*Melka*
Przed dziewiątą dostałam sms'a od Paula, że wszyscy są już na stołówce. Poszłam po Lene.
- Jak się czujesz jako wreszcie wolna kobieta? - weszłam do jej pokoju z szerokim uśmiechem.
- Mogę bez strachu wyjść na korytarz! - zaśmiała się i związała swoje włosy w kucyk.
- Gotowa? - spytałam, na co blondynka pokiwała głową. Wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się na stołówkę. Oto ostatni punkt naszego planu straszenia i zarazem jego oficjalne zakończenie.
Gdy dotarłyśmy na miejsce, zatrzymałyśmy się na chwilę pod drzwiami.
- Musisz być ostrożna, podejrzewam, że gdy cię zobaczą mogą cię stratować uciekając - zaśmiała się i weszłam do środka. Tuż za mną szła Lena. Na początku nie działo się nic. Amerykanie byli zbyt zajęci jedzeniem, żeby nas zauważyć. Na szczęście, zanim dotarłyśmy do naszego stołu, zareagował Winiar.
- Cześć dziewczyny! - krzyknął na tyle głośno, że zwrócił na siebie uwagę prawie całej stołówki.
- Patrzcie! Tam jest ten duch! - krzyknął Clark i zerwał się z krzesła. Za nim ruszyła reszta. Krzycząc zaczęli biec do drzwi.
- Cisza! - krzyknął Igła, jednak na nie wiele się to zdało. Przed rozkrzyczanych siatkarzy wybiegł Paul.
- Cisza idioci! To nie żaden duch tylko Lena, to wszystko było żartem - dopiero te słowa zatrzymały przerażonych Amerykanów.
- Jak to? - spytał zdezorientowany Matt. Minęła naprawdę długa chwila zanim zrozumieli co się stało. Mimo tego, że byli na nas trochę źli, pod koniec śniadania śmiali się z tego równie bardzo jak my. Gdy wychodziłam ze stołówki zatrzymał mnie Matt.
- Skoro teraz już wiem, że nie ma tu żadnych duchów, może chciałabyś oprowadzić mnie po okolicy? - spytał trapiąc się po karku.
- Chętnie, dzisiaj po waszym ostatnim treningu? - zaproponowałam.
- Pewnie - zgodził się. W tym momencie pojawił się obok nas Karol.
- Melka, za chwilę mamy trening, powinniśmy iść - rzucił i ciągnąc mnie za rękę wyprowadził ze stołówki. Zdążyłam zauważyć tylko, jak Paul przygląda nam się z szatańskim uśmieszkiem.
*Lena*
Wszyscy już dawno zebrali się na trening, lecz ja nadal siedziałam na moim miejscu grzebiąc z mojej jajecznicy.
- Przepraszam? Czy mogłabym już tu posprzątać? - zapytała miła pani z kuchni. Podniosłam na nią zamglony wzrok
- Tak, tak, oczywiście - odsunęłam od siebie talerz uśmiechając się przy tym
- Wszytko w porządku? - zapytała marszcząc brwi na co odpowiedziałam uśmiechem
- Tak, tak, wszytko w porządku, po prostu muszę przemyśleć kilka spraw - odparłam po czym zabrałam mój telefon ze stolika i opuściłam jadalnię. Miałam zamiar iść do swojego pokoju, ale skoro dopiero niedawno z niego wyszłam, postanowiłam w jakiś inny sposób wykorzystać ten czas wolny. Przekalukowałam w głowie każdą opcję, finalnie decydując się opuścić całkiem ośrodek i pozwiedzać Spałę. Przed wyjściem jednak pobiegłam się przebrać po czym wpadłam na chwilkę na halę do Melki, żeby poinformować ją o moich planach. Niestety jak to ja, nie zauważyłam rozstawionego sprzętu fizjoterapeutów i padłam na podłogę jak długa. Nie byłabym też sobą, gdybym nie uderzyła głową w podłogę, aż mnie zamroczyło.
- O mój Boże - usłyszałam czyjś zduszony krzyk po czym ktoś obrócił mnie na plecy i pochylił się nade mną.
- Cześć rudy potworku - wyszeptałam jakby to miała być jakaś tajemnica - Mogę tu chwilkę poleżeć? - zaczęłam zamykać oczy - Później wybiorę się na zwiedzanie Spały, wiesz? - wymamrotałam a dziewczyna znów mną potrząsnęła
- Weź się nie wygłupiaj co? Wstawaj w tej chwili! - krzyknął mój rudy potworek, na co zachichotałam lekko
- Wyglądasz zabawnie kiedy na mnie krzyczysz - wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem
- Pomocy, ona serio nieźle przywaliła głową o ten parkiet! - krzyknęła do kogoś, kogo zauważyć nie mogłam. Dopierio po tych słowach zrobiło się całkowicie cicho na co lekko się wzdrygnęłam.
- Dobra, to ja już pójdę - zaczęłam się podnosić kiedy jakieś twarze, których rozróżnić nie mogłam zaczęły się nade mną pochylać
- Chcę iść zwiedzać - mruknęłam niczym mała dziewczynka, przy okazji wypychając wargę do przodu
- Nigdzie nie pójdziesz - stanowczy głos sprowadził mnie na ziemię
- Kim Ty jesteś, że masz zamiar mi rozkazywać? - prychnęłam nie mogąc jednak w pełni skupić wzroku na rozmówcy. W odpowiedzi otrzymałam lekkie warknięcie po czym mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać. Zmrużyłam oczy starając się jakoś wyostrzyć obraz. Udało mi się to dopiero kiedy chłopak był już naprawdę blisko mnie. Wykrzywiłam usta w uśmieszku kiedy Kubiak wyciągnął ręce w moją stronę.
- To, że jesteś większy nie znaczy, że od razu będziesz mógł mnie obmacywać - puściłam mu oczko po chwili już znajdując się głową w dół, przewieszona przez jego ramię
- Co Ty sobie wyobrażasz? - uderzyłam zwiniętą piąstką w jego plecy, pozostając zupełnie zignorowaną
- Trener pozwoli, że odstawię ją do pokoju - odezwał się, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę złości
- Nikt Cię o to nie prosi! - krzyknęłam po czym już opanowanym głosem dodałam - Trenerze, naprawę nic mi nie jest, nie potrzebuję, żeby z mojej winy Michał opuszczał trening, już minęło mi zamroczenie - co prawda, nie widziałam twarzy Antigi, jednak miałam nadzieję, że ten argument do niego trafi.
- Na pewno już wszytko w porządku? - dopytał na co uśmiechnęłam się zwycięsko
- Tak, dam radę sama trafić do pokoju - odparłam
- Dobrze, w takim razie... Michał postaw ją i wracać do treningu... WSZYSCY! - ostatnie słowo wykrzyczał dając wszystkim do zrozumienia, że trening nadal trwa. Kubiak niechętnie wykonał polecenie trenera na co lekko zakręciło mi się w głowie. W sumie to nie dziwne, skoro wisiałam głową w dół. Uśmiechnęłam się jeszcze raz w podziękowaniu po czym wyszłam z hali. Zwiedzanie rzeczywiście sobie odpuściłam, bo z każdym krokiem mój ból głowy się zwiększał. Nie zastanawiając się długo ruszyłam w stronę hotelu, co chwilę jednak zamykając oczy, pocierając skronie i zatrzymując się przy tym. Westchnęłam z ulgi na widok recepcji i czym prędzej podążyłam w tym kierunku.
- Przepraszam? - wyszeptałam patrząc na wyjątkowo mało urodziwą kobietę - Czy mogłaby pani mi podać coś na ból głowy?
- Jaka pani? - zapytała kobieta, dość męskim głosem jak na mój gust - Łukasz jestem... Kadziewicz - dopiero po tej uwadze zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście ma rację. Miałam ochotę przybyć sobie faceplam, lecz nie miałam na to siły.
- Ah tak... W porządku... Co Tu robisz? - zwróciłam się do niego bez żadnych zwrotów grzecznościowych zaciskając ponownie oczy
- Chwilowo pracuje, ale... - urwał na chwile po czym zmienił całkowicie temat, opuszczając również swoje stanowisko pracy - Dobrze się czujesz? - zadał pytanie łapiąc mnie delikatnie za ramię
- Nie bardzo - dałam radę jeszcze wyszeptać po czym wpadłam bezwładnie w ramiona mężczyzny.
*Melka*
Gdy trening miał zbliżać się ku końcowi, na hale wpadł przerażony Kadziewicz.
- Dziewczyna... zemdlała... ratunku! - krzyczał spanikowany. Od razu zerwałam się na równe nogi. Byłam pewna, że chodzi o moją przyjaciółkę.
- To może być Lena! - pisnęłam i rzuciłam się biegiem do wyjścia, za mną ruszyła reszta. Łukasz zaprowadził nas do recepcji a naszym oczom ukazała się blondynka leżąca nieruchomo na ziemi.
- Dzwoniłeś na pogotowie? - rzucił Igła do swojego przyjaciela klękając koło Leny.
