piątek, 20 maja 2016

Rozdział XXII:'-Zakończymy to z klasą', odkrycie prawdy i sojusznik.

*Melka*
Po treningu chłopaków, skorzystałam z chwili wolności i położyłam się do łóżka. Oglądając telewizje myślałam o tym co dzieję się teraz w moim życiu. Dzieję się tak dużo, że czasem sama za tym nie nadążam. W Spale nie ma ani chwili wytchnienia. Cały czas ktoś się koło ciebie kręci, chce coś od ciebie. Z chłopakami nie da się nudzić. I wiecie co? Bardzo mi się to podoba. Kocham gdy coś się dzieje, nie lubię mieć dużo czasu do myślenia. Teraz, naprawdę czuję się szczęśliwa. Moje rozmyślenia oczywiście coś musiało przerwać.
Był to dźwięk sms'a.
"Melka, za pół godziny u mnie w pokoju, trzeba wymyślić plan dzisiejszego straszenia! :D"
Była to wiadomość od Igły. Westchnęłam. Trzeba stawić mu czoło. Już po chwili stałam pod jego drzwiami.
- To jakie pomysły na dziś? -  spytał radośnie. 
- Żadne, trzeba to skończyć - powiedziałam poważnie.
- Co? Jak to? Nie ma takiej opcji - oburzył się.
- Daj spokój, Matt widział Lene, to już nie będzie miało sensu - powiedziałam siadając koło Możdżonka na łóżku. Zdenerwowany Igła chodził w kółko po pokoju.
- Nie podoba mi się to - mamrotał.
- Krzysiu, daj spokój - uspokajał go Marcin.
- Ale zróbmy to jeszcze raz, zakończymy to z klasą - uśmiechnął się szatańsko.

**Lena**
Jak zwykle spóźniona zaczęłam biegać po pokoju w poszukiwaniu zagubionego kolczyka. Ponad 10 minut temu minął termin kiedy Igła kazał nam się stawić u siebie w pokoju by omówić dalszy plan, a ja dopiero dałam radę się wyszykować. Zostało mi się jeszcze uczesać oraz założyć buty i mogę biec do Ignaczaka. Szybko przeczasałam swoje blond włosy po czym pochyliłam się by podnieść obuwie z podłogi. Dokładnie w tym momencie w pokoju rozległo się pukanie a ja nie myśląc długo odkrzyknęłam zapraszając gościa do środka.
- Tak właśnie myślałem - usłyszałam za sobą śmiech Antigi.  Nie tracąc więcej czasu rzuciłam się za łóżko na podłogę, boleśnie obijajac sobie łokcie.
- Lena, już Cię zauważyłem - zauważył Stefan rozbawiony. Szczerze to nie mam pojęcia co sobie myślałam, rzucając się za to łóżko. Przecież to było pewne, że mnie zauważył skoro się do mnie odezwał. Wstałam z podłogi i otrzepałam swoje ubranie z niewidzialnego kurzu.
- Przepraszam trenerze, wiem, że nie powinno mnie tu być - powiedziałam skruszona bawiąc się swoimi palcami.
- Ależ powinnaś - uśmiechnął się - Wystarczyło do mnie przyjść a nie się ukrywać! - pogroził mi rozbawiony palcem udając powagę - Od razu można było się domyślić, że wróciłaś - usiadł na łóżku
- Ale jak to? - zmarszczyłam brwi nie mogąc zrozumieć w którym momencie zdradziłam swoją obecność w Spale
- Oj Lena, Lena - pokręcił rozbawiony głową - Dwa słowa : Michał Kubiak - poruszył sugestywnie brwiami a moje oczy zrobiły się wielkości spodków.
- Trener wybaczy, ale nie mam pojęcia o czym trener mówi - uśmiechnęłam się niepewnie
- Nigdy nie widziałem u nikogo tak szybkiej zmiany zachowania. Kiedy wyjechałaś nasz Kubiaczyna stał się naprawdę bardzo nerwowy, a kiedy wróciłaś od razu się rozluźnił, zaczął się bawić tym co robi i co najważniejsze przestał się wyżywać na piłce i tym samym na pozostałych chłopakach. To naprawdę mówiło samo za siebie. Może i nie przyszedłem wcześniej sprawdzić ale uwierz mi, byłem świadom twojej obecności - puścił mi oczko a ja spaliłam buraka. Otworzyłam już usta, żeby coś odpowiedzieć kiedy otwierając tyłkiem drzwi do pokoju wparował Igła nie patrząc za siebie i krzycząc
- Lena! Ile można na Ciebie czekać! Miałaś być już dawno u mnie...  plan straszenia Amerykanów sam się nie wymyśli! - westchnął teatralne po czym zatrzymał się dopiero co zauważając znaki chłopaków, żeby przestał mówić -  Co? - zapytał zirytowany po czym odwrócił się szybko i zamarł w miejscu.

*Melka*
Wyczuwam kłopoty. Antiga siedzący na łóżku Leny nie wróży nic dobrego. Proszę, żeby nie kazał jej wyjechać. Jeszcze do tego Igła wyskoczył z tym straszeniem, to nie może skończyć się dobrze.
- O cholerka - wydusił po chwili zszokowany Krzysiu. Stefan uniósł lekko brew a w jego spojrzeniu dało się wyczytać nie tyle złość, co rozbawienie.
- Ignaczak, możesz mi wyjaśnić o jakim straszeniu mowisz? - spytał bardzo zaciekawionym tonem.
- To nic takiego, naprawdę - próbował się tłumaczyć.
- Mów mi tu natychmiast - podniósł lekko głos, wydawało mi się że ledwo powstrzymuje wkradający się na jego usta uśmiech. Może nie jesteśmy na całkiem straconej pozycji?
- Bo wymyśliliśmy taki genialny plan, żeby nieco urozmaicić Amerykanom pobyt u nas - Igła wyglądał jak skruszony przedszkolak, który coś przeskrobał i wie, że za chwilę dostanie karę. Pomijając jego wzrost oczywiście.
- I co to był za genialny plan? - dopytywał Antiga. Krzysiek westchnął, po czym wszystko opowiedział. Nastała chwila ciszy.
- Zawiodłem się na was - wyznał. Już po nas. Od początku czułam, że z tego straszenia nie wyjdzie nic dobrego.
- Bardzo przeraszamy...- zaczęłam nas tłumaczyć, jednak Stefan przerwał mi machnięciem dłoni.
- Zrozumiałem jakoś, że ukrywaliście przede mną Lene, ale to? - spytał z wyrzutem i wstał.
- Przepraszamy, to już koniec, chcieliśmy to dziś zakończyć, tylko tak z rozmachem - włączył się Kubiak.
- To dobrze. Za pół godziny w moim pokoju, już wymyśle coś dobrego - powiedział zacierając ręce i wyszedł.
- Co tu się właśnie stało? - zapytał Kłos.
- Chyba właśnie zyskaliśmy sojusznika - uśmiechnęła się Lena.

***
No dzieje się :D
W końcu można powiedzieć :')
Wybaczcie za zwlekanie :D
Oh I oczywiście, żeby już było to moją tradycją:
Witajcie w 22 odsłonie tego bloga :3
Czytajcie, komentujcie, podajcie znajomym, co tylko chcecie :3

Mamy nadzieję, że się podoba :P
Jeśli macie do nas jakiekolwiek uwagi możecie nam o tym dać jakoś znać :D
Co możemy poprawić, co zmienić, czego wam brakuje, co się nie zgadza z treścią... Itp. :P
Dosłownie wszytko :D

Pozdrawiamy gorąco <3
Raissa&Lune  

piątek, 13 maja 2016

Rozdział XXI: - Jesteś Anderson, nie Andersen, duch i uprowadzenie

**Lena**
Kiedy klucze, z dobrze słyszalnym brzdękiem, uderzyły wprost w klatkę piersiową Dzika po czym spadły na jego kolana, chłopak jedynie zaśmiał się nerwowo.
- Huh... Musiał mi tu wypaść - zdenerwowany podrapał się po karku
- Masz 60 sekund na opuszczenie tego pokoju - powiedziałam bezbarwnym głosem, wypranym z emocji.
- Lena, spokojnie tak? - wyciągnął ręce w moją stronę
- Nie dotykaj mnie - nadal byłam spokojna - Masz 30 sekund.
- Ale... Ja... - zaczął się jąkać. Aż mi się śmiać zachciało. Jednak byłam twarda. Na mojej twarzy nie zagościł nawet zalążek uśmiechu.
- Kuubiak! - specjalnie przeciągnęłam jego nazwisko -  Won! I nie pokazuj mi się już dziś na oczy! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi, palcem wskazując mu drzwi.
- Nie pokazywać Ci się na oczy? Da się zrobić! - zaśmiał się sarkastycznie po czym opuścił pokój przy okazji trzaskając drzwiami. Teraz już naprawdę nie było mi do śmiechu. Spojrzałam przelotnie na rudą. Na jej twarzy również nie było widać uśmiechu.
- Idę do siebie - jęknęłam po czym pożegnałam dziewczynę buziakiem w policzek i wyszłam na ciemny korytarz. Czy w tym hotelu naprawdę nie ma świateł? Wywróciłam oczami lecz nieprzerwanie szłam do przodu. W pewniej chwili na moje oczy został zarzucony jakiś materiał a moje ciało przerzucone przez czyjeś ramię. Na początku się przestraszyłam nie na żarty, lecz zaraz potem do moich nozdrzy dotarł zapach perfum Kubiaka. Oczywiście mógł to być ktokolwiek inny, kto używa tego samego zapachu, lecz w tym budynku tylko Kubiak takie posiadał, a nikt z zewnątrz zbyt dużej szansy, żeby się tu dostać, nie miał. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Przebywam w jego towarzystwie, nie widząc go jednak. Sprytnie to sobie pan wymyślił. Brawa dla Pana, Panie Kubiak!
- Dobra Kubiak, już starczy, zaraz puszczę pawia - mruknęłam kiedy znaleźliśmy się w windzie
- Nie obchodzi mnie to - warknął lekko zmienionym głosem, lecz to nadal był on
- Przestań odstawiać tę szopkę i po prostu mnie postaw! - zaczęłam się wiercić lecz to nic nie dało - Cholera Michał, mówię całkiem serio - uniosłam głowę do góry, dłonie opierając na jego plecach.
- Rzadko tak do mnie mówisz - postawił mnie po czym zatrzymał windę i usiadł na podłodze. Nie zastanawiając się długo usiadłam obok niego, jednocześnie kładąc głowę na jego ramieniu. Kubiak uśmiechnął się na mój gest i objął mnie ramieniem. Tym razem to ja się uśmiechnęłam, bardziej się w niego wtulając. W kolejnych kilku minutach kilka razy jeszcze zmieniliśmy pozycję, aż w końcu znalazłam się na kolanach chłopaka, wtulona w jego klatkę piersiową. Na podłodze nie było nam najwygodniej, lecz ta chwila wspólnego milczenia była jednym z najlepszych momentów wspólnie spędzonych.

**Melka**
- Amelio, zawiodłaś mnie - powiedział Paul poważnym tonem gdy wszedł do mojego pokoju i oczywiście rzucił się na fotel.
- Tym razem to nie ja zjadłam twoją pizzę - odłożyłam grzebień, którym rozczesywałam włosy, na szafkę.
- Ja nie o tym...ale czekaj, kto tym razem? - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Więc co się stało? - spytałam aby odwrócić jego uwagę od pizzy.
- Dlaczego w nocy żaden duch nie nawiedził naszych korytarzy? Nuudziłem się - zrobił z ust podkówkę aby podkreślić swój smutek.
- Mieliśmy akcję ratunkową w stylu Roszpunki - wyjaśniłam spokojnie, obserwując jak jego mina zmienia się w zaskoczenie.
- O czym ty mówisz?
- Wyciągaliśmy Lenę z pokoju... Kubiak zgubił klucze, nie ważne, długa historia - opowiedziałam pobieżnie historię wczorajszego wieczoru.
- Spała to stan umysłu - zaśmiał się.
- Nie, Polscy siatkarze to stan umysłu - poprawiłam go.
- Ty wiesz, że Matt ciągle o tobie mówi? - zmienił temat tak szybko jak go rozpoczął.
- Jak to? - odpowiedziałam bardzo inteligentnym pytaniem.
- Melka jest taka fajna, jak ja ją polubiłem, dlaczego mnie z nią wcześniej nie poznałeś? - naśladował głos Andersona.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo do mojego pokoju wpadł temat naszej rozmowy.
- Właśnie widziałem jak duch wchodzi do jednego z pokoi - wydyszał rozemocjonowany. Pewnie Lena wybrała się na spacer.
- Jesteś Anderson, nie Andersen, nie musisz opowiadać bajek - zripostował Paul.
- Mówię poważnie! - upierał się siatkarz.
- Oczywiście, wierzę ci - powiedział ironicznie Lotman i wypchnął go z mojego pokoju. Chwilę po nich wyszłam również ja i udałam się na śniadanie.

**Lena**
Nawet nie mam pojęcia w którym momencie, razem z Kubiakiem usnęłam w tej windzie... W każdym razie, kiedy się przebudziłam nadal trwałam w objęciach chłopaka. Mruknęłam rozciągając się lekko, co obudziło Michała, który automatycznie przyciągnął mnie bliżej siebie, uśmiechając się słodkim, zaspanym uśmiechem.
- Dzień dobry - wymruczał składając na moim czole delikatny pocałunek a dokładniej lekkie muśnięcie ustami.
- Dzień dobry - odpowiedziałam z ogromnym uśmiechem na ustach po czym zebrałam się z podłogi i odblokowałam mechanizm windy. Kubiakowi trochę dłużej zajęło zebranie się, lecz po chwili już ponownie się we mnie wtulał.
- Co Ci jest? - zapytałam z uśmiechem - Od rana jesteś jak przylepa! - pacnęłam go po rękach kiedy przesunął nimi po mojej talii, przytulając się do moich pleców i zaplatajac dłonie na moim brzuchu.
- Daj mi spać kobieto - wymamrotał opierając większy ciężar ciała na mnie. Na nieszczęście właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi i chociaż wyciągnęłam przed siebie ręce by się o coś oprzeć, nie miałam o co. Pisnęłam spanikowana lecz nic się nie stało. Zamiast tego do moich uszu dotarł radosny śmiech szatyna.
- Przecież bym nie pozwolił, żeby coś Ci się stało, możesz się czuć przy mnie bezpieczna - wyszeptał do mojego ucha po czym odsunął się od mojego ciała pozostawiając po sobie szybko ulotne ciepło, które zaraz zostało zastąpione chłodem - Coś Ci zaraz przyniosę do jedzenia - puścił mi oczko po czym włożył ręce do kieszeni dresów, które miał na sobie i zaczął się oddalać. A ja... Ja stałam zaskoczona cały czas znajdując się w windzie. Kiedy drzwi zaczęły się zamykać ocknęłam się i wyskoczyłam na korytarz. Nie tracąc więcej czasu, bojąc się, że ktoś może mnie tu zauważyć, pognałam sprintem do pokoju.
***
Kubiak przyniósł mi jedzenie dosłownie 15 min później. Wpadł do mnie przed treningiem, na który i tak już był spóźniony. Nie dziwię się więc, że dał jedynie radę przekazać mi talerz i już go nie było. Zaśmiałam się głośno po czym zatrzasnęłam za sobą kopniakiem drzwi. Byłam lekko obolała po nocy w windzie, ale zadowolona. Tak, wiem jak to brzmi. Nawet nie rozmawialiśmy ze sobą, ale w każdej relacji, nawet jeśli to jest tylko przyjaźń, są potrzebne chwile wspólnego milczenia. Nie rozmyślając dłużej zabrałam się za jedzenie. Po skończonym posiłku wzięłam szybki prysznic, lecz zamiast szukać na ten dzień idealnej kreacji, po prostu ubrałam się w moją pidżamę i nie tracąc dłużej czasu poszłam spać.

***
Witajcie w 21 odsłonie tego bloga :D
Cieszymy się, że tu z nami jesteście :D
Pewnie będzieny to często powtarzać, ale tak po prostu jest :P

Jak widać akcja powoli się rozwija XDD
*ekhem* To chyba najwyższy czas jak na 21 rozdział XD *ekhem*

Widzimy się w następnym! :3

Piszcie do myślicie :3

Pozdrawiamy cieplutko,
Raissa&Lune

piątek, 6 maja 2016

Rozdział XX: Roszpunka, dzikie tańce Kłosa i sprawa z kluczami rozwiązana

*Melka*
- Kubiak, ty idioto! - krzyknęła Lena kopiąc drzwi. Skłamałabym mówiąc, że jest zła. Ona jest wściekła.
- Nie wiem jak to zrobisz, ale masz mnie wyciągnąć! - jej wrzaski było słychać pewnie w całym hotelu.
- Spokojnie, coś wymyślę - zapewniał ją Dzik.
- Ja jestem spokojna!
- Właśnie widzę - parsknął Kłos, po czym blondynka mocno kopnęła w drzwi co mogło świadczyć o tym, że to usłyszała.
- Potrzebuję drabiny, wyciągnę ją przez okno - zadeklarował się Kubiak.
- Prędzej się zabijesz - zaśmiałam się, jednak mordercze spojrzenie Michała skutecznie mnie uspokoiło.
- Kłos, idź po drabinę - rozkazał tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Dlaczego zawsze to ja odwalam brudną robotę?  - mruknął zdegustowany.
- Bo wszystko inne mógłbyś zepsuć - wypalił Dzik.
- Powiedział ten co zgubił zapasowy klucz - Karol wystawił mu język i odszedł.
Jak z dziećmi.
- Spokojnie Lena, wyciągniemy Cię - zapewnił Kubiak i ruchem ręki pokazał, że mamy iść za nim.
Po chwili znaleźliśmy się przed budynkiem. Blondynka stała przy otwartym oknie i opierała się o parapet.
- Roszpunko, jak się czujesz? - krzyknęłam w jej stronę na co się zaśmiała.
- Roszpunka pasuje, nawet jestem blondynką.
- Kłos, szybciej z tą drabiną- krzyczał Kubiak.
- Idę przecież! - odparsknął taszcząc za sobą długą drabine. Michał podbiegł do niego i zabrał od niego przedmiot do wspinania.
-Lena, odsuń się! - krzyknął na co blondynka posłusznie zniknęła z okna. Kubiak dość długo męczył się z drabiną, jednak w końcu postawił ją pod oknem.
- Idę - powiedział i przeciągnął się. Ze wspinaniem na górę poszło mu dość szybko. Oparł się dłońmi o parapet i wskoczył do pokoju. Nastała chwila ciszy, a potem...
- Ty zboczeńcu, co ty tutaj robisz! Wynocha z mojego pokoju! Ratunku! - usłyszeliśmy piskliwy krzyk. Potem z pokoju wyłonił się Kubiak, który szybko wskoczył na drabinę a za nim starsza pani wymachując rękami.
- Żeby mi się to wiecej nie powtórzyło - zamknęła okno z hukiem.
- Nie ten pokój - powiedział Michał, uśmiechając się sztucznie i przesunął drabinę. Znowu się wspiął i tym razem rozglądając się uprzednio po pokoju, wskoczył do środka. Minęła chwila po której w oknie pojawił się Dzik z Leną.
- Księżniczka została uratowana z wieży - obwieścił uroczyście, po czym wraz z blondynką zeszli na dół.

**Lena**
- Ty debilu! - wydarłam się kiedy znaleźliśmy się na dole. Oczywiście nie mogło być inaczej, gdyby Kubiak po drodze kilka razy prawie nie spadł - Mówiłam przecież, że sama mogę zejść po tej drabinie - burknęłam po czym korzystając z okazji uderzyłam go w potylicę
- Ała, za co to? - mruknął praktycznie mnie upuszczając
- Za to, że żyjesz -  mruknęłam po czym wyrwałam mu się.
- Nie jesteś zbyt miła - założył ręce na piersi - A ja Cię właśnie wyciągnąłem z zamkniętego pokoju
- Pokoju, w którym sam mnie zamknąłeś - dokończyłam jego wyjaśnienia - Poza tym, dokładnie, które fakty z mojej biografii pozwoliły Ci myśleć, że jestem miłą osobą? - fuknęłam na niego po czym złapałam Melkę za nadgarstek i pociągnęłam za sobą, tym samym zostawiając Kubiaka za nami. Dotarliśmy do drzwi, lecz na holu głównym znajdowała się większość reprezentacji USA. Zanim ktokolwiek mnie zauważył, zostałam zepchnięta z widoku przez Melkę.
- Uważaj! - syknęła kiedy zmroziłam ją wzrokiem
- Super! - klasnęłam w dłonie - Ciekawe jak teraz mam się dostać do pokoju
- Nie marudź - wywrócił oczami Kubiak na co Kłos wybuchł śmiechem
- Co niby jest takie śmieszne? - warknęłam lecz Karol tak się śmiał, że nie mógł odpowiedzieć. Po chwili jednak się uspokoił i pokazał nam wiadomość od Igły, że mamy się zamknąć bo w środku wszytko słychać
- Ah, oryginalnie - szepnęła Melka - Śmiej się śmiej Kłos, ale jak nas zauważą to będzie Twoja wina! - ostatnią część zdania wręcz wysyczała.
- Cisza! - szepnęłam lekko podniesionym głosem
- Co robimy? -  zapytał Kubiak, wychylając się tak, by zobaczyć co się dzieje w środku.
- Skąd mam wiedzieć? - wzruszyłam ramionami - Ja nadal śpię...
- Może tak na przykład, szybko się stąd ewakuujemy? - pisnął Kłos po czym zaczął uciekać. Nie zastanawiając się długo, wszyscy wzięliśmy nogi za pas. Zatrzymaliśmy się dopiero przy innym hotelu, gdzie w tym momencie odbywała się jakaś impreza.
- Uła, Uła, impreza, impreza! - wydarli się Kłos i Kubiak w tym samym czasie po czym obaj, na raz, złapali nas za ręce i tanecznym rokiem zaczęli wchodzić do środka.
- Kłos, w tym momencie się uspokój - wydarła się ruda, kiedy siatkarz na środku holu zaczął ją obracać.
- Też chcesz tak spróbować? - wyszeptał Dzik wprost do mojego ucha, na co się głośno zaśmiałam, bo jego oddech mnie połaskotał.
- Nie, nie chcę - nadal śmiałam się radośnie, obserwując przyjaciół na środku holu. Kto by pomyślał, że jeden taki Kłos, wywijający na środku holu w obcym hotelu, może mi tak szybko poprawić humor.

*Melka*
- Karol, mówię poważnie, puść mnie - wydusiłam przez śmiech w czasie gdy siatkarz kręcił mnie w kółko.
- Zmuś mnie - krzyknął z szerokim uśmiechem. Próbowałam go łaskotać, wyrwać się, rozśmieszyć i nic nie pomogło. Nagle coś przyszło mi do głowy. Szybko nachyliłam się nad nim i cmoknęłam go w policzek. Karol stanął zaskoczony i poluźnił uścisk z czego skorzystałam. Odskoczyłam od niego i śmiejąc się głośno podbiegłam do Leny i Kubiaka.
- Nieźle to rozegrałaś - zaśmiała się blondynka. Po chwili dołączył do nas Karol a ja dostałam wiadomość od Igły.
- Krzysiu mówi, że już czysto i możemy iść - powiedziałam chowając telefon do kieszeni.
- Ale tu jest tak fajnie - zanucił Kłos obracając się z rozłożonymi ramionami.
- Jak dzieci - wypaliłam równocześnie z Leną i poszłyśmy w stronę wyjścia. Chłopaki z nieco mniejszym entuzjazmem poszli za nami.
- To był szalony wieczór - powiedział Kubiak.
- A to wszystko twoja wina - blondynka wystawiła w jego stronę język. Już po chwili udało nam się niezauważenie przedostać do mojego pokoju. Tamta trójka wspaniałych oczywiście weszła za mną. Jak głupia byłam licząc na to, że pójdę spokojnie spać? Zrezygnowana rzuciłam się na fotel, ponieważ reszta zajęła łóżko. Było mi nie wygodnie. Czułam że coś wbije mi się w dolną część pleców. Po chwili wstałam zdenerwowana i spojrzałam na siedzenie.
- Kubiak, ty idioto! - krzyknęłam zerkając w jego stronę.
- Co znów zrobiłem? - podniósł ręce w obronnym geście. Podniosłam z fotela powód naszych dzisiejszych problemów i rzuciłam nim w niego.
- Znalazłam twoje klucze.

***
Hej, hi, hello :3
Witajcie już w 20 odsłonie tego bloga :D
Bardzo się cieszymy, że dotarliście tu razem z nami :D
W zasiadzie dużo nie mamy do powiedzenia XD Rodział jak rodział :P
To co najważniejsze już wiecie :D

👇👇👇👇
Nie zapomnijcie również czegoś po sobie zostawić 😍
👆👆👆👆

Pozdrawiamy, trzymajcie się cieplutko 😘

Raissa&Lune