piątek, 29 lipca 2016

Rozdział XXVI: Duch w stołówce, rudy potworek i Pani Kadziewicz?

*Melka*
Przed dziewiątą dostałam sms'a od Paula, że wszyscy są już na stołówce. Poszłam po Lene.
- Jak się czujesz jako wreszcie wolna kobieta? - weszłam do jej pokoju z szerokim uśmiechem.
- Mogę bez strachu wyjść na korytarz! - zaśmiała się i związała swoje włosy w kucyk.
- Gotowa? - spytałam, na co blondynka pokiwała głową. Wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się na stołówkę. Oto ostatni punkt naszego planu straszenia i zarazem jego oficjalne zakończenie.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, zatrzymałyśmy się na chwilę pod drzwiami.
- Musisz być ostrożna, podejrzewam, że gdy cię zobaczą mogą cię stratować uciekając - zaśmiała się i weszłam do środka. Tuż za mną szła Lena. Na początku nie działo się nic. Amerykanie byli zbyt zajęci jedzeniem, żeby nas zauważyć. Na szczęście, zanim dotarłyśmy do naszego stołu, zareagował Winiar.
- Cześć dziewczyny! - krzyknął na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę prawie całej stołówki.
- Patrzcie! Tam jest ten duch! - krzyknął Clark i zerwał się z krzesła. Za nim ruszyła reszta. Krzycząc zaczęli biec do drzwi.
- Cisza! - krzyknął Igła, jednak na nie wiele się to zdało. Przed rozkrzyczanych siatkarzy wybiegł Paul.
- Cisza idioci! To nie żaden duch tylko Lena, to wszystko było żartem - dopiero te słowa zatrzymały przerażonych Amerykanów.
- Jak to? - spytał zdezorientowany Matt. Minęła naprawdę długa chwila zanim zrozumieli co się stało. Mimo tego, że byli na nas trochę źli, pod koniec śniadania śmiali się z tego równie bardzo jak my. Gdy wychodziłam ze stołówki zatrzymał mnie Matt.
- Skoro teraz już wiem, że nie ma tu żadnych duchów, może chciałabyś oprowadzić mnie po okolicy? - spytał trapiąc się po karku.
- Chętnie, dzisiaj po waszym ostatnim treningu? - zaproponowałam.
- Pewnie - zgodził się. W tym momencie pojawił się obok nas Karol.
- Melka, za chwilę mamy trening, powinniśmy iść - rzucił i ciągnąc mnie za rękę wyprowadził ze stołówki. Zdążyłam zauważyć tylko, jak Paul przygląda nam się z szatańskim uśmieszkiem.

*Lena*
Wszyscy już dawno zebrali się na trening, lecz ja nadal siedziałam na moim miejscu grzebiąc z mojej jajecznicy.
- Przepraszam? Czy mogłabym już tu posprzątać? - zapytała miła pani z kuchni.  Podniosłam na nią zamglony wzrok
- Tak, tak, oczywiście - odsunęłam od siebie talerz uśmiechając się przy tym
- Wszytko w porządku? - zapytała marszcząc brwi na co odpowiedziałam uśmiechem
- Tak, tak, wszytko w porządku, po prostu muszę przemyśleć kilka spraw - odparłam po czym zabrałam mój telefon ze stolika i opuściłam jadalnię. Miałam zamiar iść do swojego pokoju, ale skoro dopiero niedawno z niego wyszłam, postanowiłam w jakiś inny sposób wykorzystać ten czas wolny. Przekalukowałam w głowie każdą opcję, finalnie decydując się opuścić całkiem ośrodek i pozwiedzać Spałę. Przed wyjściem jednak pobiegłam się przebrać po czym wpadłam na chwilkę na halę do Melki, żeby poinformować ją o moich planach. Niestety jak to ja, nie zauważyłam rozstawionego sprzętu fizjoterapeutów i padłam na podłogę jak długa. Nie byłabym też sobą, gdybym nie uderzyła głową w podłogę, aż mnie zamroczyło.
- O mój Boże - usłyszałam czyjś zduszony krzyk po czym ktoś obrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną.
- Cześć rudy potworku - wyszeptałam jakby to miała być jakaś tajemnica - Mogę tu chwilkę poleżeć? - zaczęłam zamykać oczy - Później wybiorę się na zwiedzanie Spały, wiesz? - wymamrotałam a dziewczyna znów mną potrząsnęła
- Weź się nie wygłupiaj co? Wstawaj w tej chwili! - krzyknął mój rudy potworek, na co zachichotałam lekko
- Wyglądasz zabawnie kiedy na mnie krzyczysz - wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem
- Pomocy, ona serio nieźle przywaliła głową o ten parkiet! - krzyknęła do kogoś, kogo zauważyć nie mogłam. Dopierio po tych słowach zrobiło się całkowicie cicho na co lekko się wzdrygnęłam.
- Dobra, to ja już pójdę - zaczęłam się podnosić kiedy jakieś twarze, których rozróżnić nie mogłam zaczęły się nade mną pochylać
- Chcę iść zwiedzać - mruknęłam niczym mała dziewczynka, przy okazji wypychając wargę do przodu
- Nigdzie nie pójdziesz - stanowczy głos sprowadził mnie na ziemię
- Kim Ty jesteś, że masz zamiar mi rozkazywać? - prychnęłam nie mogąc jednak w pełni skupić wzroku na rozmówcy. W odpowiedzi otrzymałam lekkie warknięcie po czym mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać. Zmrużyłam oczy starając się jakoś wyostrzyć obraz. Udało mi się to dopiero kiedy chłopak był już naprawdę blisko mnie. Wykrzywiłam usta w uśmieszku kiedy Kubiak wyciągnął ręce w moją stronę.
- To, że jesteś większy nie znaczy, że od razu będziesz mógł mnie obmacywać - puściłam mu oczko po chwili już znajdując się głową w dół, przewieszona przez jego ramię
- Co Ty sobie wyobrażasz? - uderzyłam zwiniętą piąstką w jego plecy, pozostając zupełnie zignorowaną
- Trener pozwoli, że odstawię ją do pokoju - odezwał się, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę złości
- Nikt Cię o to nie prosi! - krzyknęłam po czym już opanowanym głosem dodałam - Trenerze, naprawę nic mi nie jest, nie potrzebuję, żeby z mojej winy Michał opuszczał trening, już minęło mi zamroczenie - co prawda, nie widziałam twarzy Antigi, jednak miałam nadzieję, że ten argument do niego trafi.
- Na pewno już wszytko w porządku? - dopytał na co uśmiechnęłam się zwycięsko
- Tak, dam radę sama trafić do pokoju - odparłam
- Dobrze, w takim razie...  Michał postaw ją i wracać do treningu... WSZYSCY! - ostatnie słowo wykrzyczał dając wszystkim do zrozumienia, że trening nadal trwa. Kubiak niechętnie wykonał polecenie trenera na co lekko zakręciło mi się w głowie. W sumie to nie dziwne, skoro wisiałam głową w dół. Uśmiechnęłam się jeszcze raz w podziękowaniu po czym wyszłam z hali. Zwiedzanie rzeczywiście sobie odpuściłam, bo z każdym krokiem mój ból głowy się zwiększał. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w stronę hotelu, co chwilę jednak zamykając oczy, pocierając skronie i zatrzymując się przy tym. Westchnęłam z ulgi na widok recepcji i czym prędzej podążyłam w tym kierunku.
- Przepraszam? - wyszeptałam patrząc na wyjątkowo mało urodziwą kobietę - Czy mogłaby pani mi podać coś na ból głowy?
- Jaka pani? - zapytała kobieta, dość męskim głosem jak na mój gust - Łukasz jestem... Kadziewicz - dopiero po tej uwadze zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście ma rację. Miałam ochotę przybyć sobie faceplam, lecz nie miałam na to siły.
- Ah tak... W porządku... Co Tu robisz? - zwróciłam się do niego bez żadnych zwrotów grzecznościowych zaciskając ponownie oczy
- Chwilowo pracuje, ale...  - urwał na chwile po czym zmienił całkowicie temat, opuszczając również swoje stanowisko pracy - Dobrze się czujesz? - zadał pytanie łapiąc mnie delikatnie za ramię
- Nie bardzo - dałam radę jeszcze wyszeptać po czym wpadłam bezwładnie w ramiona mężczyzny.

*Melka*
Gdy trening miał zbliżać się ku końcowi, na hale wpadł przerażony Kadziewicz.
- Dziewczyna...  zemdlała... ratunku! - krzyczał spanikowany. Od razu zerwałam się na równe nogi. Byłam pewna, że chodzi o moją przyjaciółkę.
- To może być Lena! - pisnęłam i rzuciłam się biegiem do wyjścia, za mną ruszyła reszta. Łukasz zaprowadził nas do recepcji a naszym oczom ukazała się blondynka leżąca nieruchomo na ziemi.
- Dzwoniłeś na pogotowie? - rzucił Igła do swojego przyjaciela klękając koło Leny.
- Jeszcze nie - odpowiedział mu szybko.
- Idioto, to na co czekasz?! - krzyknął do niego. Nie minęła sekunda a telefon na pogotowie został wykonany.
- Zobaczcie... rusza się -  szepnął Kubiak i klęknął koło niej a ja dołączyłam do niego. Po chwili Lena z trudem otworzyła oczy.
- Nie ruszaj się, pogotowie już jedzie - szepnęłam łapiąc ją delikatne za dłoń. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się zdezorientowana.
- Kim jesteście? Gdzie ja jestem? - wydusiła lekko przestraszona. Otworzyłam szeroko oczy.
- Pogotowie już jest - krzyknął Pit, który czekał przy drzwiach.

***
Hej, hi, hello! :D
Witamy serdecznie w kolejnej odsłonie naszego bloga :P
Rozdział może niezbyt bogaty w treść, ale to na pewno się rozwinie :D Możecie nam wierzyć, my jeszcze tu namieszamy *szatański śmiech* i to pewnie nie raz ^^
Takie już właśnie jesteśmy! :*

Mamy nadzieję, że chociaż cień uśmieszku pojawił się na waszych twarzach przy naszej nowej, kochanej, niezbyt urodziwej recepcjonistce : Pani Łukaszce Kadziewicz XD

Mówiąc o uśmiechu:

Z całego serducha dziękujemy Madwoman. za każde słowo zostawione na tym blogu! :*
Czytając twoje komentarze na naszych twarzach od razu wykwitają wielkie uśmiechy i z niecierpliwością czekamy na każdy kolejny komentarz ^^

Udanych wakacji i widzimy się za tydzień! :D

Pozdrowienia
Raissa & Lune

piątek, 22 lipca 2016

Rozdział XXV: Nowy recepcjonista, wypełnienie straszenia i zapomniane spotkanie

*Krzysiek*
Cały poranek przed wykonaniem planu, Stefan dał nam wolne więc postanowiłem wykorzystać ten czas na robienie żartów... wszystkim możliwym ludziom. Oczywiście nie robiłem tego sam. Pomagał mi jak zwykle niezawodny Łukasz Kadziewicz, który to wczoraj postanowił nas tu odwiedzić. Nie obyło się oczywiście bez żartów typu schowanie komuś ciuchów lub podłożenie pierdzącej poduszki, ale znalazły się też bardziej wredne żarty typu podkładanie ludziom balonów z wodą pod tyłki, rzucanie podobnymi balonami lub po prostu częstowanie wszystkich przechodzących ciastkami Oreo z pastą do zębów zamiast kremu. Z tym ostatnim wiąże się też dość zabawna historia. Ludzie różnie reagowali na te ciastka, zazwyczaj śmiechem lecz jednej osobie nasz mały żarcik nie przypadł do gustu. Tą osobą była oczywiście dziewczyna z recepcji. Wzięła do ust nasz specjał po czym wszystko wypluła na dłoń i szybko pobiegła do toalety. W tym czasie my zaśmiewaliśmy się do łez, lecz przestało nam być do śmiechu kiedy dziewczyna wróciła... I co gorsza nie była sama.
- Ignaczak... Mogłem się tego spodziewać - pokręcił głową zrezygnowany Stefan po czym przeniósł wzrok na mojego towarzysza -  Kadziewicz? - zapytał zdziwiony -  Co Ty tu robisz?
- Ja trenerze... wpadłem odwiedzić kumpla - wyszczerzył się
- Świetnie... To będziesz miał do tego dużo czasu. Pogadam z kim trzeba i ładnie sobie tu posiedzisz na recepcji zamiast pani Kamili przez następne dwa dni - odezwał się surowym głosem -  A my, Ignaczak widzimy się na treningu, dodatkowe 30 okrążeń już będzie na Ciebie czekać - dokończył przenosząc wzrok na mnie. Obaj z Łukaszem popatrzyliśmy na siebie przerażeni, mając nadzieję, że trener żartuje. Niestety wszytko stało się rzeczywistością kiedy dziewczyna zaczęła zbierać swoje rzeczy i odeszła wraz z francuzem do wyjścia. Nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko wykonać rozkaz Stefana. Nie przyszło mu jednak do głowy, że zostawienie nas w pobliżu kluczy do wszystkich pokoi, dodatkowo mając całą bazę zakwaterowanych nie jest zbyt dobrym pomysłem...

