie pasuje.
***
Około 10:40 całą grupą wyszliśmy na dwór. Chcieliśmy przywitać jakoś Lenkę, tym razem bez żadnych niespodzianek. Antiga widząc nas, zdziwił się że o tym wiemy. On jeszcze nie wie czego może się po nas spodziewać.
- Fajnie, że Lena przyjeżdża - powiedziałam stając obok Kubiaka.
- No fajnie - powiedział bez większych emocji, jednak jego wyraz twarzy mówił co innego. Nie mógł przestać się uśmiechać. To było słodkie.
- Jedzie! - krzyknął Wrona.
- To nie jej samochód - zauważyłam.
- Pewnie wzięła służbowy - powiedział Igła i pobiegł do samochodu. Nie minęła chwila i wszyscy otoczyliśmy pojazd. Wtedy wyszedł z niego...ktoś. I tym kimś na pewno nie była Lena. Zapadła chwila krępującej ciszy.
- Hej, jestem..- zaczęła dziewczyna jednak nie było jej dane skończyć. Krzysiek i Winiar podeszli do niej powoli i ostrożnie. Okrążyli ją, podnieśli rękę, odgarnęli włosy, a nawet powąchali. Na koniec w skupieniu przyjrzeli się jej twarzy.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Leną? - zapytał Michał głośno i wyraźnie, jakby dziewczyna była przybyszem z innej planety.
- Jestem Monika i jestem fotografem - wyjaśniła spokojnie.
- To Lena jest fotografem - zdziwił się Kłos.
- Tak, ale ja też - urwała na moment po czym kontynuowała - przyjechałam na miejsce Leny.
Kubiak spojrzał na nią zawiedziony i wrócił do hotelu. Ja zrobiłam to samo.

**Lena**
Kiedy tylko dotarłam do mieszania, wyciągnęłam spod łóżka moją walizkę i zaczęłam się od nowa pakować. Sama jeszcze do końca nie mogłam pojąć co się dzieje. Zawsze byłam spontaniczna, ale żeby aż rzucić pracę, żeby móc się obijać wśród siatkarzy? Chyba do końca zwariowałam. Cóż, spędzanie tyle czasu z tymi mamutami, ile w ostatnim czasie ja spędziłam, nie wróżyło niczego dobrego. Co teraz idealnie można obserwować na moim przykładzie. Szczerze powiedziawszy, nie mam kompletnie pojęcia jakim cudem, cały sztab oraz trenerzy są jeszcze w miarę normalni. Istnieje również możliwość, że normalni oni wcale nie są a tylko dobrze udają, ale wolę sobie tym nie zaprzątać teraz głowy. Kiedy już skończyłam, gdzieś spod ubrań zalegających na łóżku wydobył się dźwięk mojego telefonu. Czym prędzej rzuciłam się na nie i odebrałam. Dzwonił Kuba.
- Cześć - powiedziałam niepewnie przygryzając lekko dolną wargę
- Wszystko w porządku? - zapytał chłopak na wstępie a ja marszcząc brwi przytaknęłam szybko - Równo 20 min temu byliśmy umówieni - przypomina. W tym momencie zrywam się z łóżka jak poparzona i biegnę do toalety.
- Cholera jasna! - krzyczę ze złości na samą siebie - Daj mi 20 min i już jestem - mówię, w myślach modląc się by chłopak się na to zgodził
- Super! To widzimy się za chwilę - było słychać w jego głosie uśmiech. Również się uśmiechając rzuciłam krótkie do zobaczenia i zakończyłam połączenie. Czym prędzej zabrałam się za przygotowania cały czas szczerząc się do siebie. Zapowiada się kolejny udany wieczór.

**Melka**
Około 19 zebraliśmy się wszyscy w pokoju Igły. Tym razem to nie tajne spotkanie Projektu X, tylko wieczorek zapoznawczy z Objektem X. Winiar znowu załatwił jedzenie i picie, a Karol muzykę. Powoli zaczęli pojawiać się siatkarze USA.
- Mela! Chodź tu do mnie rudzielcu - przytulił mnie mocno Paul.
- Jejku, jak ja za tobą tęskniłam - wtuliłam się mocniej w przyjaciela.
- Melka podłącz głośniki - przerwał nam wkurzony Karol. Zaśmiałam się cicho i zajęłam się swoimi obowiązkami. Impreza się rozwijała, chłopaki poznali mnie z nowymi znajomymi. W końcu wylądowałam na kanapie z Lotmanem, Mattem i oczywiście zazdrosnym Kłosem.
- Dzisiaj w nocy wydarzyło się coś dziwnego - zaczął Anderson co wzbudziło moją czujność.
- A ty znowu o tym - mruknął jego kolega z pokoju.
- Opowiadaj - zachęciłam go, wyczuwając okazję do wprowadzenia naszego planu w życie.
- Wydaje mi się że ktoś był u nas w pokoju.
- Ktoś był w waszym pokoju? - powiedziałam na tyle głośno, żeby stojący niedaleko Igła to usłyszał.
- Tak mi się wydaje - odpowiedział nieco zaskoczony moją reakcją Matt. Na szczęście Krzysiek mnie usłyszał i odrazu się do nas dosiadł. Reszta chłopaków widząc co się święci też zebrała się wokół nas.
- Co się dzieje? - zapytał zdezorientowany Amerykanin.
- Bo wiecie... musimy wam coś powiedzieć - odparł poważnie Ignaczak.
- Chłopaki, chodźcie do nas - zawołał resztę Winiarski.
- O co chodzi? - spytał Holt.
- To co wam powiemy może zabrzmieć śmiesznie, ale to prawda - zaczął mój wujek.
-Nie rozumiem - Lotman patrzył na nas ze zdziwieniem.
- Otóż...w Spale straszy - wypalił w końcu Kubiak. Nastała grobowa cisza. Nie trwała ona jednak długo, bo chwili amerykanie wybuchnęli głośnym śmiechem.
- My nie jesteśmy dziećmi, nie wierzymy w takie rzeczy - gdy chłopaki zauważyli że nie jest nam do śmiechu, powoli zaczęli się wyciszać.
- To nie jest żart - powiedziałam całkiem poważnie.
- Możecie nam nie wierzyć - odezwał się Ignaczak grobowym tonem - Ale chociaż wysłuchajcie tego co mamy wam do powiedzenia. Wydarzyło się to zanim wybudowano ten budynek w którym się teraz znajdujemy. Na tych terenach znajdował się niegdyś hotel. Dość popularny. Wiecie, odpoczynek praktycznie na łonie natury w spokoju i ciszy, a dodatkowo w całkiem niezłych warunkach. Nikt na nic nie narzekał. Obsługa była miła i kulturalna, a goście równie uprzejmi. Tym bardziej ludźmi wstrząsnęła seria niewyjaśnionych do tej pory wypadków - zawiesił głos wpatrując się w każdego po kolei - Wszytko zaczęło się w roku 1885. Najpierw zginęła jadna osoba, całkiem przypadkiem. To był zwykły nieszczęśliwy wypadek. Podczas jednego z licznych przyjęć organizowanych w hotelu, kiedy to wszyscy się świetnie bawili, alkohol lał się strumieniami, a jedzenia dla nikogo nie brakowało, pewna dziewczyna, Elizabeth Emre, zagraniczna szlachcianka pokłóciła się ze swym ojcem. Dziewczyna w przypływie emocji wybiegła z sali balowej i wtedy ją ostatni raz widziano żywą. Potem duch nawiedzał hotel, a na brzegu basenu w którym zginęła regularnie pojawiały się mokre odciski stóp, nawet wtedy gdy na basenie nikogo nie było. Innymi słowy duch utrudniał życie pracowników oraz gości. Później kilka osób zginęło w niewyjaśnionych okolicznościach, a na koniec pokojówka popełniła samobójstwo a hotel zamknięto. Jakiś czas później wokół hotelu zaczęto znajdować przedmioty, które nie miały prawa się tam same znaleźć. A co najdziwniejsze, nikt z ludzi zamieszkujących w pobliżu nie potwierdzał wersji, iż ktoś regularnie wynosi na teren hotelu te rzeczy. Wśród ludności zaczęły krążyć plotki, że budynek jest nawiedzony. Nawet w późniejszym czasie zaczęto się skarżyć na muzykę z hotelu. Najczęściej w godzinach nocnych. Mówiono, że słyszano dźwięki imprezy oraz widziano ludzi kręcących się w środku budynku jak i na zewnątrz. Ludność zaczęła się niepokoić, więc wydano decyzję o całkowitej rozbiórce budynku.  Wbrew nakazom nie rozebrano budynku do końca, zostały fundamenty, na których zbudowano nasz ośrodek. Dość długo nic nie było słychać o duchach i wszyscy myśleli, że to już koniec, lecz za każdym razem kiedy przyjeżdża większa grupa osób, duchy znów się pojawiają z chęcią zemsty, za zburzenie miejsca ich spoczynku. Jak widać same fundamenty wystarczyły, by duchy ze starego hotelu przeniosły się do naszego nowego ośrodka - zakończył, doskonale zdając sobie sprawę, że jego historia już podziałała na wyobraźnię wielu amerykańskich siatkarzy.
- Dobra, to co! - Piter klasnął radośnie w dłonie - Bawimy się! - wykrzyknął i sięgnął do wyłącznika światła, lecz zanim jego długie palce zdążyły sięgnąć celu w pomieszczeniu rozległ się chór przerażonych głosów.
- Wiecie co? My to chyba jednak pójdziemy już spać - wyszczerzył się najbardziej wystraszony Anderson - Straciliśmy już ochotę na zabawę - dodał na koniec na co przytaknęli mu wszyscy oprócz Lotmana, który jako jedyny miał rozbawioną minę. On też został spokojnie na kanapię, kiedy jego koledzy z reprezentacji opuszczali pokój w popłochu.
- Paul a Tobie się coś nie pomyliło? - Karol spojrzał na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Fajnie to sobie wymyśliliście -  powiedział ze spokojem.
- My nic nie wymyśliliśmy - oburzył się Krzysiek.
- Spokojnie, ja im nic nie powiem, a wręcz chętnie wam pomogę.
- Brzmi ciekawie - odparłam i usiadłam obok niego na kanapie.
***
Dzień dobry wieczór kochani!
Tak jak obiecałyśmy wracmy do was w piątkowy wieczór z nowym rozdziałem.
Mam nadzieję że chodź trochę się wam spodoba.
Jeśli tak, prosimy was o chociażby krótki komentarz. Zresztą, jeśli wam się nie podoba również nam to powiedzcie, krytyka również jest potrzebna.
Przepraszam was że przynudzam, nie potrafię pisać notek 😸
Nie przedłużając, życzę wam wszystkim miłego weekendu oraz tygodnia.
Do zobaczenia miśki ;*

Raissa&Lune

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział XV: Do "Najlepszej akcji wszech czasów" przygotowania, obiekt X i... Nowe zlecenie?

**Melka**
Jest 6:00 a my siedzimy w pokoju Krzyśka. Ja nie wierzę że tak wcześnie wstałam...
-Amerykanie przyjeżdżają dzisiaj po 21, czas zacząć przygotowania do naszego planu-powiedział Igła przecierając zaspane oczy.
-Przygotowujemy się od kilku dni-przypomniałam.
-A co zrobiliśmy? Jedynie kupiliśmy kilka rzeczy-naskoczył na mnie, a ja w odpowiedzi podniosłam ręce w obronnym geście.
-Trzeba przygotować drabiny-odezwał się Fabian.
-Ja mogę zająć się wentylacją-zgłosił się na ochotnika Pit. Popatrzyłam na niego ze zwątpieniem. Przecież on się tam połamie!
-A ja umówię aktorkę-zaproponował Andrzej.
-Pamiętaj tylko że masz ją umówić, a nie się z nią umówić-zagroził Krzysiek na co każdy się zaśmiał. Kiedy każdy znał swoje zadania rozeszliśmy się do swoich pokoi.
***
O 7:30 wyszłam z łazienki gotowa na nowy dzień. Zanim zeszłam na śniadanie zadzwoniłam do Leny i opowiedziałam jej o przygotowaniach do, jak to mówi Igła, "Najlepszej akcji wszech czasów."
-Szkoda że mnie tam nie ma-powiedziała blondynka ze smutkiem.
-Bez ciebie wkręcanie ich to nie to samo-dodałam. Ta rozmowa była naprawdę krótka bo Lena śpieszyła się do pracy a ja musiałam iść na śniadanie.
Wzięłam naleśniki i tradycyjnie już, sok jabłkowy.
-Zanim poszedłem pobiegać to sprawdziłem ile drabin mamy, myślę że starczy-powiedział od razu Kubiak, obok którego usiadłam.
-A jest jakaś bardzo wysoka?-spytał Igła, na co Dzik pokiwał głową.
Po śniadaniu musieliśmy pójść na trening. Już po 30 minutach na krzesełku obok mnie wylądował Kłos.
-Ty łamago, jak tak dalej pójdzie to na Mistrzostwach Świata nie pograsz długo-zaśmiałam się patrząc jak kurczowo trzyma się za kostkę.
-Nie dobijaj mnie kobieto tylko masuj!-jęknął żałośnie. Posłuchałam jego prośby i rozmasowałam bolące miejsce.
-Mam dobrą wiadomość-powiedział nagle a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Gadaj-zachęciłam go i rozsiadłam się wygodnie na krzesełku.
-Dzisiaj podsłuchałem jak Stefan rozmawiałam przez telefon z kimś z USA-wyszeptał.
-Nie ma w tym chyba nic dziwnego?-zdziwiłam się.
-Oni chcą przeprowadzić u nas sesję zdjęciową a Antiga polecił im Lenkę!-wyrzucił ręce podekscytowany.
-Naprawdę? Boże tak się cieszę że ona znowu tu przyjedzie!-mój humor od razu się poprawił.
-Będę musiała wieczorem do niej zadzwonić-powiedziałam podekscytowana a Karol wrócił do gry.

**Lena**
Do domu wróciłam padnięta, nie miałam nawet siły by wysoko podnosić nogi. Cudem chyba dotarłam na nasze piętro po tych schodach. Na nic kompletnie nie miałam siły wiec kiedy tylko przekroczyłam próg mieszkania zaczęłam zdejmować buty, a torebkę ułożyłam na szafce. Ubrania zaczęłam już zrzucać po drodze do łazienki by szybciej wziąć prysznic. Ten nawał pracy i upały tego lata chyba mnie wykończą.  Nie miałam pojęcia jak sobie z tym poradzić. Zimny prysznic na ochłodzenie jest chyba najlepszą rzeczą. Z ulgą przymknęłam oczy rozkoszując się zimnymi strugami wody spływającymi po moim ciele. Nie wiem ile tam stałam lecz w końcu na moim ciele zaczęła występować gęsia skórka. Szybko zakręciłam kurki z wodą i wyszłam spod prysznica. Owinęłam się szczelnie ręcznikiem po czym wyszłam z łazienki. Od razu zrobiło mi się cieplej. Ale jakoś nie bardzo pragnęłam znów znaleźć się w tym upale. Jęknęłam przeciągle pragnąc już w tym momencie wrócić pod prysznic. Przez ten gorąc zamierzałam przez resztę dnia paradować po domu w samym ręczniku. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie przelatując po kanałach. Niestety nie znalazłam nic ciekawego do obejrzenia więc postanowiłam urządzić sobie krótką drzemkę. Wyłączyłam telewizor i po uprzednim zgarnięciu telefonu ze stolika udałam się do mojej sypialni. Na krześle zostawiłam ręcznik i przebrałam się w moją piżamę. Na szczęście była przewiewna wiec bez problemu ułożyłam się na łóżku, tak by było mi w miarę chłodno. Chwilę leżałam bez ruchu lecz już po kilku minutach zaczęłam się wiercić nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji. Po chwili jednak zamknęłam oczy i zaczęłam odpływać. Pomimo tego upału dość szybko udało mi się usnąć z czego byłam bardzo zadowolona.
***
Obudziłam się pod wpływem dźwięku dzwonka mojej komórki. Pierwsza myśl, która przyszła mi na myśl to ta, że już czas wstawać do pracy. Jednak kiedy tylko otworzyłam oczy wiedziałam, że to nie to. Niemal wyrwałam sobie rękę sięgając po telefon, ale chociaż zdążyłam na czas by odebrać
- Halo? -  mruknęłam ponownie opadając na poduszki
- Cześć Lena, z tej strony Kuba, dzwonię by zapytać czy ta kawa jest nadal aktualna- niepewny głos chłopaka rozlega się w słuchawce
- Jasne, pewnie -  natychmiast się podnoszę całkiem już rozbudzona
- Świetnie, to jeśli nie masz innych planów moglibyśmy wyskoczyć na nią już dziś - mówi niepewnie
- Super - odpowiadam szczerząc się do telefonu
- No to kiedy Ci pasuje? Podaj godzinę i miejsce a ja się dostosuje
- Daj mi godzinę na wyszykowanie się a wybór miejsca zostawiam Tobie
- Dobra to co powiesz na kawiarnię Cynamon?
- Mi pasuje, to do zobaczenia- rzucam i czekam na to samo pożegnanie
- Do zobaczenia -  mówi i rozłącza się. Odrzucam telefon na łóżko i szybkim krokiem, prawie biegiem dostaję się do szafy. Szybko wybieram strój i ubieram się.  Po tym udaje się do łazienki by wykonać lekki makijaż i zrobić lekkie loki. Gotowa idę do kuchni gdzie robię sobie płatki z mlekiem. Szybko pochłaniam mój posiłek i biegnę do łazienki by umyć zęby. Z łazienki udaje się do sypialni skąd zabieram telefon. Zerkam szybko na zegarek by już po chwili udać się do korytarza, gdzie zakładam buty i wyjść na klatkę schodową. Zakluczam mieszkanie i po schodach zbiegam na dół na parking. Wsiadam do auta i odjeżdżam spod bloku. Na miejscu znajduję się przed czasem mimo to w środku już zauważam Kubę. Pewnym krokiem wchodzę do kawiarenki i podchodzę do stolika, który zajmuje chłopak. Witam się z nim buziakiem w policzek i zajmuje miejsce na przeciwko.
- Mam nadzieje, że nie oderwałem Cię od żadnych ważnych zajęć- podrapał się po karku
- Nie, gdyby tak było w tym momencie nie siedziałabym tu - uśmiechnęłam się z zażenowaniem
- No tak - odpowiada uśmiechając się. Dalej rozmowa toczy się już nie tak sztywno jak na początku. Przez cały czas zdążyłam już wypić dwie kawy a godzina zamknięcia lokalu zbliżała się wielkimi krokami.
- Może jutro pobiegamy razem? - zapytał płacąc za nas oboje i zbierając się do wyjścia.
- Było by świetnie, nie lubię biegać samotnie - wyjaśniam w drodze do wyjścia
- To o 6.10 w parku, pasuje?
- Oczywiście - uśmiecham się do niego a on jak gdyby nigdy nic nachyla się w moją stronę i całuje w kącik ust. Dokładnie w tym momencie oślepia mnie błysk flesza i już wiem, że nic dobrego z tego nie będzie. Szybko odsuwam się od chłopaka ale ten zachowuje się jak gdyby nic się nie stało.
- Dobranoc Lenka - mówi i z rękami w kieszeniach oddala się w swoją stronę
- Dobranoc -  mówię oszołomiona już sama do siebie
***
Budzik zadzwonił jak zwykle o 5:30. Wstaje szybko i udaje się do łazienki by odbębnić poranną toaletę. Ubieram się szybko i tym razem bez śniadania oraz słuchawek wybiegam z mieszania. Zakluczam drzwi po czym jak zwykle zbiegam na dół gdzie wykonuję krótką rozgrzewkę. Nie tracąc więcej czasu biegnę w stronę parku gdzie już czeka na mnie Kuba. Uśmiecham się pięknie na powitanie i nie zatrzymując się przebiegam obok niego. Po chwili chłopak dołącza do mnie i razem pokonujemy codziennie przebieganą przeze mnie trasę. Pod koniec żegnam chłopaka buziakiem w policzek i wracam do mieszkania. Drogę na górę również pokonuje biegiem biorąc po dwa schodki na raz. Zatrzymuje się dopiero przed drzwiami by je otworzyć. Zaraz za drzwiami ściągam buty i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i ubieram się w ubrania odpowiednie do pracy. Słońce już wzeszło na dobre i zaczyna się robić coraz bardziej gorąco. W kuchni przygotowuję sobie płatki z mlekiem i szybko je pochłaniam. Zimne mleko z lodówki daje mi tymczasowe ukojenie lecz już muszę biec do łazienki by umyć zęby. Gotowa idę spokojnym krokiem do drzwi, oczywiście po drodze zabierając mój sprzęt z szafki. Wychodzę z mieszkanie, zakluczam je i udaję się na parking do auta. Wsiadam do środka i odjeżdżam kierując się do pracy. Już w momencie przekroczenia progu budynku daje się wyczuć radosną atmosferę.
- Cześć- rzucam do Moniki widząc jej rozpromienioną twarz - Coś się stało? - pytam
- Nie uwierzysz, dostałam zlecenie i to nie byle jakie zlecenie, to zlecenie... -  urywa kiedy drzwi do gabinetu naszego szefa się otwierają
- Pani Leno, zapraszam do mnie -  rzuca niechętnie a ja z niepokojem udaje się do jego gabinetu. Mężczyzna zamyka za nami drzwi i zajmuje miejsce po drugiej stronie biurka - Proszę usiąść - wskazuje mi krzesło na które natychmiast opadam
- Sprawa jest dość delikatna, znów dostałaś zlecenie ze Spały- mówi a ja z radości podskakuję na krześle nie mogąc się doczekać powrotu do wioski olimpijskiej - Tylko, że tym razem Ty nie jedziesz- dokańcza a ja marszczę brwi
- Ale jak to? - pytam - Myślałam, że Stefan prosił właśnie o mnie...- urywam
- Zgadza się, pan Antiga lecz tym razem dzwonił do nas szkoleniowiec reprezentacji USA, nie był zadowolony, ponieważ chciał akurat Ciebie lecz udało mi się go przekonać. Tym razem to Monika weźmie to zlecenie. To tyle, możesz już odejść... - odwraca się do mnie plecami uważając rozmowę za zakończoną. Świetnie, przez jeden głupi filmik już nigdy nie będę mogła wrócić do Spały. Chce mi się płakać lecz zaciskam szybko pięści i wychodzę w jego gabinetu. Wściekła zajmuję swoje miejsce i rozpoczynam prace. Monika kilka razy próbuje rozpocząć ze mną rozmowę lecz za każdym razem piorunuję ją wzrokiem, aż w końcu sobie odpuszcza. Wiem, że to nie ona jest temu winna, ale to ona zamiast mnie spotka się z moimi znajomymi, ona, nie ja będzie przez najbliższy czas w Spale, gdzie ja powinnam być. Kompletnie nie umiem się skupić na pracy i nie zważając na ostrzegawcze spojrzenia Moniki ani na to, że mogę stracić pracę pakuje swoje rzeczy i wychodzę z budynku. " Nareszcie wolność" myślę wsiadając do auta.

**Melka**
W Spale panuje ogromne zamieszanie. Pokojówki i panie z obsługi sprzątają a my bałaganimy. To był ciężki dzień, jednak zrealizowanie tego planu wymaga poświęceń. Jest 19:30 a my znowu wylądowaliśmy w pokoju Igły.
- Wszystko gotowe? Każdy wie co ma robić? - dopytywał Krzysiek.
- Tak jest kapitanie! - zasalutowaliśmy mu ze śmiechem.
- Oni przyjeżdżają dopiero za półtorej godziny, co robimy do tego czasu?-spytał Pit.
- Idź po jakieś jedzenie do kuchni, ty oczarujesz ich swoimi oczami i na pewno ci coś dadzą - rozkazał Winiarskiemu Ignaczak.
- To co oglądamy? - spytałam podekscytowana. Przez nawał obowiązków nie miałam czasu na oglądanie filmów i teraz naprawdę mam na to ochotę.
- Włącz jakiś serial - zaproponował Kubiak.
- Doctor Who! - zaczął radośnie Pit. Boże, co to za dziecko. 
- Dobry wybór - odpowiedziałam i włączyłam jeden z odcinków. Po chwili wrócił Winiar z chipsami, ciastkami i litrami różnych napoi.
- Te oczy działają cuda - odpowiedział dumny z siebie, widząc nasze zdumienie. Gdy byliśmy w połowie odcinka, do pokoju wpadł zdyszany Wrona, który został na dole jako nasz informator.
- Uwaga, uwaga alarm! "Obiekt X" się zbliża, przyjeżdżają wcześniej! - wykrzyczał.
- Wcześniej czyli kiedy?
- Właściwie to właśnie przyjechali - na te słowa zerwaliśmy się z naszych miejsc -Kłos, Melka, idziecie na dół szpiegować -powiedział Krzysiek i zaczął nas wypychać za drzwi.
- Chodź szybciej - poganiał mnie Karol ciągnąc za rękę.
- Idę przecież, ty idioto - wywróciłam oczami. Gdy wreszcie zeszliśmy na dół, w holu stali siatkarze USA wraz z trenerem oraz kierownik Spały. Uśmiechnęłam się widząc kilka znajomych twarzy. Nasze ukrywanie się nic nie dało, ponieważ ktoś nas zauważył. Gdy pozwolono im się rozejść, od razu podszedł do nas Paul.
- Mela, kiedy ja Cię widziałem - Amerykanin podniósł mnie i kilka razy obrócił się ze mną w ramionach, tak, że dosłownie latałam w powietrzu. 
- Też się za tobą stęskniłem - przytuliłam się do niego mocno. Gdy odstawił mnie na ziemię spojrzałam na Kłosa.
- Zamknij usta bo ci mucha wpadnie, Karolku - wyszczerzyłam się do niego.
*Matt*
Podróż była bardzo męcząca, więc razem z Paulem, z którym dzielę pokój, już o 23 położyliśmy się do łóżek. Zaśnięcie nie sprawiło mi problemu. Obudziłem się jakiś czas potem. Miałem wrażenie że usłyszałem huk. Byłem bardzo zaspany i nie miałam siły sprawdzić co to. Gdy zacząłem znów zasypiać, wydawało mi się, że otwierają się drzwi i ktoś staje koło łóżka. Pewnie coś mi się przyśniło.

~*~
Ahoj!
Jak widać to nasz ponowny wielki come back 😎
Tym razem jednak na lekko innych zasadach 😄
Rozdziały będą się pojawić raz w tygodniu; w Każdy Piątek w godzinach od 16 do 20  😘
Śmiało możecie więc zaglądać tu w tych godzinach 💪
Prosimy również o komentarze😎
Nie bądźcie duchami! Zostawcie coś po sobie! 😘
Jeśli chcecie możecie nas również znaleźć tu serdecznie zapraszamy do prześladowania nas :*


Pozdrawiamy cieplutko
Raissa&Lune