piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział I

**AMELIA**
  Właśnie wyjeżdżamy z Bełchatowa, z miasta które pokochałam od pierwszego wejrzenia,z miasta które żyje siatkówką. Zmierzamy do Spały, do naszej życiowej przygody. 5 dni z siatkarzami...to na pewno będzie ciekawe przeżycie.
Słońce już od rana mocno przygrzewa. Na szczęście ubrałam się dość lekko [klik], bo inaczej bym raczej nie wytrzymała. W radiu leciała przyjemna muzyka, a ja czytałam ulubioną książkę. Czy podróż może wyglądać lepiej? No dobra może...jeszcze lepszy od tego jest sen. Jednak niestety słońce święcące w prosto w szyby nie pozwalało odpłynąć mi w objęcia Morfeusza. Właśnie minęliśmy Twardosławice, gdy Lena przerwała ciszę trwającą między nami od początku podroży.
- Dobra, gdzie mam jechać?- zapytała zatrzymując się na poboczu. Jej słowa na początku do mnie nie dotarły, gdyż zasłuchałam się w jedną z moich ulubionych piosenek. Dopiero lekkie szturchnięcie w ramię wyrwało mnie z zadumy. Rozejrzałam się i próbowałam sobie przypomnieć trasę, którą tak dokładnie przeglądałam na Mapie Google jeszcze wczoraj wieczorem.
-Kurczę, nie pamiętam-odpowiedziałam bezradnie, nie musiałam patrzeć na minę przyjaciółki żeby domyślić się że jest na mnie wściekła.
**LENA**
Wzięłam kilka głębokich wdechów, by nie zacząć krzyczeć na przyjaciółkę. Jak można być taką gapą??  Wiedziałam, że powinnam zrobić to sama, ale nie, jak zawsze się uparła, że ona to zrobi. Teraz mogę tylko żałować, że jej pozwoliłam i nie zrobiłam tego. Jak na złość wczoraj skończył mi się pakiet internetu w telefonie. Nie miałam kompletnie pojęcia co mam zrobić. W końcu wpadłam na genialny pomysł. Jakbyśmy były w kreskówce w tym momencie nad moją głową pojawiła by się świecąca żarówka.
- Dzwoń do Ignaczaka, niech nas ponawiguje- powiedziałam spokojnym głosem wpatrując się w szybę daleko przed siebie. Zaciskałam mocno dłonie na kierownicy do tego stopnia, że zbielały mi kostki. Robiłam wszystko aby nie uszkodzić przyjaciółki. Nadal nie odwracając wzroku od drogi słyszałam jak ruda wybiera numer.
**AMELIA**
Zdenerwowana wybierałam numer wujka. Tak bardzo chciałam żeby ten dzień był idealny, jak zwykle musiałam nawalić. Lena na pewno jest na mnie zła. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam. Igła już po chwili odebrał.
-No co tam Melka, za ile będziecie?-zapytał tym swoim radosnym głosem.
-Krzysiu bo jest taki problem...-mówiłam bardzo niepewnie, było mi głupio- bo ja zapomniałam trasę i nie wiemy jak dalej jechać-wyrzuciłam z siebie jednym tchem. W słuchawce usłyszałam śmiech Krzysztofa. 
-Dobra, mów gdzie jesteście- był wyjątkowo rozbawiony. Mi nie było do śmiechu, znowu nawaliłam.
-Minęłyśmy Twardosławice.
-Jedziecie E67 tak?-przytaknęłam-Więc teraz droga to już żaden problem. Jedziecie za drogą, nie skręcacie nigdzie, aż do Tomaszowa Mazowieckiego. Zadzwoń do mnie jak tam dojedziecie, okay?
-Dobrze-odpowiedziałam i schowałam telefon do kieszeni, po czym przekazałam informacje blondynce. Skinęła głową i odpaliła silnik. Ja założyłam słuchawki i próbowałam uspokoić się przy muzyce. [klik]
** LENA **
Amelia założyła słuchawki i zamknęła się w swoim własnym świecie, w świecie muzyki. Ja również pogłosiłam radio lecz nie wsłuchiwałam się jakie piosenki w nim lecą. Byłam wściekła. Te kilka oddechów, które wcześniej zaczerpnęłam nic nie dały, czułam że muszę coś zrobić. Nie chciałam uderzyć przyjaciółki więc z piskiem opon zatrzymałam się na środku szosy. W tym momencie nie obchodziło mnie to czy ktoś za nami jedzie. Przyjaciółka nie przygotowana na ostre hamowanie prawie wpadła na przednią szybę lecz to również mnie nie obchodziło. Wysiadłam z auta i przeszłam na przeciwną stronę drogi. Wzięłam głęboki wdech i krzyknęłam ile sił w płucach. Nie powiem, że nie bo naprawdę mi po tym ulżyło. Zanim jeszcze ruszyłam do auta podniosłam z ziemi dość spory kamyk i rzuciłam nim jak najdalej umiałam. Szybko przebiegłam przez szosę i ponownie zajęłam swoje miejsce. Wcale nie musiałam patrzeć na rudą by wiedzieć, że jest zaskoczona. A nie powinna. Jest moją przyjaciółką już długi czas, powinna wiedzieć, że jak jestem wściekła czasem muszę sobie pokrzyczeć. Chciałam zobaczyć jej wyraz twarzy po tym co przed chwilą zrobiłam ale obawiałam się, że znowu powróci mi poprzedni poziom uniesienia. Trochę mi już przeszło ale cały czas tam gdzieś w środku byłam zła na przyjaciółkę. Już bez podobnych incydentów minęła nam droga do Tomaszowa Mazowieckiego. Przyjaciółka widząc znak oznajmiający nam, że wjechałyśmy do miasta wyjęła słuchawki z uszu i ponownie wybrała numer do libero.
-No hej, już dojechałyśmy- powiedziała   ruda gdy tylko odebrał. Dziewczyna przyłączyła na głośno mówiący, wiec słyszałam co odpowoedział.
-Więc teraz jedziecie dalej E67 aż do skrętu na ulicę Warszawską, skręcacie i jedziecie aż do pierwszego zakrętu, wjeżdżacie tam, a potem już za drogą prościutko do Spały. Ja zaraz po was wyjdę na parking-mówił bardzo wesoło
-Dzięki Krzysiu, nie wiem co byśmy bez ciebie zrobiły- odpowiedziała mu ruda
-Polecam się na przyszłość i do zobaczenia-powiedział i rozłączył się. Zgodnie z zaleceniami Krysztofa dojechałam do Spały. Nadal nie odzywałam się do przyjaciółki lecz kiedy już zaparkowałam złapałam ją za nadgatstek i szepnęłam cicho
- Przepraszam- dziewczyna nic nie odpowiedziała lecz przytuliła się do mnie i zaśmiała mi się prosto do ucha.
- Stresuję się wiesz??- zaśmiałam się nerwowo kiedy przyjaciółka się odsunęła
-Nie masz czym kochana, to też są ludzie -powiedziała po czym ze śmiechem wysiadła z samochodu i podbiegła do stojącego nieopodal Igły.
Wytarłam dłonie w nogi i wysiadłam. Nie zamknęłam auta bo wiedziałam, że jeszcze będziemy wyciągać bagaże. Powoli podeszłam do nadal tulących się ludzi. Nie chciałam przerywać im tych rodzinnych chwili. Na szczęście kiedy tylko się zbliżyłam odsunęli się od siebie.
- Dzień dobry, Lena jestem- wyciągnęłam rękę w stronę mężczyzny. Libero tylko spojrzał na moją dłoń po czym śmiejąc się przytulił mnie do siebie. Zaskoczona odwzajemniłam uścisk.
- Krzysiek, Igła, mów jak chcesz- wypuścił mnie z przytulasa- Co wam tak długo zeszło?- nie zwrócił się w sumie do żadnej z nas
-Nastąpiły pewne komplikacje-powiedziała ze śmiechem Amelia a Krzysiek automatycznie przeniósł spojrzenie na mnie.
- Czy to ważne?- zapytałam- Już jesteśmy - wyszczerzyłam się. Trochę to było dla mnie dziwne, stać tak na przeciwko mojego największego idola i beztrosko się do niego uśmiechać. Nigdy nie pomyślałabym, że pewnego dnia tak po prostu pojadę do Spały i będę rozmawiała sobie tak po prostu z ludźmi, których podziwiałam przez całe moje życie.
**AMELIA**
-To co, może ja odprowadzę was do pokoju?-powiedział Igła i podszedł do samochodu wyciągnąć nasze walizki -Mam nadzieję że nikt was nie zauważy, wasz przyjazd ma być niespodzianką, szczególnie dla tych którzy znają Melkę.
-To się chłopaki zdziwią- zaśmiałam się na samą myśl o ich minach.
-Chodźcie za mną-libero poszedł w stronę ośrodka. Szłam ścieżką, dookoła był las,a przed nami widniał budynek, który tak dobrze znałam w dzieciństwie. Igła często mnie ze sobą zabierał, lub przyjeżdżałam tu w odwiedziny, jednak gdy tylko podrosłam przestałam. Nawet za bardzo nie wiem dlaczego. No nie powiem, trochę się tu zmieniło.
-Drzewa podrosły- powiedziałam rozglądając się.  Pozostała dwójka wybuchnęła śmiechem.
-Spostrzegawcza jesteś-odpowiedział rozbawiony wujek. Cichutko weszliśmy do holu i odebraliśmy z recepcji klucze, po czym poszliśmy na trzecie piętro. Weszliśmy do naszego pokoju.
-To ja was tu na chwilę zostawię. Jak coś szukajcie mnie pod 42-uśmiechnięty libero zostawił nas same.
-No i co myślisz?-spytałam blondynkę siadając na wygodnym łóżku.
 -Trochę mało tu miejsca- skrzywiła się po czym zaczęła dokładnie się rozglądać.
-Oj ty moja marudo, pamiętaj że mogło być gorzej- zaśmiałam się- ale za to łóżka jakie wygodne...-powiedziałam rozmarzona. Blondynka rzuciła się na łóżko potem powiedziała szczerząc się:
- Rzeczywiście, bardzo wygodne.-śmiałam się sama do siebie, tak bardzo ciesze się że mogę tu wrócić. Przekręciłam się na bok i spojrzałam na przyjaciółkę.
-Kogo najbardziej chcesz poznać?-spytałam szczerząc się jak głupia.
 - Już poznałam tą osobę- odpowiedziała układając się tak jak ja- i powiem Ci, że chętnie bym z nim jeszcze trochę porozmawiała-znowu na moich ustach wylądował szczery uśmiech.
-To co, idziemy?-wstałam z łóżka i zaczęłam kierować się w stronę drzwi.
-Jasne, tylko cicho, ma być niespodzianka - podniosła się a ja w tym czasie już wyszłam z pokoju. 
***
Witajcie Miśki :*
No to przed wami pierwszy rozdzialik. Tak bardzo spodobało nam się pisanie tego opowiadania że wyszedł dość długi. :D Myślę że kolejny pojawi się dość szybko. Jeszcze tylko bardzo prosimy o komentarze i zmykamy ;) one naprawdę motywują.
Więc do następnego, pa kochani :*
Raissa&Lune

1 komentarz:

  1. Jestem :D. !
    Super się zapowiada :). Nie mogę się doczekać następnego :*
    Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń