sobota, 4 marca 2017

Rozdział XLVI: Francuskie jedzenie, mała, słodka tajemnica i Doktor Kłos

*Melka*
Francuskie jedzenie jednak mi nie służy. Zdecydowanie nie. Od rana pokonuje tylko jedną trasę: łóżko-łazienka i łazienka-łóżko. Czuję jakby w moim brzuchu stado dzikich siatkarzy urządziło sobie tańce. Nic przyjemnego. Opuściłam dziś trening, śniadanie i obiad. Jedyne co jestem w stanie przełknąć to woda. Czy ja już umieram? Przez cały czas siedziała u mnie Lena, jednak teraz wygoniłam ją z pokoju. Niech zajmie się trochę sobą. Mój telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Z wysiłkiem podniosłam telefon z szafki i odebrałam wiadomość od Matta.
"Moje ty biedactwo ;* gdybym tam był to dobrze bym się tobą zajął"
Nie zdążyłam odpisaź ponieważ do mojego pokoju wpadł Karol z tacą.
- Od razu uprzedzam, że nic nie przełknę - wymruczałam próbubąc zakryć się kołdrą.
- Nie wykręcisz się. Specjalnie dla ciebie zamówiłem rosół, a w kubku masz mięte.
Nie miałam innego wyjścia i musiałam się poddać i wiecie co? Ten rosół mi naprawdę pomógł. Jednak dobrze jest mieć obok siebie takiego Kłosa.

*Lena*
Podczas gdy Melka przez cały dzień powoli umierała w pokoju, ja musiałam uczestniczyć we wszytkich zajęciach z siatkarzami. Miałam w planach w każdej wolnej chwili wpadać do pokoju, lecz jedyne co zastałam to zamknięte drzwi. Także przez cały dzień nieobecny myślami Karol gdzieś wsiąkł. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam sobie przypominać wczorajsze wydarzenia z Ignaczakiem w roli głównej. Ciągle rozmyślając udałam się przed kolacją do małego parku miejskiego znajdującego się nieopodal. Usiadłam na ławce a wciąż nowe wspomnienia uderzyły we mnie.

Igła nie zważając na moje protesty zaczął mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Nie miałam jeszcze czasu zapoznać się z hotelem więc coraz bardziej zaczęło mnie niepokoić to, że nie będę umiała samodzielnie wrócić gdyby cokolwiek poszło nie tak. Libero bez najmniejszego skrępowania zaciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia po czym zaczął wypytwać o związek Melki i Karola, oczywiście nic nie powiedziałam, lecz i tak spotkała mnie kara. Ignaczak otrzymawszy sms nieznanej mi treści szybko wybiegł z pomieszczenia zakluczając mnie w środku. Raz po raz uderzałam w drzwi, aż równie wystraszony jak ja pan konserwator wypuścił mnie na wolność. Ciekawa jestem kiedy moi kochani przyjaciele dostrzegli moją nieobecność oraz mój brak telefonu przy sobie. Wkurzona wybiegłam na korytarz, lecz zanim dotarłam miejsce poszukiwania już trwały. Stanęłam z boku z uśmiechem przypatrując się rozgorączkowaniu. Cała złość całkowicie ze mnie wyparowała widząc ich zdenerwowanie. Pierwszy zauważył mnie Kubiak, który pobiegł do mnie i od razu pochwycił mnie w ramiona, unosząc lekko do góry. 
- Dobrze, że jesteś - wyszeptał -  Bałem się, że coś Ci się stało - postawił mnie na ziemi i został odciągnięty przez Ignaczaka. 
- Stop, zakaz publicznego okazywania uczuć! - krzyknął libero, zapędzając wszytkich do pokoi. Z tym człowiekiem na pewno nie da się nudzić. 

Ponownie wybuchnęłam śmiechem, a przechodzący obok mnie ludzie zaczęli zwracać na mnie swoją uwagę. Słońce powoli zaczęło zachodzić a ja musiałam wracać do hotelu. Przecież nikt nie mógł się dowiedzieć o mojej małej ucieczce. Niech to będzie moja mała, słodka, tajemnica.

*Melka*
Wieczorem poczułam się o wiele lepiej. Chciałam wstać z łóżka, ale napotkałam pewien problem. Mianowicie, Karol spał z nogami przerzuconymi przez moje ciało.
- Karol, wstawaj - mruknęłam. Nie reagował.
- Kłos do cholery! - uderzyłam go w ramię. Poderwał się do góry i zaplątując się w kołdrę spadł z łóżka.
- Brawo, idioto - zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką.
- Czyżbyś poczuła się lepiej? - spytał podnosząc się z podłogi.
- Dużo lepiej - wstałam i rozsunęłam zasłony. Zachód słońca prezentował się pięknie.
- Doktor Kłos melduje wykonanie zadania - salwę mojego śmiechu przerwało wejście do pokoju Leny.
- Uwaga, Igła się zbliża - rzuciła prędko gdy tylko otworzyła drzwi.
- Kłos, łazienka! - pisnęłam. Siatkarz w pośpiechu ukrył się w pomieszczeniu.
- O Melka, widzę że czujesz się już dobrze - uśmiechnięty Igła stanął w drzwiach. Kilku minutowa wizyta Krzysia ciągnęła się w nieskończoność. Libero cały czas rozglądał się podejrzliwie po pokoju. Gdy wreszcie wyszedł odetchnęłam z ulgą.
- Karol, jesteśmy bepieczni.

***
Hejka kochani 😘
Dziś tak notka na szybko bo znowu jesteśmy spóźnione 😜
Znowu przepraszamy 😳
Mamy nadzieję, że istnieją jeszcze jakieś cierpliwe duszyczki, zainteresowane naszymi wypocinami i chociaż tu zajrzą 😊
Pozdrawiamy cieplutko i do następnego 😍
Raissa & Lune