*Paul*
Zgodnie z planem, przed popołudniowym treningiem Antiga wybrał się na pogawędkę z naszym trenerem. Na początku Speraw nie był przekonany do tego pomysłu lecz finalnie zgodził się na naszą małą zamianę i co się z tym wiąże pomógł nam, chociaż nieświadomie, w końcowej realizacji planu. Chłopaków w ogóle nie trzeba było przekonywać do zmiany miejsca treningu, ba... Kiedy trener oznajmił wszytkim, że zamiast siłowni dziś mamy basen wybuchła powszechna radość. Siatkarze nie byliby sobą, gdyby wśród tej radości zabrakło żartów z Polaków, że dali się na czymś przyłapać i mają karę. Oczywiście, żeby stwarzać pozory, ja również się do nich dołączyłem, chociaż moja radość była spowodowana zupełnie czym innym. Kiedy trener w końcu zwrócił nam uwagę, żebyśmy się zbierali na trening, wszyscy momentalnie zerwali się na równe nogi i biegiem rzucili się do swoich pokoi po potrzebne rzeczy.
***
Gdy razem z Mattem znaleźliśmy się na korytarzu prowadzącym na basen, zatrzymałem go.
- Trener mówił, żebyśmy przyszli na basen wszyscy razem - powiedziałem po czym usiadłem na podłodze pod ścianą.
- Niby dlaczego? - spytał, jednak bez protestów usiadł koło mnie. W duchu modliłem się, żeby reszta chłopaków była równie łatwa do współpracy. Nie minęło dziesięć minut, gdy wszyscy siatkarze zgromadzili się w korytarzu. Teraz pozostało czekać.
- Ch..chłopaki co się dzieje? - powiedział drżącym głosem Troy wskazując na drzwi. Tam zaczęła pojawiać się postać wysokiej kobiety, ubranej w sukienkę. Na jej ustach pojawił się uprzejmy uśmiech i zaczęła kiwać do nas palcem zapraszając nas do środka. Nie minęła chwila i postać zaczęła sie rozpraszać. Chłopaki stali w szoku, nie byli w stanie krzyczeć. Naprawdę trudnym wyzwaniem było udawać przerażenie i się nie roześmiać.
- Co tu tak stoicie? Marsz na besen! - krzyknął trener, gdy tylko się pojawił. Otworzył drzwi na basen i zaprosił nas do środka gestem dłoni.
- Trenerze...nie wiem czy to dobry pomysł - wyjąkał Carson.
- Nagle zmieniliście zdanie? Trochę za poźno, marsz na trening - rozkazał. Przerażeni siatkarze powoli zaczęli przekraczać próg basenu.
***
Wszystko toczyło się zgodnie z planem.
Gdy trening trawał już około pół godziny, a siatkarze zdążyli ochłonąć, przyszedł Antiga i poprosił aby trener z nim gdzieś poszedł.
Gdy Speraw wyszedł, wszystko się zaczęło. Nagle zgasły światła a jacuzzi zaczęło pracować. Oczywiście siatkarze na początku nic sobie z tego nie zrobili lecz zamiast dalej trenować, według zaleceń trenera, postanowili zacząć się bawić niczym małe dzieci. Nie obyło się oczywiście bez pluskania siebie nawzajem wodą oraz podtapiania. Niestety, najwyraźniej nie wszytko poszło zgodnie z planem, ponieważ przez dłuższy czas nic się nie stało. Zacząłem się naprawdę niepokoić kiedy nasze show właśnie się zaczęło.
Nieznacznie się uśmiechnąłem, kiedy w jacuzzi wyświetlił się trójwymiarowy hologram blondynki w starodawnej sukni. Uśmiechała się przyjaźnie i mogłoby się wydawać, że jest to uśmiech dobrotliwej matki obserwującej rozbrykane dzieci, lecz pozory bardzo w tym przypadku miały zmylić.
- Ch... Chłop...paki - wyjąkałem wskazując roztrzęsionym palcem na hologram - Patrzcie! - podniosłem nieznacznie głos i to w zupełności wystarczyło. Wszytkie oczy zwróciły się w kierunku, który im wskazałem.
- Ah, nie przeszkadzajcie sobie, dobrze czasem popatrzeć na zabawę - głos rozległ się jakby zewsząd, chociaż wiedziałem, że rozlega się z głośników - Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak nudno jest w tym ośrodku, z daleka od wszelkiej cywilizacji - kontynuowała nadal mając uśmiech na ustach, który, im dłużej na wszystkich 'patrzyła', stopniowo zanikał - Być może to zły pomysł, lecz możecie tu ze mną zostać - szatański uśmieszek wkradł się na jej usta. Postać wyciągnęła rękę w stronę krawędzi basenu, po czym ruchem nadgarstka 'sprawiła', że pokrywa mająca zakrywać basen zaczęła pracować i przesuwać się w naszym kierunku -  Nie bójcie się, ja tylko pragnę towarzystwa - wybuchnęła szatańskim śmiechem, który odbijał się w naszych uszach. Nagle siatkarze jak oparzeni zaczęli krzyczeć i przepychać się między sobą, by jak najszybciej wydostać się z basenu i jak przypuszczam z tego budynku a także z tego ośrodka. Tak bardzo pragnąłem się teraz roześmiać, lecz nie mogłem sobie na to pozwolić, to prawdopodobnie zniszczyłoby całą akcję. Nie miałem większego wyboru. Razem z pozostałymi zacząłem krzyczeć i pchać się do krawędzi. Kiedy wszyscy już wyszli z basenu, pokrywa nagle zaczęła się cofać, hologram znikł, światła się zapaliły a jacuzzi się wyłączyło, lecz nikt, nie licząc mnie nie zwrócił na to uwagi. Wszytko odbywało się zgodnie z planem. Chłopaki nadal w wielkim szoku zaczęli biec do drzwi, które dosłownie przed chwilą się otworzyły. Stał w nich nikt inny jak nasz trener oraz Antiga. Obaj patrzyli na wrzeszczących z widocznym szokiem w oczach. Siatkarze, nawet nie zauważając stojących tam, zaczęli się przepychać by jak najszybciej oddalić się z tego miejsca. Ja biegłem ze wszytkich najwolniej spodziewając się, co zaraz nastąpi. I wcale się nie pomyliłem. Speraw natychmiast podniósł głos, przywołując wszystkich do siebie. Nie mając wyboru powoli się zbliżyliśmy, oczywiście oglądając się uważnie na boki.
- Co to ma znaczyć? To ma być wasz kolejny 'śmieszny' żart? - zaczął krzyczeć naprawdę głośno lecz dokładnie wtedy za jego plecami wyświetlił napis wyglądający jakby został napisany na ścianie odręcznie. Jego przesłanie było proste 'To jeszcze nie koniec, jeszcze się spotkamy '. Pierwszy zauważył to Troy, który nie myśląc długo wskazał na napis palcem po czym pisząc, niczym mała dziewczynka, zaczął uciekać. Wszyscy zdążyli tylko zerknąć na to i znow rzucili się do ucieczki wrzeszcząc w niebogłosy. Przez ramię ujrzałem tylko jak Speraw odwraca się, by zobaczyć na co wszyscy wrzeszczeli, lecz jedyne co ujrzał to idealnie była ściana. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem po czym pognałem dalej za resztą naszej reprezentacji.

*Lena*
Naszej radości oraz śmiechom nie było, zdaje się, końca. Inaczej mówiąc, w naszym małym pomieszczeniu, gdzie nadzorowaliśmy całą akcję, panowała radosna atmosfera. Krzysiu oczywiście wszytko nagrywał, mówiąc, że bedzie z tego wspaniały materiał na Igłą Szyte i pierwszy raz nikt nie protestował. Mieliśmy się już zbierać do wyjścia kiedy ktoś zapytał do drzwi. Wszyscy zamarliśmy w bezruchu, a każdemu pewnie przez myśl przeszło, że to już nasz sromotny koniec, że ktoś się dowiedział i wszyscy mamy przesrane. W pomieszczeniu nagle zapadła grobowa cisza. Nawet oddechy zostały wstrzymane w oczekiwaniu. Po czasie, który wydawał się wiecznością, drzwi zaczęły się otwierać i stanął w nich...
- Kuba? - zapytałam marszcząc brwi - Co Ty tu robisz?
- Zaprosiłaś mnie przecież na spacer, spóźniłem się trochę, ale jestem - podrapał się zmieszany po karku a ja miałam ochotę przybyć sobie mentalnego plaskacza w czoło. Kompletnie o tym zapomniałam.
- Ah no tak, wybacz - podeszłam do niego po czym rozpoczęłam standardowy proces zapoznania chłopaka z siatkarzami, nie zapominając również o Melce.
- Sporo o Tobie słyszałem - powiedział Kuba podając rękę rudej, która uśmiechając się pięknie odpowiedziała
- Chciałbym powiedzieć to samo, ale nie mogę - szturchnęłam ją w bok na co zmroziła mnie wzrokiem - No co? Przecież taka prawda - oddala mi. Nie musiałam również dużo czekać aż obok nas zjawiły się ostatnie dwie osoby, których jeszcze nie zdążyłam przedstawić. Był to oczywiście Krzysiek oraz Kubiak
- Jestem Krzysiek - odezwał się Igła wyciągając do Kuby dłoń - A to jest Michał, chłopak Leny - wyszczerzył się po czym popchnął na mnie przyjmującego tak, że wylądowałam w jego ramionach, ratując się przed upadkiem -  Prawda, że dobrana z nich para? - puścił mu rozbawiony oczko, na co Melka praktycznie wybuchnęła śmiechem. Ja natomiast posłałam chłopakowi zdenerwowane spojrzenie, następnie mrożąc Ignaczaka wzrokiem i zaczęłam się subtelnie wyplątywać z objęć Kubiaka.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka - popatrzył na wszystkich zdezorientowany, jednak spojrzenie zatrzymując finalnie na mnie
- My nie ... - zaczęłam lecz widząc zainteresowane spojrzenie Ignaczaka przerwałam -... nie mieliśmy okazji o tym pogadać - zakończyłam, wymyślając na szybko
- Oh w porządku - odezwał się a ja natychmiast poczułam wyrzuty sumienia
- To może chodźmy już na ten spacer? - posłałam mu błagalne spojrzenie jednocześnie szturchając Kubiaka, żeby mnie puścił. Chłopak uczynił to niechętnie, a ja dopiero teraz zauważyłam, że przez całą rozmowę nie odezwał się ani słowem. Wychodząc z Kubą spojrzałam jeszcze na Kubiaka, który właśnie odwrócił się od nas plecami i oparł dłonie o konsolę z wszytkimi przyciskami kontrolującymi urządzenia na basenie. Patrząc na niego takiego, momentalnie przed oczami stanęła mi sytuacja, kiedy stał załamany przy oknie, kiedy to Monika przyjechała zamiast mnie do Spały. Zatrzymałam się w miejscu po czym zawołałam Kubę by chwilę na mnie poczekał i przebiegłam znów całe pomieszczenie aby w końcu przytulić się do Kubiaka. Momentalnie owiał mnie zapach jego perfum na co uśmiechnęłam się nieznacznie po czym jak gdyby nigdy nic odwróciłam się i odeszłam. Tym razem, przy wychodzeniu towarzyszyło mi zaskoczone spojrzenie Michała. To pozwoliło mi dołączyć do Kuby z wielkim uśmiechem na twarzy, co nie umknęło uwadze chłopaka.
- Więc... - zaczął Kuba - Ty i ten Michał, tak?... Jesteście parą? - dokończył a ja zauważyłam, że znów zaczął się denerwować
- Nie - odpowiedziałam po czym złapałam za rękaw bluzy chłopaka i podciągnęłam go w stronę altanki tak, żeby nikt nas nie słyszał
- Ja i Kubiak nie jesteśmy parą - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie chłopaka, co również nie pozostało niezauważone.
- Co nie zmienia faktu, że chyba oboje tego chcecie - skrzywił się lekko po czym złapał mnie delikatnie za ramiona i spojrzał mi głęboko w oczy - Może nie znamy się długo, ale nie mam zamiaru stać na drodze do twojego szczęścia Lena, po prostu... Po prostu daj znać, gdyby to naprawdę był koniec - wypuścił mnie z uścisku po czym odwrócił się i zaczął odchodzić - Sam trafię na parking - machnął ręką i zniknął za linią drzew. A ja nadal oszołomiona stałam w tym samym miejscu. Moje myśli w tym momencie naprawdę szalały i miałam wrażenie, że moja głowa lada chwila może eksplodować.
- Lena, tu jesteś - ktoś praktycznie krzyknął, wzbudzając mnie z zamyślenia. Rozejrzałam się i zaskoczona spostrzegłam, że zrobiło się już naprawdę ciemno - Powinnaś już dawno być w swoim pokoju - upomniał mnie ze śmiechem Antiga, na co ja poczułam się jak skarcona mała dziewczynka.
- Oczywiście trenerze - wydukałam po czym nadal nie do końca rozbudzona ruszyłam do mojego pokoju.
- Wszystko w porządku? - usłyszałam na co kiwnęłam głową
- Tak, w porządku - oparłam po czym całkiem się oddaliłam.

***
Witajcie,
...
I cóż, to by było chyba na tyle z tego co zaplanowałam wam przekazać :D
Jak już pewnie zauważyłyście...  *Tak Lune, notka jest pod rozdziałem, bardzo mądrze, brawo Ty!*... plan wystraszenia amerykańskich siatkarzy pojawił się już w tym rozdziale XD
Mamy nadzieję, że nie wyszło to najgorzej, bo musicie wiedzieć, że wymyślanie tego zajęło nam dość sporo czasu :/
Oczywiście, swoje opinie możecie zostawić w komentarzach pod spodem, a jeśli chcecie jesteśmy także dostępne na tt więc zapraszamy serdecznie! *Dobra Lune, ogarnij dolny tył i nie przynudzaj... wszytkie czytelniczki umrą z nudów czytając to... *
No to byłoby na tyle, moja wewnętrzna ja jest dziś bardzo marudna...  *Więc gdyby ktoś miał jakąś dobrą czekoladę to może podrzucić :3*

Udanych wakacji misie :3 *A dokładniej tygodnia bo w następny piątek również się widzimy :D*

Pozdrawiamy serdecznie,
Raissa&Lune

piątek, 15 lipca 2016

Rozdział XXIV: Plan Stefana, Dominika w więzieniu i rumak

*Melka*
Wśród Polskich siatkarzy panowało zamieszanie. Razem z Kubiakiem korygowałam Kłosa, który stojąc na drabinie próbował podłączyć odpowiednie kabelki.
- Naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć, Lena naprawdę dziwnie się zachowuje - mówił Michał drapiąc się zamyślony w głowie.
- Porozmawiajcie szczerze - zaproponował Kłos. Nie chciałam się w to mieszać, to powinny być tylko i wyłącznie ich problemy, jednak niepokoiło mnie zachowanie Leny. Jesteśmy przyjaciółkami i potrafię wyczuć, że coś jest nie tak.
-Tak, musicie porozmawiać - poparłam Karolo, na co on uśmiechnął się dumnie - Tylko wiesz Kubi, całkowicie szczerze - zaznaczyłam.
Kiedy kable były rozwieszone, ruszyłam w stronę piętra Amerykanów, aby wykonać kolejną cześć zadania.
Zapukałam do pokoju Paula z nadzieją, że jest sam. Niestety los mi dzisiaj nie sprzyja. Na jednym z łóżek siedział Matt.
- Cześć chłopaki - przywitałam się uprzejmie i usiadłam na drugim łóżku.
Lotman krzątał się po pokoju wyraźnie czegoś szukając. Mówił w tym czasie o przeróżnych głupotach. Starałam się dawać mu przeróżne znaki, jednak on nic nie widział. Po około 20 minutach, zdenerwowana wyjęłam z kieszeni telefon.
Wiem, że być może to niegrzeczne, jednak byłam zdesperowana i miałam naprawdę mało czasu. Napisałam do niego sms'a.
Nie minęły 2 minuty, kiedy Paul odczytał wiadomość i spojrzał na mnie w zamyśleniu.
- Matt, idź zapytać chłopaków jakie mają plany na wieczór, możemy obejrzeć wspólnie jakiś film czy coś.
- Ech, okej - siatkarz westchnął i niechętnie opuścił pokój.
- Opowiadaj! - rozkazał gdy tylko drzwi zamknęły się za Mattem.
Po wkrótce opowiedziałam mu o naszych planach.
- To jest genialne! - klasnął w ręce z szerokim uśmiechem.
- Bo to plan Stefana - powiedziałam, jakby to była najrzadziej oczywista rzecz na świecie.
- Co prawda to prawda - zgodził się ze mną.

*Lena*
Od kilku minut bezczynnie siedziałam na łóżku, oczywiście w rękach trzymając mój telefon. Chciałam zrobić coś pożytecznego, np. pomóc reszcie w przygotowaniach, lecz nie mogłam pojawiać się tak po prostu na korytarzach. Istnieje przecież to głupie ryzyko, że ktoś nieodpowiedni mnie zauważy. Westchnęłam zrezygnowana i rzuciłam się na łóżko. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, lecz właśnie wtedy drzwi do mojego pokoju zaczęły się otwierać.
- Puk, puk - odezwała się Monika delikatnie stukając w powłokę drzwi - Nie przeszkadzam?
- No co Ty - od razu się podniosłam i złapałam za rękę dziewczyny wciągając ją do środka - Cieszę się, że jesteś - powiedziałam zatrzaskując drzwi
- Od kiedy się przeniosłaś, nie mam co robić w tym pokoju - zaczęła marudzić a ja roześmiałam się.
- Doskonale wiem o czym mówisz - rozłożyłam ręce chichotając cicho.
- Więc co robimy? - zaczęła poruszać sugestywnie brwiami
- Szczerze? Nie mam pojęcia - opadłam na łóżko obok niej
- Wiem, że to dziecinne... - zaczęła pesząc się
- A kto powiedział, że nie możemy się czasem bawić jak dzieci? - mruknęłam szturchając ją w ramię - Skoro siatkarze mogą to my tym bardziej. Kontynuuj - zachęciłam ją
- Dobra, będzie nam potrzebna książka telefoniczna - zaczęła a ja już wiedziałam o co jej chodzi. Wybuchnęłam śmiechem po czym zajrzałam do szafeczki pod telewizorem. Było to w sumie jedyne miejsce, gdzie mogła się znajdować takowa rzecz. Niestety nic nie znalazłam więc usiadłam zrezygnowana na łóżku. Na szczęście po chwili wpadł mi do głowy kolejny szatański plan
- Wiesz co? Znalazłam fajniejszą zabawę! - zaczęłam podskakiwać jak mała dziewczynka. Miałam numery do wszystkich siatkarzy z naszej kadry, więc czemu by tego nie wykorzystać? - Zadzwoń pod ten numer - podsunęłam jej mój telefon.
- Nie mówisz poważnie? Przecież jak Ignaczak się dowie, że to ja to mnie zabije- wybuchnęła śmiechem lecz po chwili zaczęła coś robić w telefonie - Ustawiam na zastrzeżony - mrugnęła do mnie prawie płacząc ze śmiechu po czym zabrała się za wstukiwanie numeru. Po chwili przyłożyła urządzenie do ucha w cierpliwie czekała oczywiście przyjmując poważną minę i jak sądzę opanowany głos.

*Krzysiek*
Leżałem spokojnie na łóżku już po prysznicu, odpoczywając po treningu. Zamknąłem zmęczone powieki z zamiarem ucięcia sobie drzemki lecz mój spokój nie trwał długo. Po chwili mój telefon zaczął buczeć i grać dobrze już mi znaną melodię. Oznaczało to, że ktoś się do mnie dobija. Westchnąłem ciężko po czym nie patrząc kto dzwoni odebrałem.
- Słucham?
- Dzień Dobry z tej strony sierżant Kinga Machnik z Komendy Wojewódzkiej w Rzeszowie. Czy rozmawiam z Panem Krzysztofem Ignaczakiem? - odezwał się niezwykle opanowany damski głos w słuchawce. Słysząc ostatnią część zdania momentalnie się podniosłem z łóżka i zacząłem krążyć po pokoju.
- Tak, to ja, o co chodzi?- odpowiedziałem automatycznie a w mojej głowie zaczęły się pojawiać najróżniejsze scenariusze.
- Proszę pana, dzwonię w sprawie pańskiej córki, Dominiki. Jest ona teraz z nami na komisariacie. Istnieje taka możliwość, żeby pan przyjechał? Niestety nie możemy się skontaktować w tym momencie z pańską żoną a sprawa musi zostać wyjaśniona.
- Oczywiście - przełknąłem głośno ślinę - Niestety jestem teraz poza miastem więc podróż trochę zajmie.
- Oczywiście, rozumiem, w takim takim razie będziemy na pana czekać, do widzenia
- Do widzenia - pożegnałem się i zakończyłem połączenie. Nie czekając ani chwili dłużej, w samych bokserkach, wybiegłem z mojego pokoju i skierowałem się po pokoju trenerów. Zastukałem szybko w powierzchnię a kiedy usłyszałem pozwolenie, niemal natychmiast znalazłem się w środku.
- Trenerze! Muszę jak najszybciej jechać do domu! - krzyknąłem - Córkę mi w więzieniu zamykają!- zacząłem wychodzić lecz Stefan mi w tym przeszkodził łapiąc mnie za ramiona i zawracając.
- Siadaj - rozkazał po czym kontynuował - Jesteś na 100% pewny, że tak jest? - zapytał
- Tak! Trenerze... z policji do mnie dzwonili - zacząłem się ponownie podnosić lecz trener znów mnie zatrzymał.
- Zanim stąd wyjedziesz zadzwoń do żony - poklepał mnie przyjaźnie po ramieniu i pozwolił iść. Biegnąc truchtem do pokoju wybrałem numer Iwony. Odebrała po 3 sygnałach.
- Iwonka! - krzyknąłem bez przywitania - Jedź na komisariat, córkę nam w więzieniu zamykają! - wpadłem jak burza do pokoju przy okazji prawie się przewracając
- Krzysiek, o czym Ty mówisz? Dominika siedzi właśnie przed telewizorem i ogląda bajki - wyjaśniła spokojnie a ja mógłbym dać sobie rękę uciąć, że w tym momencie marszczy brwi - Ktoś sobie z Ciebie żarty robi! - wybuchnęła śmiechem a po chwili dało się usłyszeć w tle głos Dominiki pytający dlaczego jej mama tak się śmieje. Kobieta wyjaśniła dziewczynce po czym znów zwróciła się do mnie - Dorwij tego dowcipnisia kochanie, trzymamy wszyscy kciuki - cmoknęła do słuchawki - Kocham Cię
- Też Cię kocham - odpowiedziałem zgodnie z prawdą po czym pożegnałem się z żoną i zakończyłem połączenie.
Zdecydowanie muszę się dowiedzieć kto to! Moje poszukiwania zacznę od naszych towarzyszek, bo takie żarty są bardzo w ich stylu. Jeśli to nie Lena i /lub Melka to sprawa trochę się skomplikuje, ale ja na pewno się dowiem.

*Melka*
Wychodząc z pokoju Lotmana napotkało mnie coś dziwnego. Na korytarzu pojawił się Igła. Szedł mamrocząc coś wściekle pod nosem. Wyminął mnie, stanął w miejscu, po czym szybko do mnie podbiegł.
-Amelio, tłumacz się natychmiast! - oparł rękę o biodra i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Tym razem nic nie zrobiłam, przynajmniej nie pamiętam - podniosłam ręce w obronnym geście.
- A to, że Dominika jest w więzieniu to nie był twój pomysł?! - krzyknął, a ja otworzyłam szerzej oczy w zdumieniu.
- Dominika jest w więzieniu?!
- Nie jest i ty dobrze o tym wiesz, wycięłaś mi kawał - warknął.
- Co? To nie ja, przez cały czas byłam u Lotmana - broniłam się.
- Więc oboje to wymyśliliście! - rzucił się do drzwi pokoju.
- Lotman! Tłumacz się! - stanął przed nim. Minęła dość długa chwila zanim Igła zrozumiał, że to nie my.
- W takim razie kto? - spytał.
- A kto ma tu jeszcze damski głos? - rzucił Lotman. Krzysiek zastanowił się chwilę po czym wyszedł z pokoju

*Krzysiek*
Kiedy drzwi zamknęły się za mną, automatycznie skierowałem się do wind. Już miałem iść po schodach kiedy drzwi zaczęły się otwierać. Nie podnosząc wzroku szybkim ruchem znalazłem się w środku. Szybko wcisnąłem numerek piętra wyżej i zacząłem mamrotać sobie pod nosem.
- Oh już oni sobie pożałują... Dominikę mi do więzienia wysłać chcieli, niech ja tylko znajdę tych dowcipnisiów, którym takich żartów się zachciało - z każdym słowem coraz bardziej podnosiłem głos. Tak się wkurzyłem, że nie zauważyłem, że już czas wysiadać. Pewnie pojechałbym dalej gdyby nie głos sprowadzający mnie na ziemię.
- Igła, czy Ty przypadkiem nie mieszkasz na tym piętrze? - po usłyszenia tego głosu momentalnie oprzytomniałem
- Co Ty tu robisz? - praktycznie rzuciłem się na osobę, której widoku kompletnie się tu nie spodziewałem.
- No weź Igła, jak miałem okazję to wpadłem - wyszczerzył się i opuścił windę. Zrobiłem to samo lecz nie sam. Widząc odwróconą sylwetkę chłopaka wskoczyłem mu na plecy i wykrzyknąłem
- Do pokoju mój rumaku!

***
Raissa stawia się posterunku! Przepraszam za to, że znowu zawaliłam, oraz obiecuje zrobić wszystko, żeby to się nie powtórzyło!
Czekamy na wasze komentarze dotyczące rozdziału, to bardzo motywuje :D
Jak myślicie, kim jest tajemniczy rumak Igły? Piszcie wasze typy, jesteśmy ich bardzo ciekawe :D
A my, tradycyjne widzimy się w przyszły piątek!

Życzymy wam udanego tygodnia! :*

Raissa&Lune

środa, 6 lipca 2016

Rozdział XXIII: Francuz żartowniś, nowa moda na przytulnie i zagubiony Kubiak

**Lena**
Po wyjściu Stefana, każdy jak wmurowamy nadal tkwił w swoim miejscu. Nadal trochę byliśmy w szoku spowodowanym zaskakującym dla nas zachowaniem trenera. Kto by się spodziewał, że Antiga zapragnie do nas dołączyć? Przecież wszyscy oczekiwali od niego zgoła innego zachowania. Nawet przez sekundę przez myśl nam nie przeszło, że Francuz może być równie wielkim żartownisiem co nasi kadrowicze. A tu takie zaskoczenie. W pewnym momencie, drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły i do środka wparowała Monika, która widząc praktycznie całą kadrę w naszym małym pokoiku, przystanęła zdezorientowana otwierając w zdumieniu usta.
- Co wy tu wszyscy robicie? - zapytała po chwili, otrząsając się z chwilowego szoku - Robicie imprezę, w także moim pokoju, nawet mnie nie zapraszając? - zachichotała lekko po czym zaczęła się przedzierać przez tłum. Chłopcy chcieli jej schodzić z drogi, lecz chyba zaczynało brakować nam na to miejsca. Z każdym momentem, miejsca jakby ubywało i zaczęło się robić coraz ciaśniej, tak jakby wciąż przybywało coraz więcej ludzi. Zdecydowanie nie było to najlepsze uczucie w moim życiu. Nawet nie wiem, w której chwili wylądowałam w objęciach Kubiaka, lecz uświadomiłam sobie to dopiero wtedy gdy pociągnął mnie za sobą na łóżko.
- Niedługo trzeba będzie się zbierać - odezwał się Kubiak donośnym głosem, tak by wszyscy w pomieszczeniu go usłyszeli. Siatkarze, uprzednio sprawdzając godzinę, odpowiedzieli mu jedynie pomrukami aprobaty, które trwały dosłownie kilka sekund.
- Już nie mogę się doczekać, aż usłyszę plan Stefana - odezwał się Ignaczak wstając ze swojego miejsca.
- To musi być coś naprawę dobrego - odezwał się Karol
- Przecież to Antiga, wszyscy go znamy - dodał swoje trzy grosze Marcin - To na 100% będzie coś naprawdę dobrego - dokończył
- Masz rację - pokiwał z uznaniem Krzysiek a reszta poszła jego śladem
- Długo jeszcze mamy czekać? - zniecierpliwił się drugi libero
- Na wyjście z pokoju dokładnie 2 minuty i 22, 21, 20, 19, 18... - zaczął odliczać Piter, który siedział z telefonem w dłoni
- Dobra, dobra, wszyscy rozumiemy - odezwała się tym razem Melka, tym samym przerywając środkowemu odliczanie. Blondyn zrobił w jej kierunku urażoną minę lecz po chwili znów wrócił do obserwowania małego ekranu komórki.
- Zbierać się! Wychodzimy! - zarządził po chwili środkowy, chowając telefon do kieszeni spodni. Co dziwne, wszyscy w mgnieniu oka byli gotowi do wyjścia. Wyjątkiem pozostałam ja i Kubiak. Nadal zajmowałam miejsce na kolanach chłopaka, który dopiero po kilku sekundach wypuścił mnie z uścisku. Kiedy nareszcie wszyscy byliśmy gotowi, zaczęliśmy tłumem opuszczać mały pokój. Po wyjściu na korytarz wciągnęłam głęboko świeże powietrze. Zdecydowanie lepiej się oddycha na większych przestrzeniach. Ale dobra, mniejsza z tym. Wszyscy, z nieodgadnionymi wyrazami twarzy, podążyliśmy w stronę pokoju trenera, w duchu jednak ciesząc się jak dzieci. Przynajmniej tak to wyglądało w moim przypadku.  A sądząc po nerwowych ruchach większości, również w ich przypadku. Dosłownie po 30  sekundach marszu dotarliśmy pod pokój Antigi. Mariusz, który stał pierwszy dość szybko uderzył kilka razy w drewno i drzwi stanęły przed nami otworem
- Zapraszam - odezwał się głos z wyraźnie słyszalnym francuskim akcentem, a my bez chwili zawahania znaleźliśmy się w środku.

**Melka**
Gdy Stefan skończył objaśnianie planu, wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że czas iść spać.
- Naszym trenerem jest geniusz - powiedział z podziwem Igła.
- Naprawdę - zgodził się z nim Winiar - Chyba nikt się tego nie spodziewał.
Kubiak przytulił na pożegnanie Lenę, po czym blondynka weszła do swojego pokoju.
- Melka, pamiętaj wtajemniczyć we wszystko Lotmana! - krzyknął Krzysiek gdy znikał za drzwiami swojego pokoju.
- Tak jest szefie! - odpowiedziałam mu wesoło.
- Dobranoc Melka- Kłos przytulił mnie kiedy doszliśmy do mojego pokoju i szybko się oddalił. Byłam lekko zaskoczona. Właściwie, co to za moda na przytulanie wśród naszych siatkarzy?
***
Podczas śniadania znów panowała "podniosła" atmosfera. To znaczy, że każdy mówił tak głośno, że nikt nie mógł nic zrozumieć.
- Cisza! - uciszył nas Stefan, ze swojego stolika posyłając nam porozumiewawczy uśmiech.
- Zawsze go szanowałem a teraz ma u mnie dodatkowe punkty - rzucił Pit.
- Miło mi, ale jeśli myślicie, że oszczędzę was za to na treningu to jesteście w błędzie - powiedział Antiga znienacka pojawiając się koło naszego stolika - Teraz migiem na halę!
Siatkarze szybko skończyli śniadanie i udali się na trening. Miałam do nich po chwili dołączyć, jednak najpierw musiałam zanieść Lenie jedzenie.
- Dzień dobry! - krzyknęłam otwierając tyłkiem drzwi, ponieważ w rękach trzymałam tackę.
- Hejka Melka - zrymowała blondynka posyłając mi radosny uśmiech.
- Co się stało, że jesteś taka radosna? - spytałam siadając obok niej.
- Kuba mnie rozbawił- zaśmiała się odkładając telefon na szafkę i zaczynając jeść.
- Lubisz go? - spytałam.
- Bardzo, Kuba wydaję się być świetnym człowiekiem - czyżby Lenka się zakochała? Zdecydowanie bardziej wolę ją z Dzikiem. Po chwili rozmowy jednak musiałam pójść na halę, żeby nikt z naszych nie zauważył w naszym zachowaniu niczego dziwnego.

**Lena**
Kiedy Melka opuściła mój pokój, który dostałam w 'prezencie' od Stefana, długo zastanawiałam się nad rzeczywistą odpowiedzią na jej pytanie. Tak, naprawdę dobrze mi się gadało z Kubą lecz nie jestem do końca pewna czy gdybym mogła wybrać między Michałem a Kubą, to właśnie ten drugi chłopak byłby moim wyborem... Stop, Lena o czym Ty gadasz? Kubiak przecież, jest poza Twoja ligą. Nawet nie powinnam o nim myśleć w ten sposób. Co się ze mną dzieje? To powinno być oczywiste, że powinnam wybrać Kubę, skoro chłopak chciałby, żeby było z tego coś więcej. Z drugiej jednak strony co jeśli, ja nie nadaję się do takiego prawdziwego związku? Nie chcę zranić Kuby, jeśli nie będę na 100% pewna, że coś do niego czuję a on będzie oczekiwał czegoś więcej? Przecież nie mogę udawać!
- Ugh, Lena, przestań wymyślać najgorsze scenariusze! - skarciłam się na głos -  To bez sensu, że szukasz problemów tam, gdzie ich nie ma - odezwałam się znów na głos - Pięknie, jeszcze zaczynam gadać sama do siebie - jeknęłam chowając twarz w poduszkach. Czy to możliwe, że obecność siatkarzy tak na mnie działa? Chyba, naprawdę potrzebuję jakiegoś odpoczynku. Zabawne prawda? Najpierw robię wszystko by znów wrócić do tych wariatów, a teraz już chcę jak najszybciej wyjechać. Ale w sumie hej, jestem tylko kobietą i mam prawo do częstej zmiany zdania. Obróciłam się na plecy i wlepiłam wzrok w sufit. Moje myśli znów zaczęły krążyć wokół pytania rudej więc nie wahając się już ani chwili dłużej odblokowałam telefon i w kontaktach przewinęłam pod 'K'. Pierwszy był Kuba a zaraz pod nim Kubiak. Przez chwilę zastanawiałam się kogo zaprosić na jutrzejszą wycieczkę po Spale. Finalnie jednak wysłałam SMS do Kuby, nie zamierzając utrudniać Monice zbliżenie się do Kubiaka oraz chcąc przedstawić chłopaka Melce. Mam nadzieję, że dziewczyna również polubi Kubę, może nawet w równym stopniu jak ja? Kto wie...
Czekając na odpowiedź, włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam pierwszą lepszą stację muzyczną. Akurat na antenie były wiadomości więc przymknęłam powieki wsłuchując się w głos spikerki. Po jakimś czasie przestałam się skupiać na słowach kobiety i pogrążyłam się w swoich myślach odcinając się całkowicie od świata rzeczywistego. Zaczęłam nawet przysypiać lecz przebudziłam się gwałtownie czując ramię oplatające mnie w pasie. Szybkim ruchem wyjęłam słuchawki z uszu. Chciałam się szybko odsunąć i pewnie zleciałabym z łóżka gdyby właśnie nie to ramię.
- Wybierasz się gdzieś? - zaśmiał się Kubiak. Słysząc jego głos momentalnie się rozluźniłam po czym obróciłam się w jego stronę, lecz czując, że znajdujemy się teraz zbyt blisko siebie wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Już nie -  wymamrotałam
- To dobrze, bo jedyne o czym teraz marzę to sen -  wyszeptał zamykając oczy
- To idź spać -  spokojnie wzruszyłam ramionami
- Właśnie to robię -  wymuczał po czym przyciągnął mnie do siebie.
- Chyba coś Ci się pomyliło -  mruknęłam starając się wyswobodzić.
- Nie bądź taka, twoje łóżko jest dla dwóch osób, zmieścimy się oboje - ziewnął przeciągle
- I co z tego? Może jeszcze się tu przeprowadzisz? -  prychnęłam
- W sumie dobry pomysł -  ucieszył się po czym schował twarz w zagłębieniu mojej szyi -  A teraz idziemy spać -  zarządził a ja już się nie odezwałam.  Jednak jedna uciążliwa myśl nie mogła opuścić mojego umysłu.
- Cholera, dlaczego zachowujemy się jak cholerna para? -  mruknęłam wyswobadzając się z jego uścisku
- Jeśli się nie mylę to właśnie to mieliśmy robić -  po wypowiedzeniu tych słów usiadł i podciągnął się na łokciach tak, że zaczął się opierać o ścianę że skrzyżowanymi nogami w kostkach.
- Tak, ale tu nikogo oprócz nas nie ma -  przesiadłam się na fotel, nogi podciągając pod brodę.
- Cholera Lena, ja już naprawę się gubię i kompletnie nie wiem jak mam się w danym momencie zachowywać w Twoim towarzystwie, to naprawdę frustrujące - zgiął nogi w kolanach po czym oparł na nich łokcie a dłonie umieścił na swoim karku i zaczął go nerwowo pocierać. W tym momencie wyglądał tak bezradnie. Naprawę miałam ochotę w tym momencie go przytulić i zapewnić, że już wszytko jest w porządku. Ale nie mogłam... Przecież o to właśnie chodziło. On nie może nic do mnie czuć. Prawda?
- Przepraszam -  wyszeptałam po czym podniosłam się z mojego miejsca i tak po prostu opuściłam mój pokój. Głupie co?

***
Szczerze?
Nie mam kompletnie pojęcia co znów się stało

Wiem, kolejny raz nawaliłyśmy i chociaż rozdziały miały się pojawiać regularnie znów coś nie wyszło

To chyba nasza natura XD lecz jest to bardzo nie w porządku w stosunku do was :/

Rozdział powyżej jest ostatnim z zapasu, który powinien pojawić się już długi czas temu :D

Tymczasem trzymajcie kciuki za mnie, żeby udało mi się skłonić Raissę do pisania 😇

Buziaczki 😙
Lune

PS. Możecie również pisać w komentarzach do Raissy, z próbami o powrót do naszego blogerskiego światka. Może to da jej kopa do pracy 😂💁