- Jeszcze nie - odpowiedział mu szybko.
- Idioto, to na co czekasz?! - krzyknął do niego. Nie minęła sekunda a telefon na pogotowie został wykonany.
- Zobaczcie... rusza się - szepnął Kubiak i klęknął koło niej a ja dołączyłam do niego. Po chwili Lena z trudem otworzyła oczy.
- Nie ruszaj się, pogotowie już jedzie - szepnęłam łapiąc ją delikatne za dłoń. Zmarszczyła brwi i rozejrzała się zdezorientowana.
- Kim jesteście? Gdzie ja jestem? - wydusiła lekko przestraszona. Otworzyłam szeroko oczy.
- Pogotowie już jest - krzyknął Pit, który czekał przy drzwiach.
***
Hej, hi, hello! :D
Witamy serdecznie w kolejnej odsłonie naszego bloga :P
Rozdział może niezbyt bogaty w treść, ale to na pewno się rozwinie :D Możecie nam wierzyć, my jeszcze tu namieszamy *szatański śmiech* i to pewnie nie raz ^^
Takie już właśnie jesteśmy! :*
Mamy nadzieję, że chociaż cień uśmieszku pojawił się na waszych twarzach przy naszej nowej, kochanej, niezbyt urodziwej recepcjonistce : Pani Łukaszce Kadziewicz XD
Mówiąc o uśmiechu:
Z całego serducha dziękujemy Madwoman. za każde słowo zostawione na tym blogu! :*
Czytając twoje komentarze na naszych twarzach od razu wykwitają wielkie uśmiechy i z niecierpliwością czekamy na każdy kolejny komentarz ^^
Udanych wakacji i widzimy się za tydzień! :D
Pozdrowienia
Raissa & Lune
Po pierwsze : Ojej!
OdpowiedzUsuńPo drugie : Bardzo się cieszę, że moje komentarze przywołują na wasze twarze uśmiechy. Komentuję z wielką przyjemnością, bo rozdziały są wspaniałe, a autorki piszą genialnie! I jakie mają pomysły! Historia Melki&Lenki trwa, więc i ja komentuję!
A co do samego rozdziału... Może był trochę krótszy, ale to nie odebrało mu klimatu i tej atmosfery. Najpierw odpuszczenie Amerykaninom, które i tak miało ich przestraszyć. No i wiadomo, że się udało! No żeby takiej dziewczyny jak Lena się bać? Naprawdę. Ale wszystko wyjaśnione i ja nie wiem, co teraz oni zrobią w tej Spale bez straszenia? Melka znalazła już sobie zajęcie - wspólne wyjście z Mattem? Co tu się dzieję? Anderson chcę nam ją poderwać? Ja tam nie mam nic przeciwko, ale tego samego chyba nie może powiedzieć Karol. Od początku próbował zbudować relację z dziewczyną, a tu pojawia się taki Amerykanin i zaprasza ją na wesoły spacerek zapoznawczy. Bo już nie straszy. Powód znakomity! No ale ja czekam, co z tego wyniknie ( bo coś na pewno) i mam nadzieję, że nikt nie odjedzie ze złamanym serduszkiem.
Drugą część zajęła Lena, widać, że myśli nad wszystkim. Wszystkim, czyli pewnie Kubiakiem. Chciała wyjść i wszystko przemyśleć. Wszystko, czyli to, co czuje do Kubiaka. No, ale nie udało się, bo oczywiście musiał jej się przydarzyć wypadek. No i to chwilowe zaćmienie, które nie wskazywało na nic groźnego. Zaproponowanie przez Michała... Ha! On nie zaproponował, on stwierdził : Lena nie ma sił, ja ją zaniosę. Przecież to takie normalne. Ale ona zaczęła się bronić i z mojej strony dostała głośne"uuuu" . Jednak potem, kiedy poszła na dół i zaczęła rozmowę z nową Panią recepcjonistką, znowu powrócił na moją twarz uśmiech. No jak ja sobie wyobrażam Kadziewicza za ladą, to leżę i nie wstaję, po prostu. A potem jego nieporadność, bo dziewczyna zemdlała, brak racjonalnego myślenia. Dobrze, że reszta okazała się mieć głowę na karku. I wszystko wydawało się super, hiper, fajnie, dopóki Lena nie zabrakła głosu. Nie wiem, jaką macie koncepcję, ale liczę, że to taki żart, jednak nie będę zgadywać.
Więc już standardowo : Pozdrawiam i życzę weeny 😘
Ps Przepraszam bardzo, że dopiero teraz dodaję komentarz, ale jednak w wakacje też można nie mieć czasu 😁