piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział XVII: '-Niespodzianka?', zmiana planów i straszenia początek

**Lena**
Sama się zastanawiam jakim cudem udało mi się wyrobić w tym obiecanym czasie. Na szczęście równo 20 min po telefonie chłopaka stawiam się w umówionym wcześniej miejscu. Podchodząc, coraz bliżej, bawię się swoimi palcami z niepewności jego reakcji. Na szczęście kiedy tylko znajduje się na tyle blisko, chłopak chwyta mnie w swoje ramiona, jednocześnie szepcząc mi do ucha, jak bardzo się o mnie martwił. Kiedy tylko Kuba się ode mnie odsuwa, posyłam mu uroczy uśmiech, jeszcze raz przepraszając za moje zapominalstwo.
- Nic się nie stało -  mówi uśmiechając się szeroko po czym układa swoją rękę na mojej talii. Na początku się lekko spinam lecz po chwili znów się rozluźniam.
- To gdzie mnie zabierasz? - pytam obracając twarz w jego stronę
- Planowałem na początek spacer, lecz w tym wypadku musimy już iść do kina a później zabieram Cię na kolację - uśmiecha się niepewny mojej reakcji
- To randka? - pytam ze śmiechem
- Nie, ale mam nadzieję, że niedługo nadarzy się na to okazja - rumieni się nieznacznie a ja nie mogę w to uwierzyć. On naprawdę się zarumienił na wspomnienie o naszej ewentualnej randce! To takie słodkie! Uśmiechając się delikatnie, obejmuję jedną ręką chłopaka i układam głowę na jego ramieniu. Jest idealnie.
***
Przez ten wieczór zdążyłam już całkiem nieźle poznać Kubę. Może nasza znajomość nie trwa jeszcze jakoś specjalnie długo, lecz śmiało mogę powiedzieć, że chyba, na pewno zauroczyłam się w tym chłopaku. Kto by pomyślał, że takie głupie wpadnięcie na siebie, dwa razy, może się przeistoczyć w naprawdę przyszłościową znajomość. Czy cokolwiek więcej będzie z tego zauroczenia? Nie wiem. Ale wiem jedno, Kuba jest idealną osobą na przyjaciela. Jestem również pewna, że gdyby Melka miała okazję go poznać, także by mi przyznała rację. Niestety ona w tym momencie świetnie się bawi w towarzystwie siatkarzy, a ja muszę tymczasowo liczyć sama na siebie
***
Podróż do Spały minęła mi wyjątkowo szybko i bez żadnych zbędnych incydentów. Schody zaczęły się dopiero kiedy minęłam znak oznajmiający mi, że znajduję się już praktycznie u celu. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że nie mam gdzie się podziać, a do hotelu gdzie mieszkają obecnie siatkarze niezauważona się nie dostanę. Miałam jeden pomysł, ale do tego potrzebowałam współpracy Moniki. Szkoda tylko, że ostatnio nie zachowywałam się zbyt przyjaźnie w stosunku do niej. Teraz pozostaje mi tylko liczyć na to, że się nade mną zlituje i zechce mi pomóc.
***
Do Moniki starałam się dodzwonić kilka razy, lecz nie odebrała. Cóż, najwyraźniej dziewczyna nawet rozmawiać ze mną nie chce. Trudno, teraz nie mam już wyboru. Wysiadam z samochodu, zabieram moje bagaże z bagażnika a na szyję zawieszam mój kochany sprzęt. Sama nie wiem jakim cudem udało mi się zamknąć bagażnik a następnie włączyć autoalarm, ale jakoś sobie poradziłam. Z dotarciem do recepcji większego problemu na szczęście nie miałam. Niestety kiedy tylko przekroczyłam próg budynku już wiedziałam, że wcale nie pójdzie łatwo. Za biurkiem w recepcji siedziała ta sama dziewczyna. Całkowicie o niej zapomniałam. Zapowiada się bardzo ciekawa rozmowa. Tylko, nie mam jeszcze zielonego pojęcia kto wygra tą wymianę zdań. Mam nadzieję, że tym razem będę to ja. Po prostu muszę zatrzymać się dokładnie w tym budynku.

**Melka**
- Melka idź do pokoju fizjoterapeutycznego po maści rozgrzewające - rozkazał mi Stefan. Wstałam z krzesełka i bez protestów poszłam w wyznaczone miejsce. Kiedy zbliżałam się do recepcji coś zwróciło moją uwagę. Czyjś znajomy głos. Czy to... nie to niemożliwe. Jednak ciekawość zwyciężyła, postanowiłam sprawdzić co się dzieję. Czym bliżej recepcji byłam, tym wyraźniej słyszałam podniesione głosy i byłam już niemal pewna. To Lena. Jednak co ona tu robi?
- Co się tu dzieje? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia. Za biurkiem siedziała nasza ulubiona sekretarka a przed nią stała zdenerwowana Kamińska. Na mój widok uśmiechnęła się delikatnie.
- Ta pani awanturuje się i za wszelką cenę chce zamieszkać w tym hotelu - powiedziała wymachując rękami. Ona zdecydowanie nie lubi blondynki. Nagle coś wpadło mi do głowy.
- Przyszłam tu właśnie w tej sprawie, trener Antiga kazał mi ją przyprowadzić do siebie, przyjechała na jego wezwanie - wypaliłam i podeszłam bliżej.
- Nawet jeśli to prawda to nie mamy wolnych pokoi.
- To akurat nie problem, mogę mieć pokój z drugim fotografem - odezwała się od razu Lena. Minęła jeszcze chwila zanim udało się wszystko załatwić. Razem z blondynką wyszłyśmy z recepcji.
- Co ty tu robisz? - zapytałam od razu.
- Aktualnie stoję - zaśmiała się głośno po czym opowiedziała mi jak się tu znalazła.
- Zawsze wiedziałam że jesteś impulsywna, ale żeby rezygnować z pracy? - śmiałam się z przyjaciółki.
- Nie żałuje, mój były szef był okropny - stanęłyśmy pod drzwiami pokoju Moniki.
- Nie wychodź z pokoju i nie otwieraj drzwi, pamiętaj że nikt nie może Cię zobaczyć - pouczyłam ją.
- Tak jest szefie - zasalutowała rozbawiona.
- Masz szczęście że Igła tego nie słyszał, bo "on tu jest szefem" - powiedziałam przedrzeźniając głos mojego wujka. Przytuliłam ją mocno i niestety musiałam wracać na trening. Dosłownie w ostatniej chwili przypomniałam sobie, dlaczego właściwie wyszłam z treningu. Musiałam cofnąć się do pokoju fizjoterapeutycznego. Kiedy zamykałam drzwi, na korytarzu pojawił się Matt.
- Melka, jak dobrze że cię widzę - zawołał gdy tylko mnie zobaczył. Wyglądał na lekko zdezorientowanego.
- Co się stało? - poczekałam aż do mnie dołączy i ruszyliśmy przed siebie.
- Mogłabyś pokazać mi gdzie jest siłownia? Mamy tam trening i tak jakby zgubiłem się - powiedział zmieszany.
- Jasne, akurat mam po drodze - wydaje mi się że Matt to taki słodki idiota, jest trochę niedorajdą, ale polubiłam go.
- Ratujesz mi życie - zaśmiał się. Szliśmy spokojnie rozmawiając. Naprawdę z łatwością nawiązałam z nim kontakt.
- Dobrze znasz Paula? - zapytał nagle.
- Raczej tak. Poznałam go kilka lat temu przez Krzyśka i od razu się zaprzyjaźniliśmy- wyjaśniłam z uśmiechem. Zdecydowanie Lotman to jedna z bliższych mi osób.
- A Karola? - ciągnął wypyptywanie.
- Kłos to znajomy, znam go kilka dni, polubiłam go, chociaż to idiota - zaśmiałam się na wspomnienie o tym jak niedawno wpadł w szafkę pod pokojem Matta.
-Tutaj jest siłownia, chyba jesteś ostatni - zaśmiałam się i zajrzałam przez otwarte drzwi do sali machając do ćwiczących chłopaków.
- Jestem twoim dłużnikiem - przytulił mnie w ramach podziękowania.
- Dobra, dobra, teraz leć ćwiczyć, żeby nasze orzełki miały z kim grać - zaśmiałam się i wepchnęłam go do sali zamykając za nim drzwi.
- Stefan mnie zabije - powiedziałam do siebie i ruszyłam dalej. Na szczeście do mojego miejsca docelowego zostało tylko kilka metrów.
- Już myśleliśmy że ktoś Cię porwał! - krzyknął Michał Winiarski gdy tylko otworzyłam drzwi sali.
- Przepraszam - powiedziałam lekko zażenowana i usiadłam na krzesełku.
- Dlaczego tak długo cię nie było? - spytał Krzysiek.
- Bo... jak przechodziłam koło kuchni pani kucharka chciała żebym jej coś przyniosła i no... - zaplątałm się w zeznaniach. Nastąpiła chwila ciszy, w czasie której chłopaki przyglądali mi się uważnie.
- Powiedzmy, że Ci wierzymy - odpowiedział w końcu Krzysiek, jednak w jego głosie dało się słyszeć powątpienie.

**Lena**
Minęło kilka ładnych godzin od kiedy pojawiłam się w hotelu, a Moniki jak nie było tak nadal nie ma. Może nie zdążyłyśmy się poznać aż tak dobrze, lecz nie chciałabym aby coś jej się stało. Miałam cichą nadzieję, że jednak jest ona teraz na słynnym wieczorku zapoznawczym z chłopakami. To by oznaczało, że ją zaakceptowali. Może i dziewczyna zgarnęła moją pracę, lecz już mi przeszła złość na nią. Po kilku chwilach kiedy już zdążyłam się lekko uspokoić, ktoś zapukał do drzwi. Uśmiechnięta, z myślą że to Monika, otworzyłam drzwi, całkowicie zapominając o tym co mówiła mi Melka. Uśmiech zamarł na moich ustach, kiedy ujrzałam trzy postacie stojące przed moimi drzwiami. Jak pewnie każdy się domyśla, był to szanowny libero Krzysztof Ignaczak oraz Karol Kłos i nieodłączny Andrzej Wrona. Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam chłopakom drzwi przed nosem, jednak było już za późno. Wszyscy trzej dokładnie mnie ujrzeli. Pozostaje mi się teraz tylko modlić o to, aby reszta się nie dowiedziała. Oh, o czym ja myślę, zaraz w tym pokoju znajdzie się cała nasza reprezentacja. Odsunęłam się powoli od drzwi po czym rzuciłam się na łóżko, stojące bliżej. Ku mojemu zdziwieniu nic podobnego się nie stało. Nie dało się usłyszeć żadnych dźwięków, a to niemożliwe, że oni zachowywaliby się tak cicho. Podniosłam głowę do góry i tylko się utwierdziłam w tym, że jestem w pokoju sama. Westchnęłam z ulgi i położyłam się wygodnie na łóżku, zamykając oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą tak bardzo, że nie usłyszałam jak trzej siatkarze znaleźli się w moim pokoju. Oprzytomniałam dopiero kiedy usłyszałam pełen determinacji głos Igły tuż obok mnie
- Kubiak wierzyć nie chce, że tu jesteś więc wybacz, muszę to zrobić -  cmoknął w powietrze z niezadowolenia - Na trzy! - krzyknął i kiedy odliczanie dobiegło końca kołdra na której leżałam poderwała się do góry a ja razem z nią. Krzyknęłam z przerażenia ale kiedy Krzysiek kazał mi być cicho pod groźbą upuszczenia mnie na podłogę, zamilkłam. Doskonale widziałam co się zaraz stanie. Zaniosą mnie do pokoju Kubiaka i znając Igłę jeszcze nas tam jakoś zatrzymają, żebyśmy mogli pobyć sami. Chwila niesienia mnie w kołdrze sprawiła, że znów poczułam się jak dziecko, co spodobało mi się tak bardzo, że praktycznie jęknęłam z rozczarowania kiedy mnie odstawili na ziemię. Nie pukając libero otworzył drzwi do tymczasowego kubiakowego królestwa i na siłę wepchnął mnie do środka. Od razu w oczy rzuciła mi się postać chłopaka, zgarbiona i jakby smutna. Siatkarz stał przy oknie i wpatrywał się w dal, najwyraźniej nie mając zamiaru się odwracać.
- Nie Igła, nie zamierzam się pojawiać na żadnym spotkaniu zapoznawczym z tą dziewczyną -  praktycznie warknął, myśląc, że jestem Ignaczakiem i kiedy nie odzyskał odpowiedzi zaczęło się w nim gotować - Igła, kurwa, nie rozumiesz, że ja chce żeby moja... - gwałtownie się odwrócił a kiedy zobaczył mnie na środku swojego pokoju urwał swoją wypowiedź - Lena? To naprawdę Ty? On nie kłamał? -  podniósł lekko głos nie mogąc uwierzyć, że to się właśnie dzieje
- Niespodzianka? -  zapytałam niepewnie rozkładając na boki ręce z lekkim uśmiechem - To jak? Przytulisz mnie w końcu na przywitanie? Czy mam tu zapuścić korzenie? - rzuciłam z sarkazmem na co Kubiak od razu zareagował. Szybko zmniejszył dzielącą nas odległość i zamknął moje kruche ciało w swoich objęciach
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś - wymruczał mi do ucha a ja wtuliłam twarz w zagłębienie jego szyi po czym wciągnęłam w płuca te piękne perfumy, które już zdążyłam pokochać.
- Ja też się cieszę - mocniej go objęłam a Kubiak jak gdybym nic nic ważyła podniósł mnie ziemi po czym ułożył nas wygodnie na swoim łóżku. Zdecydowanie mogłabym w taki sposób spędzać wszystkie wieczory.

**Melka**
-Skąd wzięła się tu Lena? - zaatakowali mnie siatkarze gdy tylko przyszłam na kolacje. Skąd oni to wiedzą? Przecież nie domyśliliby się tego.
- O czym ty mówisz? - zapytałam udając zdziwienie. Choć właściwie byłam zaskoczona.
- To dlatego tak długo nie było cię na treningu? Nie udawaj, że nic nie wiesz, widzieliśmy ją - ciągnął Karol. Mówiłam jej żeby nie otwierała nikomu drzwi.
- Może będzie lepiej jak sama wam to opowie - urwałam temat i rozejrzałam się po sali.
- Gdzie Kubiak? - zapytałam nie widząc go przy stole.
- Wita się z Leną - powiedział Igła i uśmiechnął się znacząco. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że oni do siebie pasują. Mam nadzieję, że im się uda.
Na sali panowała dość wesoła atmosfera. Amerykanie rozmawiali przy swoim stole, u nas było podobnie. Aż do czasu.
- Zapomniałem wam o czymś powiedzieć - zaczął bardzo niepewnie Wrona. Wyczuwam problemy.
- Nie strasz nas, tylko mów - ponagliłam go.
- Przed kolacją dzwoniła ta aktorka, nie przyjedzie - nastała chwili ciszy. Nawet siatkarze z sąsiedniego stołu zaczęli spoglądać na nas dziwnie.
- Jak to? - szepnęłam zdenerwowana. Przecież to była główna część naszego planu.
- Jakieś poważne problemy rodzinne, nie da rady w najbliższym czasie - w jego głosie dało się usłyszeć zawód. Miał się tym zająć i znowu nie wyszło. Chociaż właściwie to nie była jego wina. Przy naszym stoliku radosna atmosfera nieco opadła. Każdy z nas próbował wymyślić rozwiązanie tego problemu. Nagle do głowy wpadł mi genialny plan.
- Mam pomysł! - wykrzyknęłam z szerokim uśmiechem zwracając tym na siebie uwagę pozostałych w stołówce siatkarzy.
- Mogłabyś być trochę ciszej - skarcił mnie Krzysiek i pokazał ręką że mam mówić dalej.
 - Potrzebna jest nam osoba, której nie znają Amerykanie. Kobiety, na którą będą pasowały kupione ubrania. Do kogo pasuje wam ten opis? - spytałam dumna z siebie.
- Do aktorki, która nie przyjedzie - wymamrotał Kłos na co przybiłam sobje piątke w twarz.
- I do Leny! - wykrzyknęłam znowu nieco za głośno. Spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Ty jesteś genialna - wyszeptał Winiar i zerwał się z krzesła. Za nim, do drzwi pobiegła reszta naszej reprezentacji.
- Może poczekajcie, aż dokończę jedzenie? - zawołałam za nimi, jednak widząc, że moje protesty nic nie dadzą, wzięłam do ręki kanapkę i pobiegłam za nimi. Oczywiście to bydło zajęło całą windę, więc musiałam, wraz z kilkoma innymi siatkarzami, wtoczyć się schodami. Dotarliśmy przed pokój Kubiaka dokładnie w tym samym czasie.
- Mam nadzieję że nie robicie nic nieprzyzwoitego! - krzyknął Igła wchodząc do pomieszczenia.
- Ignaczak do cholery! Naucz się pukać - Michał oburzył się i podniósł się z łóżka zostawiając na nim samą blondynkę.
- Nie bulwersuj się Dziku - zaśmiał się Kłos - My tu przyszliśmy do twojej dziewczyny.
- Co się dzieję? - spytała Lena, wstając z mebla i podchodząc bliżej.
- Można powiedzieć że mamy dla ciebie nową sukienkę.

*Lena*
- Chyba was pogięło! - podniosłam lekko głos, kiedy chłopcy praktycznie na siłę wpychali mnie w tą sukienkę. Była ona uszyta w starodawnym stylu, chociaż już na pierwszy rzut oka można było się domyślić, że nikt wcześniej jej nie używał. Wierciłam się jak mogłam lecz nic mi to nie dało. Ja byłam tylko jedna a ich cała kadra. No dobra... Przesadziłam. Jedynie Krzysiu, Winiar, Kłos, Wrona i Kubiak starali się mnie wepchnąć w to obszerne, białe coś, a w tym samym czasie reszta dopracowywała resztę planu.
- Ona nie jest w moim stylu -  jęknęłam kiedy zostałam uwięziona w materiale sukienki.
- Przestań, wyglądasz pięknie -  odezwał się Wrona, robiąc do mnie maślane oczka, za co oberwał od Kubiaka
- Endrju, może lepiej zajmij się już czymś innym, zanim będziemy musieli szukać nowego środkowego - odezwał się roześmiany Winiar, zauważając wrogie spojrzenie Dzika skierowane w stronę Wrony.
- Um, tak, jasne - wymamrotał i chwilę później już go nie było. Na ustach Kubiaka pojawił się zwycięski uśmiech. Brunet nie zastanawiając się długo, z zaskoczenia złapał mnie w talii i przy akompaniamencie śmiechów rozpoczął nasz taniec.
- Zwariowałeś? -  pisnęłam kiedy niespodziewanie wypuścił mnie ze swoich objęć i złapał tuż przed spotkaniem z podłogą - Nienawidzę Cię Kubiak!  - warknęłam na co się zaśmiał i poluzował uścisk przez co wylądowałam na tyłku - Jeszcze będziesz coś chciał - zignorowałam jego wyciągniętą rękę po czym podniosłam się i jeszcze go szturchając ramieniem wyszłam z pokoju. Szybkim krokiem przemierzyłam korytarz i znalazłam się w pokoju Melki, gdzie dziewczyna pomogła mi założyć niewygodne metalowe coś pod sukienkę. Tak wiem, powinno się to zakładać najpierw, ale przecież chłopcy nie mogli sobie odmówić tej przyjemności ubrania mnie w to paskudztwo. Kiedy ubiór był już gotowy, dochodziła godzina 21.30. Melka jeszcze zrobiła mi makijaż, upięła włosy i wybiła godzina 22. Uśmiechnęłam się szeroko wygładzając niewidzialne fałdki na sukni. No to zabawę czas zacząć!
***
Na początku kompletnie nic się nie działo. Najwyraźniej siatkarze z Ameryki chyba aż za bardzo uwierzyli w historię Ignaczaka i postanowili w godzinach nocnych nie wychylać nawet nosów ze swoich pokojów. Na szczęście mieliśmy po swojej stronie także jednego z nich i to właśnie on miał się zająć wyciągnięciem kolegów z kadry na zabawę tego wieczora. To naprawdę nam ułatwiło sprawę. Kiedy po kolei wychodzili że swoich pokojów ja przebiegałam gdzieś w obrębie ich wzroku i zaraz znikałam za ścianą.
- Ej, widzieliście TO? - zawołał jakiś spanikowany głos po angielsku a ja musiałam się powstrzymywać, żeby nie wybuchnąć śmiechem
- Nie mów, że uwierzyłeś w tą durną historyjkę Ignaczaka - zawołał szyderczo Lotman i zaraz na korytarzu dało się usłyszeć salwę śmiechu. O to właśnie chodziło. Dziękuję Bogu za pomoc Lotmana! Bez niego by nam się nie udało! Kto by pomyślał, że sama historyjka ich tak wystraszy. Na szczęście chwilę później siatkarze z przeciwnej drużyny się oddalili, a nasza kadra mogła przygotować odpowiedni nawiew tak by moja suknia i włosy powiewały lekko. Już nie mogłam się tego wszystkiego doczekać.
***
Nie całą godzinę później, wszytko było już dopięte na ostatni guzik. Małe wiatraczki o dość dużej mocy, sterowane aplikacją w telefonie były porozkładane na mojej ścieżce, a dodatkowo, twarz, ręce i dekolt miałam pomalowane lekko świecącą farbą, by wydawało się, że moja postać migocze w mroku. Do twarzy miałam przyklejony mały mikrofon a głośniczki znajdowały się w każdym możliwym miejscu, pozostając oczywiście nadal niewidoczne. Przez cały czas uśmiecham się od ucha do ucha, ciesząc się z tego, że ta aktorka nie dotarła. W tym momencie mam o wiele ciekawszą rolę, niż gdybym miała się tylko przyglądać całej tej sytuacji. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, Paul zaczął zbierać swoich kolegów, tłumacząc, że powinni już wracać do pokoi, by wyspać się na poranny trening. Oczywiście wszyscy przystali na ten pomysł i całą grupą wyszli ze stołówki. To był znak dla mnie. Wyszłam zza schodów i idąc wyznaczoną trasą zachowywałam pokerową twarz. Oczywiście jak to było w planach moje włosy oraz sukienka powiewały lekko. Kiedy dotarłam na sam szczyt schodów, koło moich stóp zaczęła się zbierać sztuczna mgła, która rozpoczęła wędrówkę ku siatkarzom. Uśmiechnęłam się delikatnie po czym uniosłam nieznacznie suknię do góry i skłoniłam się.
- Witajcie w moim hotelu - odezwałam się a mój głos wydobył się ze wszytkich możliwych stron -  Bawcie się i korzystacie z uroków przyrody wokół, lecz nie zapomnijcie, że tu również ubowiązują zasady. Będę miała was na oku -  zaśmiałam się a mój śmiech rozniósł się echem po całym korytarzu. Siatkarze wydali z siebie przerazone krzyki, niczym z rasowego horroru, po czym zaczęli uciekać w stronę wyjścia z budynku, a my wszyscy, wspólnymi siłami zaczęliśmy zbierać w biegu wszytkie rzeczy. Wpakowaliśmy to co było widoczne do składzika, zamknęliśmy pomieszczenie na klucz i wszyscy razem pobiegliśmy do swoich pokoi w obawie, że trenerzy nas przyłapią. Kiedy znalazłam się w pokoju, który miałam tymczasowo dzielić z Moniką, dziewczyna już znajdowała się w środku.
- Co Ty tu robisz? - pisnęła kiedy się odwróciłam w jej stronę
- Stoję? - rzuciłam z sarkazmem, jednocześnie uśmiechając się lekko na wspomnienie sytuacji z rana. Praktycznie od razu zaczęłam zdejmować z siebie strój, nie przejmując się pytającym wzrokiem dziewczyny, wbitym twardo w moją postać. Skończyłam rozbieranie w łazience i zaczęłam zmywać z siebie lśniącą farbę. Uśmiech nie schodził mi z twarzy przy wykonywaniu wszytkich wieczornych czynności, aż do momentu kiedy znalazłam się w łóżku.
- Musimy jutro poważnie pogadać -powiedziała brunetka po czym odwróciła się do mnie plecami i już się nie odezwała. Mruknęłam tylko coś niewyraźnie po czym zapadłam w sen. To był długi dzień.

***
Witajcie!
Tak wiemy, że rozdział później niż powinien być :/
Nie umiemy tego wytłumaczyć, po prostu tak wyszło :/
Mamy nadzieję, że bardzo się nie gniewacie, bo hej! Właśnie przeczytałyście nowy rozdział!
Z opóźnieniem ale się pojawił :D
Pozdrawiamy i do następnego :*

Raissa&Lune

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz