**LENA**
Wczorajszy dzień minął niespodziewanie cicho i spokojnie. Jedyną niespodzianką jaka się pojawiła to propozycja stażu u boku fizjoterapeutów kadry dla Melki. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Gdy o tym usłyszała z ust trenera Antigi stanęła na środku korytarza z otwartymi ustami. Dosłownie musiała zbierać szczękę z podłogi. Na początku w ogóle nie kontaktowała lecz kiedy ją szturchnęłam ocknęła się i zaczęła cieszyć jak małe dziecko. Skakała, piszczała i w dodatku ze szczęścia wyściskała wszystkich zebranych czyli mnie, Krzyśka, który podsunął ten pomysł i sztab szkoleniowy z trenerem włącznie. Szkoda było mi wyjeżdżać lecz nie miałam większego wyboru. Wstałam jak zwykle o 05.30 i zaczęłam się szykować na poranne bieganie z Kubiakiem. To chyba już stanie się moim porannym rytuałem. Może robię to dopiero od trzech dni, lecz nigdy wcześniej nie byłam taka pełna energii. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i uczesałam. Gotowa wyszłam z pokoju. Na dole czekał na mnie już przyjmujący więc się z nim przywitałam. Oboje się rozgrzaliśmy i ruszyliśmy truchtem przed siebie. Biegliśmy w ciszy co było dla mnie trochę dziwne. Zazwyczaj Kubiakowi buzia się nie zamykała. Chciałam go o to wypytać lecz mnie zbył. Wzruszyłam ramionami i dałam mu spokój. Każdy może mieć gorszy dzień. Całą dalszą trasę pokonaliśmy w ciszy włączając w to również odpoczynek. Przypatrywałam się chłopakowi w ciszy, bardzo w tym momencie żałując, że nie mam możliwości tak jak Melka zostać tu z nimi. W windzie nerwowo przestępowałam z nogi na nogę co rozbawiło Kubiaka. Starał się zachować powagę lecz widziałam jak kąciki ust unoszą mu się mimowolnie do góry. Kilka rasy go szturchnęłam aż w końcu chłopak nie wytrzymał i się uśmiechnął szeroko.
- Nie wiem jak ty to robisz ale zawsze wiesz jak poprawić mi humor- objął mnie ramieniem.
- Ja też nie wiem Kubiak- klepnęłam go ręką w klatkę piersiową- nawet się nie wysilam- uśmiechnęłam się lekko. Odsunęłam się od niego i wysiadłam z windy bo dojechaliśmy na moje piętro. Pomachałam mu i bez słowa udałam się do pokoju. Ponownie wzięłam prysznic i ubrałam się. Wyszłam z łazienki i ku mojemu zdziwieniu nie zastałam tam Melki. Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi ale chyba gdy wróciłam z biegania nie było jej w środku. Lekko tym zaniepokojona zbiegłam na dół do stołówki. Jakie było moje zdziwienie kiedy zauważyłam Melkę spokojnie zajadającą śniadanie. Wyglądała tak naturalnie siedząc w otoczeniu siatkarzy. Z miną zbitego psiaka udałam się po jedzenie i z podobną miną usiadłam do stołu.
- Nie przejmuj się Lenka my tak łatwo nie damy Ci spokoju- odezwał się Krzysiek najwyraźniej odczytując moje myśli. Uśmiechnęłam się lekko i zabrałam się za jedzenie. W pewnym momencie Karol zerwał się ze swojego miejsca i mówiąc, że musi zadzwonić do mamusi wybiegł z pomieszczenia. Popatrzyliśmy po sobie zaskoczeni po czym jak jeden wybuchliśmy śmiechem. Od razu poprawił mi się humor. Dokończyłam śniadanie jako jedna z pierwszych, ponieważ miałam najmniej na talerzu. Odniosłam naczynie do pań kucharek i ruszyłam do pokoju aby się spakować. Postanowiłam wyjechać zaraz po porannym treningu chłopaków. W drzwiach pokoju minęłam się z... Karolem? Chwila jakim cudem otworzył sobie drzwi? Zanim jednak zdążyłam zadać mu jakiekolwiek pytanie on już zniknął za drzwiami windy. Lekko zaniepokojona weszłam do środka. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to małe czerwone pudełeczko na łóżku Melki. Momentalnie w mojej głowie zaczęły się przesuwać trybiki i połączyłam fakty. Karol wcale nie dzwonił do swojej mamy tylko położył prezent dla dziewczyny. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do jej łóżka. Wzięłam do ręki malutki przedmiot i miałam już go otwierać kiedy do środka wparowała Melka. Schowałam za siebie pudełeczko i usiadłam na jej łóżku udając, że nie wiem od czego mam zacząć. Trzymałam w dłoni zaciśnięte pudełeczko. Nie było one tak małe, że mieściło się w mojej dłoni lecz udało mi się niezauważalne wsunąć go pod poduszkę.
- Nie chcę wyjeżdżać- jęknęłam wstając. Wyciągnęłam spod swojego łóżka walizkę i zaciągnęłam ją pod szafę.
- To zostań- Melka wzruszyła ramionami po czym rzuciła się na swoje łóżko. Wstrzymałam oddech lecz na szczęście nie uderzyła głową w pudełeczko.
- Łatwo mówić- spiorunowałam ją wzrokiem- jutro dopiero mój pierwszy dzień, a poza tym w tej pracy będę mogła robić to co lubię- westchnęłam
- Siatkówkę też lubisz- argumentowała
- Ale za oglądanie siatkówki i siatkarzy pieniędzy nie dostanę- mruknęłam zabierając się za wpakowywanie ciuchów do środka. Trochę mi to zajęło lecz w końcu udało mi się wszystko poskładać i zapakować. Spojrzałam na zegarek i ruszyłam z przyjaciółką na trening. Mój ostatni podczas tego pobytu z nimi. Cicho zajęłyśmy miejsca na trybunach po czym zaczęłyśmy z uwagę przypatrywać się poczynaniom siatkarzy. Po którymś z kolei zepsutym ataku przez Kubiaka zapominając, że nie znajduję się przed telewizorem czy komputerem wydarłam się
- Kubiak przyłożyłbyś się do tego- kiedy ostatnie słowa rozbrzmiały na sali wszyscy odwrócili się w naszą stronę
- A co potrafisz lepiej?- zapytał unosząc do góry jedną brew
- Na pewno potrafię!- odkrzyknęłam
- W takim razie zapraszam- rozłożył ramiona i cofnął się o kilka kroków. Wstałam ze swojego miejsca i zerknęłam jeszcze na Melkę. Była ona wyraźnie rozbawiona wiedząc, że jeszcze niedawno grałam jako atakująca. Już wyobrażam sobie miny chłopaków. Uśmiechnęłam się lekko po czym stanęłam na płycie boiska.
- Dajcie mi jakieś spodenki- powiedziałam przypominając sobie, że jestem w spódnicy. Dostałam od kogoś spodenki w włożyłam je pod spódniczkę.
- Trenerze mogę?- zapytałam jeszcze o pozwolenie Antigę
- Proszę- francuz był wyraźnie rozbawiony. Skinęłam ręką na Krzyśka, który trzymał piłkę aby mi wystawił. Mężczyzna wykonał moje polecenie a ja wbiłam pokaźnego jak na moją sylwetkę gwoździa. Kiedy opadłam na ziemię rozległy się oklaski i gwizdy podziwu. Ukłoniłam się teatralnie po czym zdjęłam ubranie spod mojej spódniczki. Wróciłam na swoje miejsce i do końca treningu siedziałam już cicho. Razem z Melką poczekałyśmy przed halą na chłopaków rozmawiając przyjaźnie z trenerem. Kiedy pierwsi zaczęli się wyłaniać z pomieszczenia trener spojrzał na zegarek ze strachem w oczach. Przeprosił nas i zaczął się szybko oddalać na odchodne rzucając jeszcze do rudej aby pojawiła się w gabinecie fizjoterapeutów by wszystko do końca obgadać. Zachichotałam lekko. Najwyraźniej Antiga zapomniał o jakiejś ważnej sprawie gadając z nami. Wszyscy zwartą grupą gadając udaliśmy się do hotelu. Kazałam wszystkim zaczekać na dole a sama pognałam na górę. Zabrałam moją walizkę i udałam się w drogę powrotną. Wcale mi się nie śpieszyło by ich opuszczać lecz wolałam to zrobić już teraz. Ze łzami w oczach zostałam przez wszystkich wyprzytulana oczywiście najdłużej gniótł mnie Igła lecz mi to nie przeszkadzało. Wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka i nie chciałam go wypuszczać.
- Lenka zaraz mnie udusisz- mruknął do mojego ucha a ja z uśmiecham go wypuściłam. Nadal z lekkim uśmiechem wsiadłam do auta i ostatni raz im pomachałam. Odpaliłam silnik i w rytmach kolejnego letniego hitu ruszyłam przed siebie. W głowie ułożyłam sobie plan, który obejmował tylko jedną pozycję, a mianowicie: Jeszcze wrócić do Spały.
**Amelia**
Więc zostałam sama...no, może nie do końca sama, mam przecież chłopaków, ale bez Leny to nie to samo. Po chwili stanął przede mną zdezorientowany Karol.
-Melka, a co ty tu...?!-pisnął
-Stoję Sherlocku- wywróciłam oczami- zostaje z wami-wyjaśniłam.
-Gdzie ty idioto byłeś jak ona rzucała się na nas w akcie radości?-do rozmowy wtrącił się Nowakowski. Oczy Kłosa rozszerzyły się jak pięciozłotówki i poleciał gdzieś na górę. Coś tu nie gra...
***Karol***
Cholera, ale się zbłaźniłem! Może nie jest za późno, może jeszcze tego nie widziała! W rekordowo szybkim tempie biegłem po schodach, gdyż nie miałem czasu żeby poczekać na windę. Cały zdyszany stanąłem pod drzwiami pokoju dziewczyn.
-Proszę, żeby nie zamknęły drzwi...-modliłem się naciskając powoli na klamkę. Jest udało się! Boże, jakie ja mam szczęście. Wszedłem do środka i rozejrzałem się po pokoju. Mój wzrok najpierw padł na łóżko Melki. Nie ma! Gorączkowo zlustrowałem pokój. Cholera, cholera, cholera!
Wyjąłem telefon. Jedyną osobą, która mnie teraz może uratować jest Lena. Ona była tu zaraz po mnie i może wzięła gdzieś pudełeczko. Wyjąłem telefon i wybrałem numer blondynki.
-No co tam Karollo, już się za mną stęskniłeś?-usłyszałem jej rozbawiony głos.
-Widziałaś pudełeczko?-spytałem bez zbędnych wstępów. Byłem bardzo zdenerwowany.
-Jakie pudełeczko?-udawała zdezorientowanie.
-Nie udawaj że nie wiesz- warknąłem- To z łóżka Amelii.
-Aaa to pudełeczko-zaśmiała się cicho- Nawet jeśli widziałam to co?
Drażni się ze mną!
-Melka je widziała? Schowałaś je gdzieś?-byłem aż zbyt rozgorączkowany, jak na taką banalną sytuację.
-Nie za dużo pytań na raz?-żartowała blond włosa.
-Lenka błagam-jęknąłem zrezygnowany.
-No dobra, powiem tyle, jeszcze tego nie widziała-uśmiechnąłem się szeroko na tą wiadomość.
-To teraz powiedz tylko gdzie to jest-humor znacznie mi się poprawił, co dało się słyszeć w moim głosie.
-Tego już nie zrobię. Ona ma to zobaczyć-mimo że jej nie widziałam, wiedziałem że uśmiecha się teraz szeroko. Natomiast mi mina znacznie zrzedła.
-Nie żartuj sobie ze mnie- mruknąłem.
-Nie robię tego, a teraz wybacz ale muszę jechać dalej-rozłączyła się zostawiając mnie samego
**Amelia**
Weszłam do pokoju. No i co ja mam tu niby robić sama? Bez Leny będzie zdecydowanie nudniej. Z braku lepszego zajęcia postanowiłam się przespać.Jednak zapadnięcie w sen nie było mi jednak dane. Miałam wrażenie że coś twardego leży pod poduszką. Wierciłam się, kręciłam, jednak było to na nic. Minęło pół godziny. Zrezygnowałam ze snu. Zdenerwowana wyrwałam poduszkę spod głowy i rzuciłam ją w kąt. Gdy moja głowa opadła na łóżko, uderzyła o coś twardego.
-Cholera!-krzyknęłam i szybko wstałam z łóżka. Rozejrzałam się po łóżku. W miejscu gdzie wcześniej znajdowała się moja głowa, leżało dość spore pudełeczko. Zdziwiłam się. Niepewnie wzięłam je do ręki i otworzyłam.
-O mój Boże-zakryłam wolną dłonią usta. To była bransoletka! Ta bransoletka, która tak spodobała mi się na zakupach z Karolem. To musiało być od niego, jestem tego pewna. To by wyjaśniło dlaczego tak przeraził się, gdy zobaczył że nie wyjechałam. Pewnie przestraszył się jak ja na to zareaguję. Na mojej twarzy wpełzł szatański uśmieszek. Wyjęłam ozdobę z pudełeczka i zapięłam na ręce. Będę ją nosiła, ale nie dam nic po sobie poznać. Zrobię na złość Kłosikowi. Jestem dobrym przykładem na to że rude są wredne.
**LENA**
Przez kilka kolejnych minut nie mogłam przestać się uśmiechać na myśl co w tym momencie robi Karol. Jadąc byłam jednoczenie z siebie zadowolona jak i smutna, że nie mogę w tam być. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę i zaczęłam przyśpieszać. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jadę tak szybko dopóki nie zauważyłam we wstecznym lusterku światła radiowozu. Zatrzymałam się jak najszybciej na poboczu i uchyliłam okno w oczekiwaniu na policjanta. Uśmiechnęłam się najpiękniej jak potrafię i podałam mężczyźnie moje prawo jazdy. Dość wysoki szatyn co chwilę ciekawie zerkał na moją bluzkę a moje policzki zaczęły mnie piec ze wstydu. Doskonale zdawałam sobie sprawę skąd ta ciekawość i wcale nie było mi to na rękę. Na szczęście dla mnie lub dzięki mojej koszulce nie dostałam mandatu, choć pewnie już dawno przekroczyłam dozwoloną prędkość. Mężczyzna z miłym uśmiechem oddał mi moją własność życząc mi miłego dnia i nakazując na przyszłość nie jechać z taką prędkością. Kiedy policja odjechała ja nadal stałam na poboczu z głową opartą na kierownicy cały czas śmiejąc się z zaistniałej sytuacji. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Melki zdecydowana opowiedzieć jej przebieg sytuacji sprzed chwili. Już po trzecim sygnale w słuchawce rozległ się rozradowany głos dziewczyny.
**Melka**
-Już się za mną stęskniłaś?-zaśmiałam się.
-Za Tobą? Nigdy-również odpowiedziała mi śmiechem-A teraz słuchaj co ci opowiem.
Lena opowiedziała mi historie jak to policjanci nie dał jej mandatu z powodu napisu na koszulce.
-Też muszę sobie taką kupić-rzuciłam gdy Lena skończyła mówić.
-Z twoim talentem do wypadania w kłopoty na pewno się przyda
-Niestety nie mogę zaprzeczyć-w momencie gdy to powiedziałam ktoś zapukał do mojego pokoju.
-Muszę kończyć, ktoś dobija się do pokoju- mówiąc to rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. W drzwiach stał trener Antiga.
-Stało się coś?-spytałam lekko zaskoczona jego wizytą.
-Nie, po prostu mieliśmy omówić twój staż-nie mogłam się nie uśmiechnąć z powodu jego akcentu. Jednak moja mina dość szybko zrzedła. Uświadomiłam sobie że miałam pójść do niego uzgodnić szczegóły stażu.
-Jejku, przepraszam, zapomniałam-zaczęłam się usprawiedliwiać.
-Nic się nie stało, po prostu chodź, porozmawiamy teraz-jego ton był bardzo uprzejmy. Przeszliśmy do jego gabinetu. Dowiedziałam się jak będzie przebiegała moja praca i podpisałam wszystkie potrzebne papiery. Resztę szczegółów miał przekazać mi fizjoterapeuta. Jak na tą chwilę jestem pewna jednego, praca z siatkarzami będzie niezwykle ciekawa.
***
Witamy was po baaardzo długiej przerwie. Na wstępie chciałybyśmy was przeprosić, że rozdziała się tak długo nie pojawiał, wiecie, szkoła itp. Postaramy się żeby to się więcej nie powtórzyło :)
Pozdrawiamy i życzymy miłego czytania. Do następnego :*
Lune&Raissa
Jejku dziewczuny... Jak ja się za wami stęskniłam! :o ❤❤
OdpowiedzUsuńNono Ruda.. Nie to nie będzie wredne... Nie... 😀
Szkoda, że Lena musiała jechać. Było z nią ciekawie :D
Akcja z policjantem - mistrzostwo. Muszę sobie kupić taką bluzkę, bo jak będę miała prawko to kto wie czy się nie przyda :D ale to za dwa lata :D
Doskonale was rozumiem :)
Pozdrawiam ❤❤❤❤❤
Przetestowane, działa :3 My również się stęskniłyśmy :* Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, ja też tęskniłam :p więcej powiem wam na żywo, tak jak zawsze zresztą :) teraz powiem tylko, że poważnie obawiam się o wasze zdrowie psychiczne :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam TL :*