piątek, 13 maja 2016

Rozdział XXI: - Jesteś Anderson, nie Andersen, duch i uprowadzenie

**Lena**
Kiedy klucze, z dobrze słyszalnym brzdękiem, uderzyły wprost w klatkę piersiową Dzika po czym spadły na jego kolana, chłopak jedynie zaśmiał się nerwowo.
- Huh... Musiał mi tu wypaść - zdenerwowany podrapał się po karku
- Masz 60 sekund na opuszczenie tego pokoju - powiedziałam bezbarwnym głosem, wypranym z emocji.
- Lena, spokojnie tak? - wyciągnął ręce w moją stronę
- Nie dotykaj mnie - nadal byłam spokojna - Masz 30 sekund.
- Ale... Ja... - zaczął się jąkać. Aż mi się śmiać zachciało. Jednak byłam twarda. Na mojej twarzy nie zagościł nawet zalążek uśmiechu.
- Kuubiak! - specjalnie przeciągnęłam jego nazwisko -  Won! I nie pokazuj mi się już dziś na oczy! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi, palcem wskazując mu drzwi.
- Nie pokazywać Ci się na oczy? Da się zrobić! - zaśmiał się sarkastycznie po czym opuścił pokój przy okazji trzaskając drzwiami. Teraz już naprawdę nie było mi do śmiechu. Spojrzałam przelotnie na rudą. Na jej twarzy również nie było widać uśmiechu.
- Idę do siebie - jęknęłam po czym pożegnałam dziewczynę buziakiem w policzek i wyszłam na ciemny korytarz. Czy w tym hotelu naprawdę nie ma świateł? Wywróciłam oczami lecz nieprzerwanie szłam do przodu. W pewniej chwili na moje oczy został zarzucony jakiś materiał a moje ciało przerzucone przez czyjeś ramię. Na początku się przestraszyłam nie na żarty, lecz zaraz potem do moich nozdrzy dotarł zapach perfum Kubiaka. Oczywiście mógł to być ktokolwiek inny, kto używa tego samego zapachu, lecz w tym budynku tylko Kubiak takie posiadał, a nikt z zewnątrz zbyt dużej szansy, żeby się tu dostać, nie miał. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Przebywam w jego towarzystwie, nie widząc go jednak. Sprytnie to sobie pan wymyślił. Brawa dla Pana, Panie Kubiak!
- Dobra Kubiak, już starczy, zaraz puszczę pawia - mruknęłam kiedy znaleźliśmy się w windzie
- Nie obchodzi mnie to - warknął lekko zmienionym głosem, lecz to nadal był on
- Przestań odstawiać tę szopkę i po prostu mnie postaw! - zaczęłam się wiercić lecz to nic nie dało - Cholera Michał, mówię całkiem serio - uniosłam głowę do góry, dłonie opierając na jego plecach.
- Rzadko tak do mnie mówisz - postawił mnie po czym zatrzymał windę i usiadł na podłodze. Nie zastanawiając się długo usiadłam obok niego, jednocześnie kładąc głowę na jego ramieniu. Kubiak uśmiechnął się na mój gest i objął mnie ramieniem. Tym razem to ja się uśmiechnęłam, bardziej się w niego wtulając. W kolejnych kilku minutach kilka razy jeszcze zmieniliśmy pozycję, aż w końcu znalazłam się na kolanach chłopaka, wtulona w jego klatkę piersiową. Na podłodze nie było nam najwygodniej, lecz ta chwila wspólnego milczenia była jednym z najlepszych momentów wspólnie spędzonych.

**Melka**
- Amelio, zawiodłaś mnie - powiedział Paul poważnym tonem gdy wszedł do mojego pokoju i oczywiście rzucił się na fotel.
- Tym razem to nie ja zjadłam twoją pizzę - odłożyłam grzebień, którym rozczesywałam włosy, na szafkę.
- Ja nie o tym...ale czekaj, kto tym razem? - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Więc co się stało? - spytałam aby odwrócić jego uwagę od pizzy.
- Dlaczego w nocy żaden duch nie nawiedził naszych korytarzy? Nuudziłem się - zrobił z ust podkówkę aby podkreślić swój smutek.
- Mieliśmy akcję ratunkową w stylu Roszpunki - wyjaśniłam spokojnie, obserwując jak jego mina zmienia się w zaskoczenie.
- O czym ty mówisz?
- Wyciągaliśmy Lenę z pokoju... Kubiak zgubił klucze, nie ważne, długa historia - opowiedziałam pobieżnie historię wczorajszego wieczoru.
- Spała to stan umysłu - zaśmiał się.
- Nie, Polscy siatkarze to stan umysłu - poprawiłam go.
- Ty wiesz, że Matt ciągle o tobie mówi? - zmienił temat tak szybko jak go rozpoczął.
- Jak to? - odpowiedziałam bardzo inteligentnym pytaniem.
- Melka jest taka fajna, jak ja ją polubiłem, dlaczego mnie z nią wcześniej nie poznałeś? - naśladował głos Andersona.
Nie zdążyłam odpowiedzieć bo do mojego pokoju wpadł temat naszej rozmowy.
- Właśnie widziałem jak duch wchodzi do jednego z pokoi - wydyszał rozemocjonowany. Pewnie Lena wybrała się na spacer.
- Jesteś Anderson, nie Andersen, nie musisz opowiadać bajek - zripostował Paul.
- Mówię poważnie! - upierał się siatkarz.
- Oczywiście, wierzę ci - powiedział ironicznie Lotman i wypchnął go z mojego pokoju. Chwilę po nich wyszłam również ja i udałam się na śniadanie.

**Lena**
Nawet nie mam pojęcia w którym momencie, razem z Kubiakiem usnęłam w tej windzie... W każdym razie, kiedy się przebudziłam nadal trwałam w objęciach chłopaka. Mruknęłam rozciągając się lekko, co obudziło Michała, który automatycznie przyciągnął mnie bliżej siebie, uśmiechając się słodkim, zaspanym uśmiechem.
- Dzień dobry - wymruczał składając na moim czole delikatny pocałunek a dokładniej lekkie muśnięcie ustami.
- Dzień dobry - odpowiedziałam z ogromnym uśmiechem na ustach po czym zebrałam się z podłogi i odblokowałam mechanizm windy. Kubiakowi trochę dłużej zajęło zebranie się, lecz po chwili już ponownie się we mnie wtulał.
- Co Ci jest? - zapytałam z uśmiechem - Od rana jesteś jak przylepa! - pacnęłam go po rękach kiedy przesunął nimi po mojej talii, przytulając się do moich pleców i zaplatajac dłonie na moim brzuchu.
- Daj mi spać kobieto - wymamrotał opierając większy ciężar ciała na mnie. Na nieszczęście właśnie w tym momencie otworzyły się drzwi i chociaż wyciągnęłam przed siebie ręce by się o coś oprzeć, nie miałam o co. Pisnęłam spanikowana lecz nic się nie stało. Zamiast tego do moich uszu dotarł radosny śmiech szatyna.
- Przecież bym nie pozwolił, żeby coś Ci się stało, możesz się czuć przy mnie bezpieczna - wyszeptał do mojego ucha po czym odsunął się od mojego ciała pozostawiając po sobie szybko ulotne ciepło, które zaraz zostało zastąpione chłodem - Coś Ci zaraz przyniosę do jedzenia - puścił mi oczko po czym włożył ręce do kieszeni dresów, które miał na sobie i zaczął się oddalać. A ja... Ja stałam zaskoczona cały czas znajdując się w windzie. Kiedy drzwi zaczęły się zamykać ocknęłam się i wyskoczyłam na korytarz. Nie tracąc więcej czasu, bojąc się, że ktoś może mnie tu zauważyć, pognałam sprintem do pokoju.
***
Kubiak przyniósł mi jedzenie dosłownie 15 min później. Wpadł do mnie przed treningiem, na który i tak już był spóźniony. Nie dziwię się więc, że dał jedynie radę przekazać mi talerz i już go nie było. Zaśmiałam się głośno po czym zatrzasnęłam za sobą kopniakiem drzwi. Byłam lekko obolała po nocy w windzie, ale zadowolona. Tak, wiem jak to brzmi. Nawet nie rozmawialiśmy ze sobą, ale w każdej relacji, nawet jeśli to jest tylko przyjaźń, są potrzebne chwile wspólnego milczenia. Nie rozmyślając dłużej zabrałam się za jedzenie. Po skończonym posiłku wzięłam szybki prysznic, lecz zamiast szukać na ten dzień idealnej kreacji, po prostu ubrałam się w moją pidżamę i nie tracąc dłużej czasu poszłam spać.

***
Witajcie w 21 odsłonie tego bloga :D
Cieszymy się, że tu z nami jesteście :D
Pewnie będzieny to często powtarzać, ale tak po prostu jest :P

Jak widać akcja powoli się rozwija XDD
*ekhem* To chyba najwyższy czas jak na 21 rozdział XD *ekhem*

Widzimy się w następnym! :3

Piszcie do myślicie :3

Pozdrawiamy cieplutko,
Raissa&Lune

1 komentarz: