sobota, 17 grudnia 2016

Rozdział XLII: Pakowanie, niczym mała dziewczynka i szalona ruda.

*Melka*
Czy ja naprawdę wszystko muszę robić na ostatnią chwilę? Za czterdzieści minut powinniśmy opuścić hotel, tymczasem ja dopiero zaczynam pakowanie. Po co ja te dwie godziny temu kładłam się na dziesięciominutową drzemkę? Przecież dobrze wiem jak to się zawsze kończy. Biegam jak szalona po pokoju wrzucając do walizki wszystko, co wpadło mi w ręce.
Przecież to jasne, że i tak czegoś zapomnę. Nagle do mojego pokoju wpadł Kubiak.
- Co jeśli nie przyjdzie? - wymamrotał gdy tylko zamknęły się za nim drzwi.
- Spokojnie, znam ją, mogę ci gwarantować, że przyjdzie - zapewniłam, klepiąc go w ramię.
- Stresuję się jak przed pierwszą randką - zaśmiał się nerwowo i zaczął układać to, co bez większego ładu wrzuciłam do torby. Posłałam mu pełne wdzięczności spojrzenie.
- Ratujesz mi życie Kubi - uśmiechnęłam się i przytuliłam go mocno.
Cuda się jednak zdarzają, z pomocą Kubiaka zdążyłam się spakować! Wiecie co? Chyba nic nie zapomniałam...właśnie chyba.

*Lena*
Od czasu kiedy dostałam od Kubiaka SMS z godziną odprawy i lotniskiem, z którego wyruszają nie mogłam się ruszyć z miejsca. Co prawda wszytko już miałam przygotowane lecz coś w środku jakby mnie blokowało. Pojedyncza łza pociekła po moim policzku ale dość szybko się jej pozbyłam. Nie mogłam przecież pozwolić, żeby to zniszczyło mój makijaż. Zerknęłam na zegarek na mojej ręce, czasu było coraz mniej, a ja nadal tkwiłam w jednym miejscu. Nagle do mojego tymczasowego pokoju wparowała ciocia.
- Ruszaj dupę blondynko! - krzyknęła - Samolot nie będzie na Ciebie czekał! - złapała mnie za rękę, po czym uprzednio zabierając wszystko pociągnęła mnie za sobą. Wyprowadziła za drzwi, zamknęła mieszkanie i niczym małą dziewczynkę zaprowadziła do auta. Wszytko schowała do środka i kazała mi wsiadać. Sama natomiast zajęła miejsce za kierownicą. Będąc jeszcze w lekkim szoku zrobiłam tak jak kazała. Dosłownie w momencie, w którym zamknęłam drzwi ciotka ruszyła, na co posłałam jej zaskoczone spojrzenie.
- Nie mamy czasu do stracenia - wyjaśniła spokojnie wzruszając ramionami. Na miejsce dotarłyśmy w chyba rekordowym czasie. Do odprawy zostało mi jeszcze 15 min, więc pewnym było, że wszyscy już tylko na to czekają. Pożegnałam ciotkę jeszcze w samochodzie, obiecując zdać jej relację co i jak w moich relacjach z wszystkimi.
- Udanej zabawy - rzuciła jeszcze na koniec i odjechała zostawiając mnie przed budynkiem ze wszytkim czego potrzebowałam. Ruszyłam do środka i załatwiłam wszytko co trzeba. W moim żołądku zacisnął się ogromny supeł na myśl, że zaraz znów wszytkich zobaczę. Lekko przygryzłam wargę i przeszłam przez bramki po czym udałam się dalej. Niemal od razu siatkarze rzucili mi się w oczy. Ich wzrost, a przede wszystkim ciągle kręcące się wokół nich tłumy, mówiły same za siebie.
- Dasz radę Lena - szepnęłam do siebie po czym podeszłam bliżej
- O mój Boże! - Mela jako pierwsza mnie zauważyła - Jesteś... Naprawdę Tu jesteś - rzuciła mi się na szyję. Równie szybko jak ona, objęłam ją mocno, przytulając do siebie. Nie wiem co ja bym bez niej zrobiła.

*Melka*
- Mówię ci hello, a potem goodbye! - darł się na cały samolot Winiar. Po pojawieniu się Lenki, każdy był przepełniony bardzo pozytywną energią. Chciałam porozmawiać z przyjaciółką, jednak Kubiak od razu porwał ją na miejsce obok siebie. Nie mam mu tego za złe. Nacieszę się nią w hotelu, musimy mieć pokój razem.
Siedziałam sama z tyłu samolotu rozkoszując się głosem Chrisa Martina w swoich słuchawkach. Moja szczęśliwa chwila została brutalnie przerwana.
- Ty jesteś ruda, tak, tak bardzo ruda! - wydarł się Kłos opadając na miejsce obok mnie.
- Ty chyba bardzo chesz poznać gniew rudej - mruknęłam zdejmując słuchawki, czy on widzi jak się poświęcam?
- Wykorzystaj tą negatywną energię w pożyteczny sposób - sugestywnie poruszajac brwiami. Wzięłam z kolan mój egzemplarz książki  "Wielki Gatsby" w celu uderzenia go, ale szybko zrezygnowałam. Szkoda książki. Uderzyłam go więc ręką.
- Za co? - pisnął oburzony.
- Za zbereźne myśli - pokazałam mu język.
- Myślałem o siłowni - podniósł ręce w obronnym geście.
- Jasne - zaśmiałam się i wróciłam do słuchania muzyki.

***
Witajcie kochani!
Mam nadzieję, że trzymacie się lepiej niż my, bo nas dwie złamała choroba :c
Czujecie już święta? I najwżniejsze, jak podoba się wam rozdział? ^^

Do zobaczenia,
Raissa & Lune ;*

7 komentarzy:

  1. Rozdział super, jestem ciekawa jak będzie wyglądała rozmowa Leny z Kubiakiem :D Życzę Wam zdrówka i weny, bo sama ostatnio choruję :)
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu mnie u was wieki nie było,ale chyba najważniejsze, że w końcu jestem! Mam nadzieję...
    Więc tak, zauważam podobieństwo między mną, a Melką - 10 minut drzemki zamienia się w pół godziny! Pakowanie na ostatnią chwilę też mogę do siebie porównać. Chciałabym powiedzieć, że jesteśmy jak bliźniaczki, ale wiecie no... Nie jestem ruda.
    Ogólnie to ja bucham radością, szczęściem i się ogólnie bardzo cieszę, bo Lena wraca do chłopaków! Tak jest, dziewczyno! Wielkie podziękowania dla cioci Leny, bo gdyby się tak dziewczyna jeszcze zastanawiała, to by nie pojechała. A tak, przykładna ciocia wpakowała do samochodu bratanicę i zawiozła na lotnisko ✈ ( może nie była pewna, czy Lena nie ucieknie - warte zastanowienia. ) Ale ona nie uciekła, bo chociaż by się zapierała sama przed sobą, że jej nie tęskno, to ny wiemy, że jej było. No tęskno było.
    Jak ona z Kubiakiem na rozmowę poszła, to ja się spodziewam, że moja ulubiona para ( okej, jedna z dwóch ) znowu się zejdzie! Przecież te dwa stworzenia są dla siebie stworzone! Zabrzmiało dziwnie. Ale to nieistotne, bo chodzi mi o to, że przetrwali pierwszą próbę zniszczenia ich związku przez Monikę. Nie ukrywam, że lubię, kiedy bohaterowie nie żyją cały czas w zgodzie, tylko czasem się kłócą. Oczywiście, na końcu i tak są razem więc... W tym wypadku liczę na to samo!
    Jacy muzykanci się znaleźli! Jakby Kłos się bardziej postarał i miłosne piosenki Melce śpiewał, to rozumiem, ale no, on o rudej śpiewa! Melka oczywiście przewrażliwiana na punkcie swoich włosów nie jest, ale na pewno nie lubi, kiedy taki wyrostek (czt. Karol Kłos) się nabija. Chociaż może on stosuję taki podryw! No tego nie przewidziałam. A co do zbereźnych myśli, to sądzę, że prawie każdy siatkarz je ma. Więc spokojnie Mela, przeżyjesz i Karolka.
    Chyba tyle miałam do zakomunikowania, ogólnie to już się niecierpliwie na kolejny. Więc dziewczyny, standardowo : Weny twórczej życzę!
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń