wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział IX: Wielki powrót, różowy obrus i...niebezpieczne zające?!

**LENA**
Do domu wróciłam późnym wieczorem. Na szczęście w dalszej drodze nie spotkały mnie podobne niespodzianki. Wolałam zbytnio nie nadwyrężać mojego szczęścia i przestrzegałam już wszystkich przepisów. Nigdy chyba od czasu zdania prawa jazdy nie jechałam tak porządnie. Powrót do pustego mieszkania nie należał do najprzyjemniejszych rzeczy. Wiedziałam, że muszę się przyzwyczaić ale nie mogłam jakoś się zmusić do myśli, że codziennie będę wracała do pustych czterech ścian. Rzuciłam walizkę na podłogę obok drzwi, nawet nie mając sił aby zanieść ją do mojego pokoju a tym bardziej, żeby ją rozpakować. Szybkim krokiem ruszyłam na salonu i włączyłam telewizor aby zapełnić jakoś otaczającą mnie ciszę. Rzuciłam się na kanapę i przymknęłam zmęczone powieki nie wiedząc co powinnam ze sobą zrobić. Założyłam nogi na podłokietnik nawet nie trudząc się tym, żeby zdjąć buty. Lekki uśmiech wykwitł na moich ustach,gdyby w domu była Melka od razu by mnie za to ochrzaniła. Nie wiedząc w sumie dlaczego, zaczęłam się głośno śmiać zagłuszając przy tym telewizor. Było mi smutno, że musiałam zostawić wszystkich w Spale lecz jednocześnie byłam podekscytowana jutrzejszym pierwszym dniem pracy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. O tej godzinie Melka i chłopcy powinni już skończyć trening. Nie zdawałam sobie sprawy, że jest już tak późno. Najgorszym elementem tej podróży były właśnie korki, które bynajmniej nie ułatwiły jazdy. Już dawno powinnam spać, żeby móc wstać na poranne bieganie. Nie wyłączając nadal telewizora udałam się do korytarza by zdjąć buty a następnie razem z moją walizką do mojej sypialni. Wyjęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy, nie trudząc się z rozpakowywaniem. Zabrałam co potrzebne i poszłam wziąć prysznic. Czysta oraz odświeżona lecz nadal bardzo zmęczona wróciłam do pokoju. Zrzuciłam bagaż na podłogę i uprzednio wyłączając światło zagrzebałam się w pościeli. Podczas pobytu w Spale tego właśnie mi najbardziej brakowało - mojego kochanego łóżka. Ułożyłam się wygodnie i z błogim z zadowolenia wyrazem twarzy zasnęłam.
***
Budzik zadzwonił jak zwykle o 5.30. Pełna energii zerwałam się z łóżka i udałam się pod prysznic, uprzednio zabierając mój strój do biegania. Po szybkiej kąpieli ubrałam się i związałam włosy w kucyk. Do uszu włożyłam słuchawki po czym tanecznym krokiem wyszłam z mieszkania, zamykając je oczywiście na klucz. Przed budynkiem zrobiłam szybkie ćwiczenia rozciągające, chcąc jak najszybciej ruszyć w drogę, po czym w rytmach kolejnej piosenki ruszyłam przed siebie. Zdecydowanie tego mi brakowało po zaprzestaniu treningów. Potrzebowałam znów wrócić do sportu. Wprawdzie nie była to znów siatkówka, ale bieganie nie było wcale takie złe jak wcześniej mi się wydawało. Na rozgrzewce przed treningiem każde kolejne okrążenie było prawdziwą katorgą. Teraz całkowicie zmieniłam zdanie i to bieganie sprawia mi przyjemność. Zmęczona ale zadowolona wróciłam do domu. Od razu udałam się ponownie pod prysznic i niestety siedziałam tam zbyt długo. Kiedy wyszłam z przerażeniem zobaczyłam, która jest godzina po czym robiłam wszytko w biegu. Niestety jak to zwykle bywa gdy się człowiek śpieszy często zapomina o niektórych rzeczach. Tak też było w moim przypadku. Na szczęście tuż przed wyjściem przypomniałam sobie o tej, najważniejszej w mojej nowej pracy, rzeczy. Pewnie zastanawiacie się o co mi chodzi? Otóż, prawie zapomniałam całego mojego sprzętu. Znów jechałam jak wariatka lecz tym razem w słusznym celu. Na szczęście nie spotkałam żadnej przeszkody na drodze i dotarłam na czas do pracy. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, kiedy weszłam do budynku to wielka ilość pięknych zdjęć na całej długości ściany. Kolejną rzeczą, a raczej osobą była dziewczyna o ciemnych włosach zakopana w papierkach. Niepewnie podeszłam do niej i zaczęłam rozmowę:
- Cześć, jestem Lena i będę tu pracować- uśmiechnęłam się lekko.
- Ah tak, Lena, miło Cię poznać, jestem Monika- wstała i wyciągnęła do mnie rękę. Kiedy wstała okazała się być wyższa niż się mogło wydawać, gdy siedziała za biurkiem. Z chęcią uścisnęłam jej dłoń w duchu ciesząc się, że Monika jest taką otwartą na innych osobą. Miałam nadzieję, że szybko znajdziemy wspólny język.- Szef prosił, żebyś do niego przyszła kiedy tylko przyjedziesz- rzuciła zerkając na mnie co chwilę znad papierów 
- Dobrze- odpowiedziałam po czym odwróciłam się z zamiarem udania się tam gdzie kazała mi brunetka, za chwilę jednak znów wróciłam na wcześniejsze miejsce- Mogłabyś?- zapytałam z niezręcznym uśmiechem 
- Tak, jasne - zaśmiała się- pierwsze drzwi po lewej- wskazała mi drzwi ukryte wśród fotografii
- Dziękuję Ci bardzo - uśmiechnęłam się ponownie po czym już bez zawracania dotarłam do biura mojego nowego szefa. Zastukałam w drzwi dwa razy i praktycznie od razu otrzymałam niewyraźną odpowiedź:
- Proszę - po tych słowach weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
- Chciał pan mnie widzieć- rzuciłam
- Tak, proszę, siadaj- wskazał na wolne krzesło po drugiej stronie swojego biurka. Przełknęłam nerwowo ślinę i zrobiłam to o co mnie prosił. Mężczyzna miał poważną minę co nie wskazywało na to, że przebieg tej rozmowy będzie dla mnie korzystny. Czekając na to co mi powie, bawiłam się palcami, umieszczając wzrok wszędzie by tylko nie patrzyć na szefa. W końcu kontynuował:
- Wezwałem Cię tu, ponieważ dziś rano dostałem bardzo interesujący telefon- zmarszczyłam brwi nie wiedząc co ja mam z tym wspólnego- Telefon ten dotyczył Ciebie- mówił dalej a moje zdziwienie coraz bardziej rosło.- Dzwonił do mnie trener naszej reprezentacji mężczyzn w piłce siatkowej Stefan Antiga - na jego ustach wykwitł uśmiech- Prosił o wykonanie zdjęć chłopaków z reprezentacji i co najdziwniejsze nie chciał słyszeć o żadnym innym fotografie, upierał się na Ciebie a z przebiegu rozmowy można było wywnioskować, że gdybym się nie zgodził sam by znalazł jakiś sposób aby Cię ściągnąć do tej wioski- zaczął się śmiać- Nie wiem dziewczyno skąd Ty masz takie znajomości, ale na pewno przydasz się nam na pokładzie- nadal się śmiał- Tymczasem masz pierwsze zlecenie i nie zepsuj tego - puścił mi oczko a ja nie wierzyłam własnym uszom. Pierwszy dzień pracy i już pierwsze zlecenie w dodatku nie byle jakie - zlecenie od samego Stefana. Co prawda kiedy rozmawialiśmy o moim zawodzie był zainteresowany ale nie aż do takiego stopnia. Uśmiechnęłam się wiedząc z czyją pomocą dostałam tą pracę. Grzecznie podziękowałam szefowi i wyszłam z jego biura. Z wielkim bananem na ustach udałam się do burka na którym stała plakietka z moim imieniem i nazwiskiem. Rozłożyłam wszystkie rzeczy i na tym się skończyła moja praca. Siedziałam nie wiedząc co ze sobą zrobić, jednocześnie będąc w świetnym humorze. Kiedy nadeszła godzina 12 czyli pora na przerwę i szef wyszedł ze swojego biura całkowicie nie wierzyłam, że to co słyszę jest prawdą.
- Leno, co Ty tu jeszcze robisz?- zdziwił się- Powinnaś być już w drodze do Spały- zrobiłam wielkie oczy prostując się na fotelu- Nie wspomniałem Ci o tym, że trener prosił o Twoje jak najszybsze przybycie?- zadał pytanie i nie czekając na odpowiedź kontynuował- Przepraszam Cię bardzo, musiało mi wypaść z głowy a tym czasem zabieraj sprzęt i już Cię tu nie ma- zabrał moje rzeczy z biurka i wręczył mi je po czym prawie popychając wyprowadził z budynku. Śmiejąc się w głos wsiadłam do samochodu i odjechałam widząc we wstecznym lusterku szefa. Jak to dobrze, że nie miałam wczoraj siły, żeby się rozpakować. Tym sposobem zaoszczędziłam sporo czasu i mogę wyruszyć w drogę prawie natychmiast. Przez całą drogę do mieszkania nie mogłam uwierzyć w moje szczęście, a raczej w to, że Melka wraz z chłopakami wybłagała o to trenera. Przez swoje roztrzęsienie nie mogłam trafić kluczem do zamka, lecz kiedy mi się to udało, biegiem ruszyłam prosto do mojej sypialni zabierając stamtąd oczywiście tylko zapakowaną walizkę. Kiedy wreszcie wyszłam na klatkę schodową z zamiarem szybkiego zapakowania się do samochodu usłyszałam za moimi plecami głos starszej sąsiadki:
- A gdzie to się znów wybierasz Lenko? Zdążyłaś ledwo wczoraj wrócić i znów gdzieś jedziesz?
- Tak pani Wiesiu, praca wzywa- zaśmiałam się
- Ah ci młodzi, tylko kariery im w głowach, a gdzie tu czas na przyjemności?- kręciła z niedowierzaniem siwą głową
- Pani Wiesiu- rzuciłam ze śmiechem- moja praca to dla mnie tylko i wyłącznie przyjemność, w dodatku w takim towarzystwie.
- No dobrze, w takim razie kochaniutka już Cię nie zatrzymuję, baw się dobrze- puściła mi oczko. Podziękowałam grzecznie i w jeszcze lepszym humorze niż przed chwilą ruszyłam do samochodu. Znajdując się już w środku pojazdu wreszcie do mnie dotarło, że to prawda i naprawdę jadę znów do Spały. Moje marzenie z wczoraj już teraz właśnie się spełniło. Szybko wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam numer do Melki:
- No w końcu - odezwał się w słuchawce głos...Krzyśka ? już po pierwszym sygnale- Już myśleliśmy, że ten Twój szef jednak zmienił zdanie - wybuchł śmiechem- Czekamy na Ciebie- wyrzucił po czym rozłączył się. Zdziwiona chciałam ponownie się z nimi połączyć lecz każda moja próba była odrzucana. Wiedząc jaki mają przy tym ubaw, zaprzestałam swoich prób i rzuciłam telefon na siedzenie obok. Jeszcze raz spojrzałam za siebie i ruszyłam w drogę powrotną.
**MELKA**
-Obiekt A wyruszył w drogę-powiedział Krzysiek gdy tylko oddał mi telefon. Uśmiechnęłam się szeroko i weszłam do altanki żeby sprawdzić jak idzie nakrywanie stołu. 
-Kłos do cholery! Wynocha z tym różowym obrusem, przynieś inny!- krzyknęłam gdyż ten kolor nie pasował do dodatków.
-Od kiedy z ciebie taka perfekcjonistka?-mamrotał Winiar który przyniósł właśnie napoje. 
-Od zawsze Misiu-powiedziałam do niego pieszczotliwie i poczochrałam go po włosach. Zrobił nadąsaną minę i odszedł dalej.
 -To będzie niesamowite!-wykrzyknął Igła i wyrzucił ręce do góry w geście radości.
-A czyj to był pomysł?-podszedł do nas Kubiak i poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Nasz wspólny oczywiście!-zaśmiał się libero za co oberwał w tył głowy.
-Tylko i wyłącznie mój-powiedział dumny z siebie Michał.
-No już nie bądź taki skromny-zażartowałam i podeszłam do stołu z przekąskami i grilla. Były tam ustawione wegetariańskie szaszłyki do przygotowania na grillu, sałatki, owoce i jak najmniej mięsa. Wszystko to dla Leny. Gdy tylko dowiedzieliśmy się że Antiga ściąga blondynkę na sesje, bardzo się ucieszyliśmy. Postanowiliśmy urządzić jej przyjecie niespodziankę. Właśnie to Dzik postanowił a my stwierdziliśmy że to świetny pomysł. Z przodu altanki dobiegł na cienki pisk. Szybko tam pobiegliśmy. Na dość niskiej drabinie chwiejnie stał Pit trzymający transparent. Był cały roztrzęsiony, a z jego gardła wydobywały się trudne do określenia dźwięki.
-Co się dzieję?-spytałam przestraszona.Cichy na trzęsących się nogach zszedł na dół i całując uprzednio ziemie położył się na niej.
-Mam lęk wysokości...a ci idioci kazali mi to zawieszać..-wymamrotał pokazując na kawałek płótna które wcześniej trzymał w dłoniach. Uderzyłam się dłonią w czoło.
-Masz ponad wa metry i lęk wysokości? Jak ty chodzisz?-śmiał się Ignaczak.
-Inaczej, masz dwa metry, po ci była drabina do wieszania tego?- spytałam rozbawiona.
Podszedł Andrzej i bez problemu zawiesił transparent na którym dużymi literami pisało "Witamy w domu Lena!" Po tym wszyscy wróciliśmy do swoich zajęć. Nie minęło dużo czasu a wszystko było gotowe. Koło godziny 14:30 zobaczyliśmy podjeżdżający samochód.  Zgodnie z planem poszłam do Leny, zostawiając chłopców samych.
-Melka!!-blondynka rzuciła mi się na szyję gdy tylko wyłoniłam się zza budynku. Przytuliłam ją mocno. Nie widziałam jej tylko jeden dzień, ale bardzo tęskniłam. Po chwili czułości siłą zaciągnęłam ją do budynku. Uparciuch chciał iść poszukać chłopaków, a do tego dopuścić nie można. Poszłyśmy do naszego pokoju a Lena rzuciła się na łóżko przytulając się do poduszki.
-Tęskniłam-wymamrotała. Szybko wyjrzałam przez okno żeby sprawdzić czy widać stąd altankę. Odetchnęłam z ulgą, gdy jej nie zobaczyłam. Porozmawiałyśmy chwilę, po czym wstałam z łóżka.
-Chcesz iść na spacer?-spytałam z nadzieją w głosie.
-Teraz? Nie możemy najpierw zjeść?-marudziła blondynka.
-Nie, z obiadem musimy czekać aż chłopaki skończą trening.
-A ty nie powinnaś być z nim?-ciągnęła.
-Mam dziś wolne, ty też-wymyśliłam na szybko kłamstwo. Chodź w sumie po części to jest prawda. Lena uniosła brwi ale nie protestowała dłużej.
-Ubierz się ładnie-zaznaczyłam.
-Po co? Żeby spodobać się drzewom czy królikom?-wywróciłam na to oczami a dziewczyna zniknęła w łazience. Sama też zajęłam się wyborem ubrań.Wybrałam dość prosty strój, żeby nie wydało się do Lenie dość dziwne. Po chwili z łazienki wyszła moja przyjaciółka. Chyba wzięła sobie do serca, moje słowa że ma ubrać się ładnie.
-Zadowolona?-spytała.
-Usatysfakcjonowana-powiedziałam i wysłałam sms'a do Dzika że się zbliżamy. Wyszłyśmy z budynku i powoli ruszyliśmy na tyły budynku. 
**LENA**
Nie powiem zachowanie Melki było co najmniej dziwne. Miałam wrażenie, że coś kombinują ale nie chciałam wyjść na jakąś nienormalną więc siedziałam cicho. Idąc ramie w ramię z dziewczyną nie mogłam się pozbyć wrażenia, że coś się zaraz stanie. W budynku było zdecydowanie za cicho. 
- Melka- odezwałam się- gdzie są chłopcy? Chciałabym się przywitać, żaden nie przyszedł- zrobiło mi się trochę smutno- A Krzysiek nie chciał nawet ze mną przez telefon gadać- rzuciłam z wyrzutem.
- Krzysiek, jak to Krzysiek, pewnie uznał, że to będzie zabawne- rzuciła wesoło szturchając mnie ramieniem
- A pozostali?Żaden się nie stęsknił?- zaśmiałam się, całkowicie zapominając o tej nienaturalnej ciszy.
- Oj Kamińska- parsknęła śmiechem- za Tobą nie da się tęsknić- dodała za co dostała w potylicę. 
- Głupek- pokazałam jej język. Chciałam jeszcze coś dodać, lecz kiedy ujrzałam pięknie przystrojoną altankę i wszystkich w środku zapomniałam języka w gębie. Stanęłam na środku ścieżki jak wryta i nie mogąc wydobyć z siebie głosu patrzyłam na to wszytko jak zaczarowana. Oni naprawdę to wszytko zrobili dla mnie.
- A jednak się stęskniliście- odzyskałam zdolność mowy i powiedziałam drżącym ze wzruszenia głosem. Jeszcze chwilka i się rozpłaczę. Najszybciej zauważył to Krzysiek, który natychmiast znalazł się przy mnie
- Nie becz mała- rzucił wesoło tuląc mnie co po chwili uczynili wszyscy pozostali.Takim oto sposobem wszyscy znaleźliśmy się w grupowym przytulasie.
**MELKA**
Impreza mijała znakomicie. Widać że Lena jest bardzo szczęśliwa. Każdy bawił się świetnie, chłopcy nie przejmowali się że jutro mają trening. Około dwudziestej trzeciej zrobiłam się bardzo zmęczona i postanowiłam odejść kawałek dalej i odpocząć. Usiadłam na niewielkiej polanie ukrytej pośród drzew. Wpadłam w dość melancholijny nastrój. Położyłam się na ziemi, włączyłam jedną z piosenek z mojego telefonu i zamknęłam oczy. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Nie mogło minąć dużo czasu gdy zostałam brutalnie obudzona. Poczułam coś mokrego i zimnego na mojej koszulce. Zerwałam się szybko i zobaczyłam  przed sobą śmiejących się Karola i Andrzeja. Kłos trzymał w ręce otwartą butelkę piwa. Sądząc po zapachu to jej zawartość znalazła się na mojej koszulce.
-Idioci!-krzyknęłam zła-Teraz śmierdzę piwem!
-Oj daj spokój Melka-próbował mnie udobruchać Wrona, ale ja odwróciłam się do nich tyłem udając bardzo obrażoną. Po chwili poczułam jak jakiś miękki materiał dotyka moich ramion. To Karol oddał mi swoją bawełnianą koszulę.
-Przebierz się-powiedział. Odpowiedziałam my wdzięcznym uśmiechem.
-Nie chce wam psuć tej romantycznej chwili, ale my tu przyszliśmy się napić-wtrącił się Endrju pokazując ręką na butelki z piwem leżące na ziemi. Zostawiłam ich na chwile samych i poszłam w krzaki żeby zmienić bluzkę. Gdy wróciłam dwóch siatkarzy leżało rozwalonych na trawie.  
-A tak w ogóle to po co wam tyle piwa dla dwóch osób?-spytałam przyglądając się ich zapasom alkoholu. 
-Jak to dla dwóch? Ty też tu przecież jesteś! -wykrzyknął Wrona trochę zbyt entuzjastycznie.
-Nie macie czasem treningu  jutro rano?-usiadłam na przeciwko nich na trawie.
-Raz chyba możemy zaszaleć- wybełkotał widocznie już pijany Andrzej.
-Zagrajmy w coś!-zaproponował Karol. Drugi siatkarz ochocze się na to zgodził, więc i ja nie miałam wyjścia. Rozpoczęliśmy grę w butelkę. Ponieważ chłopaki chcieli się upić, za każdym razem gdy butelka wskaże daną osobę, ta przed wykonaniem zadania pije piwo.
I tak oto mieliśmy okazję zobaczyć między innymi Andrzeja biegającego z majtkami na głowie. Nie minęła godzina a wszyscy leżeliśmy na ziemi, mocno pijani. 
-Od kiedy ty i Melka jesteście razem?-wybełkotał Wrona w stronę Karola.
-My nie jesteśmy razem-odpowiedzieliśmy w tym samym momencie.
-A wyglądacie jakbyście byli-usiadł i spojrzał na nas. W odpowiedzi machnęłam ręką. Wzrok Kłosa przykuła bransoletka na moim nadgarstku. Tak to była ta sama którą mi podrzucił. Jego oczy rozszerzyły się a policzki stały się blade. Wykrzywiłam usta w delikatnym uśmiechu nie dając nic po sobie poznać. Muszę zdecydowanie częściej ją nosić jeśli on ma tak reagować.
-Wracamy?-zaproponowałam po chwili milczenia. Chłopaki wstali i ruszyliśmy do przodu. Wszystko szło z godnie z planem dopóki nie usłyszeliśmy szelestu w krzakach i odgłosu łamanych gałęzi. 
-Co to?-spytali siatkarze jednocześnie a ich głos zadrżał. Co za dzieci są z tych siatkarzy. Szelest zbliżał się coraz bardziej.
-Chodźmy stąd-powiedział Karol i zaczął ciągnąć Andrzeja jak najdalej od tego miejsca. Dźwięki stawały się coraz głośniejsze a siatkarze oddalali się coraz szybciej. 
-Ej idioci!-krzyknęłam-To tylko zające!-spojrzałam na wyłaniające się z ciemności zwierzęta. Chłopaki byli jednak już na tyle daleko żeby nie słyszeć mojego wołania. 
-Oni zdecydowanie nie powinni więcej pić-powiedziałam do siebie i załamując ręce udałam się w stronę hotelu.
***
Witamy znowu :D W ramach przeprosin za tak długą nieobecność postanowiłyśmy się sprężyć i napisałyśmy jeszcze jeden bonusowy rozdział :) Więc zapraszamy do czytania i komentowania :*
Lunę &Raissa

2 komentarze:

  1. W koncu sie doczekalam!
    Rozdzial suuper!
    Kubi taki pomyslowy haha Kompletniw nie spodziewalam sie zleceniwm dla Lenki!
    Czekam na wiecej
    Pozdrawiam i weny zycze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;)
    Hahaha, Kłos i Wrona tacy płochliwi xD
    Piter i lęk wysokości? No nie spodziewałabym się, takie to duże xd
    Pozdrawiam i zapraszam na moje blogi ;**

    OdpowiedzUsuń