Strony

środa, 10 maja 2017

Informacja

Witajcie, jak pewnie zauważyliście już dawno nie pojawił się tu żaden rozdział. Chciałyśmy was bardzo przeprosić i poinformować, że zawieszamy bloga. Mamy teraz bardzo dużo nauki i ciężko nam znaleźć czas na pisanie. Jeszcze raz przepraszamy i obiecujemy wrócić do was w wakacje❤

Raissa&Lune

sobota, 1 kwietnia 2017

Rozdział XLVII: Doktor Winiarski na ratunek, amputacja i buzi na zgodę

*Lena*
- Będziemy siedzieć w pokoju cały dzień? - jęknęłam rzucając się twarzą w poduszkę.
- Ależ oczywiście, że nie - odparła ze śmiechem ruda - Ja zaraz spadam na trening i może Ty też byś się wzięła do pracy? Utuczysz sobie tylko dupsko - zadrwiła
- Ej! - zaprotestowałam - Odczep się od mojego tyłka! - rzuciłam w nią poduszką
- Racja, Michał pewnie jest zadowolony co? Więcej do ściskania! - poruszyła charakterystycznie brwiami.
- Ale z Ciebie zboczeniec! - krzyknęłam - Muszę chyba pogadać o tym z Karolem. Na pewno go to zainteresuje - pokazałam jej język.
- A żebyś wiedziała - wybuchnęła głośnym śmiechem po czym zaczęła się zbierać do wyjścia. - No ruszaj się, bo Cię tu zamknę - pośpieszyła mnie w skutek czego przekreciłam się na drugi bok, tym samym spadając z łóżka. Uderzając głośno o panele zwabiłam do naszego pokoju siatkarzy, którzy na pierwszy rzut oka dostrzegli tylko zwijającą się ze śmiechu Melkę.
- Co tu tak huknęło? I gdzie jest Lena? - zapytał na wstępie Ignaczak
- Tu jestem - wyjęczałam wyciągając rękę do góry, by wystawała znad łóżka. Po moich słowach wszyscy zabrani, jak jeden, wybuchnęli śmiechem.
- Bardzo śmieszne! - podniosłam lekko głos -  Ale ja tu potrzebuję lekarza! - mruknęłam wystarczająco głośno.
- Doktor Winarski przybywa na ratunek! - usłyszałam okrzyk a później udawaną syrenę karetki. Śmiechy jednak nie trwały długo ponieważ i Michał zaraz wylądował na podłodze. No to się wszyscy dobraliśmy.

*Melka*
Po spektakularnym upadku Michała musiałam rozmasować mu łydkę, przez co na trening stawiliśmy się nieco później.
- Jak tam noga akrobato? - zaśmiał się Igła gdy tylko weszliśmy na salę.
- Obejdzie się bez amputacji - odpowiedział mu Winiarski.
Usiadłam na ławce obok Leny.
- Masz jakieś plany na wieczór? - spytałam z szatańskim uśmieszkiem.
- Raczej nie, co ty kombinujesz? - była widocznie zaciekawiona.
- Co powiesz na babskie wyjście na miasto? -blondynka ochoczo przystała na moją propozycję. Francja będzie dziś nasza!
Po skończonym treningu poszłyśmy do naszego pokoju. Trzeba przygotować się do podbicia miasta. Wyciągnęłam z szafki zwiewną błekitną sukienkę i umyłam swoje białe trampki.
- Już zapomniałam jakiego są koloru - zaśmiałam się. Kiedy próbowałam związać swoje loki w warkocza do pokoju wszedł Karol.
- O Melka, widzę że się wystroiłaś, to dobrze, porywam cię na plaże - niezwykle pewny siebie oparł się o ścianę z zadziornym uśmieszkiem.
- Mam inne plany - odpowiedziałam i zaśmiałam się widząc jego zdezorientowaną minę. Rozbawiona Lena wypchnęła go z pokoju. To nasz wieczór.

*Lena*
W windzie o dziwo spotkałyśmy siatkarzy, którzy byli nie mniej zaskoczeni jak my.
- Gdzie się wybieracie? - zapytał podejrzliwie Ignaczak patrząc na wszystkich zebranych.
- Na imprezę - odpowiedzieliśmy wszyscy niemal chórem.
- Razem? - zaskoczony Krzysiek wyszedł na przód i odwrócił się do nas.
- Nie! - kolejna chóralna odpowiedź. Ignaczak nie był do końca przekonany lecz ostatecznie dał za wygraną.
- Macie zniknąć! - powiedziałam krzyżując spojrzenie z Kubiakiem
- Macie to jak w banku - prychnął zakładając ręce na klatce piersiowej
- Świetnie - mruknęłam powtarzając jego gest
- Świetnie! - zaczął mnie przedrzeźniać wywracając oczami
- Dobra, spokój - zaśmiała się Melka wpychając mnie na Kubiaka kiedy drzwi za Ignaczakiem się zamknęły - Buzi na zgodę i lecimy się bawić! - zacmokała udając pocałunek. Skrzywiłam się lekko na jej zachowanie. Ta perspektywa jednak wydała mi się niezwykle kusząca wiec w ostateczności uniosłam się lekko na palcach i przycisnęłam usta do policzka chłopaka. Ten objął mnie w talii i przycisnął mocnej do siebie w opiekuńczym geście. Na jego ustach momentalnie wykwitł piękny uśmiech, co i mi poprawiło humor. Kiedy drzwi na parterze otworzyły się, niechętnie opuściłam jego ramiona i osobno opuściliśmy budynek, udając się w dwie różne strony.

***
Witajcie!
Po długiej nieobecności znów was witamy!
Jak to zwykle bywa, szkoła i pozostałe obowiązki sprawiły, że nie było zupełnie kiedy pisać :/
To pewnie brzmi tak jakbyśmy zupełnie nie myślały o was, drodzy czytelnicy, ale nic bardziej mylnego :P
Codziennie próbowałyśmy cokolwiek dla was napisać, chociaż często nic z tego nie było :/
Mamy nadzieję, że docenicie nasze wypociny i jakoś nam to wybaczcie :P

Pozdrawiamy serdecznie i do następnego :*

Raissa & Lune

sobota, 4 marca 2017

Rozdział XLVI: Francuskie jedzenie, mała, słodka tajemnica i Doktor Kłos

*Melka*
Francuskie jedzenie jednak mi nie służy. Zdecydowanie nie. Od rana pokonuje tylko jedną trasę: łóżko-łazienka i łazienka-łóżko. Czuję jakby w moim brzuchu stado dzikich siatkarzy urządziło sobie tańce. Nic przyjemnego. Opuściłam dziś trening, śniadanie i obiad. Jedyne co jestem w stanie przełknąć to woda. Czy ja już umieram? Przez cały czas siedziała u mnie Lena, jednak teraz wygoniłam ją z pokoju. Niech zajmie się trochę sobą. Mój telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Z wysiłkiem podniosłam telefon z szafki i odebrałam wiadomość od Matta.
"Moje ty biedactwo ;* gdybym tam był to dobrze bym się tobą zajął"
Nie zdążyłam odpisaź ponieważ do mojego pokoju wpadł Karol z tacą.
- Od razu uprzedzam, że nic nie przełknę - wymruczałam próbubąc zakryć się kołdrą.
- Nie wykręcisz się. Specjalnie dla ciebie zamówiłem rosół, a w kubku masz mięte.
Nie miałam innego wyjścia i musiałam się poddać i wiecie co? Ten rosół mi naprawdę pomógł. Jednak dobrze jest mieć obok siebie takiego Kłosa.

*Lena*
Podczas gdy Melka przez cały dzień powoli umierała w pokoju, ja musiałam uczestniczyć we wszytkich zajęciach z siatkarzami. Miałam w planach w każdej wolnej chwili wpadać do pokoju, lecz jedyne co zastałam to zamknięte drzwi. Także przez cały dzień nieobecny myślami Karol gdzieś wsiąkł. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam sobie przypominać wczorajsze wydarzenia z Ignaczakiem w roli głównej. Ciągle rozmyślając udałam się przed kolacją do małego parku miejskiego znajdującego się nieopodal. Usiadłam na ławce a wciąż nowe wspomnienia uderzyły we mnie.

Igła nie zważając na moje protesty zaczął mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Nie miałam jeszcze czasu zapoznać się z hotelem więc coraz bardziej zaczęło mnie niepokoić to, że nie będę umiała samodzielnie wrócić gdyby cokolwiek poszło nie tak. Libero bez najmniejszego skrępowania zaciągnął mnie do jakiegoś pomieszczenia po czym zaczął wypytwać o związek Melki i Karola, oczywiście nic nie powiedziałam, lecz i tak spotkała mnie kara. Ignaczak otrzymawszy sms nieznanej mi treści szybko wybiegł z pomieszczenia zakluczając mnie w środku. Raz po raz uderzałam w drzwi, aż równie wystraszony jak ja pan konserwator wypuścił mnie na wolność. Ciekawa jestem kiedy moi kochani przyjaciele dostrzegli moją nieobecność oraz mój brak telefonu przy sobie. Wkurzona wybiegłam na korytarz, lecz zanim dotarłam miejsce poszukiwania już trwały. Stanęłam z boku z uśmiechem przypatrując się rozgorączkowaniu. Cała złość całkowicie ze mnie wyparowała widząc ich zdenerwowanie. Pierwszy zauważył mnie Kubiak, który pobiegł do mnie i od razu pochwycił mnie w ramiona, unosząc lekko do góry. 
- Dobrze, że jesteś - wyszeptał -  Bałem się, że coś Ci się stało - postawił mnie na ziemi i został odciągnięty przez Ignaczaka. 
- Stop, zakaz publicznego okazywania uczuć! - krzyknął libero, zapędzając wszytkich do pokoi. Z tym człowiekiem na pewno nie da się nudzić. 

Ponownie wybuchnęłam śmiechem, a przechodzący obok mnie ludzie zaczęli zwracać na mnie swoją uwagę. Słońce powoli zaczęło zachodzić a ja musiałam wracać do hotelu. Przecież nikt nie mógł się dowiedzieć o mojej małej ucieczce. Niech to będzie moja mała, słodka, tajemnica.

*Melka*
Wieczorem poczułam się o wiele lepiej. Chciałam wstać z łóżka, ale napotkałam pewien problem. Mianowicie, Karol spał z nogami przerzuconymi przez moje ciało.
- Karol, wstawaj - mruknęłam. Nie reagował.
- Kłos do cholery! - uderzyłam go w ramię. Poderwał się do góry i zaplątując się w kołdrę spadł z łóżka.
- Brawo, idioto - zaśmiałam się i rzuciłam w niego poduszką.
- Czyżbyś poczuła się lepiej? - spytał podnosząc się z podłogi.
- Dużo lepiej - wstałam i rozsunęłam zasłony. Zachód słońca prezentował się pięknie.
- Doktor Kłos melduje wykonanie zadania - salwę mojego śmiechu przerwało wejście do pokoju Leny.
- Uwaga, Igła się zbliża - rzuciła prędko gdy tylko otworzyła drzwi.
- Kłos, łazienka! - pisnęłam. Siatkarz w pośpiechu ukrył się w pomieszczeniu.
- O Melka, widzę że czujesz się już dobrze - uśmiechnięty Igła stanął w drzwiach. Kilku minutowa wizyta Krzysia ciągnęła się w nieskończoność. Libero cały czas rozglądał się podejrzliwie po pokoju. Gdy wreszcie wyszedł odetchnęłam z ulgą.
- Karol, jesteśmy bepieczni.

***
Hejka kochani 😘
Dziś tak notka na szybko bo znowu jesteśmy spóźnione 😜
Znowu przepraszamy 😳
Mamy nadzieję, że istnieją jeszcze jakieś cierpliwe duszyczki, zainteresowane naszymi wypocinami i chociaż tu zajrzą 😊
Pozdrawiamy cieplutko i do następnego 😍
Raissa & Lune

sobota, 18 lutego 2017

Rozdział XLV: Runda druga rozpoczęta, tajniackie randki i Czy powinnam się zacząć bać?

*Lena*
Tak jak powiedziała Melka tak i zrobiliśmy. W jadalni już dawno zebrali się wszyscy. Zauważając Kubiaka na moje usta wpłynął szeroki uśmiech. Zamierzałam jak zawsze zająć miejsce obok niego, jak za starych dobrych czasów, lecz moje plany zmieniły się w kupkę gruzów kiedy Ignaczak usiadł na tym miejscu. Uśmiech momentalnie opuścił moje usta.
- Cholercia - mruknęłam - Nawet nie mogę obok siedzieć? - zapytałam lekko wkurzona. Mimo wszystko, wybrałam sobie pysznie wyglądające kanapki i ruszyłam do stołu. Wzrokiem szukałam wolnego miejsca... Znalazłam... Owszem... Obok sugestywnie uśmiechającego się Wrony. Na moje policzki wpłynął rumieniec. Już miałam ruszyć do wolnego miejsca kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Uniosłam głowę i spotkałam wzrok Melki.
- Czy Ty to widzisz? - mruknęła ponuro - Kłos również ma wyznaczone miejsce... To jest chore! Ja nie zamierzam brać w tym udziału! - podniosła głos tak, że zadowolony z siebie Ignaczak odwrócił się w naszą stronę. Wkurzona dziewczyna mocniej ujęła mnie za rękę i poprowadziła do najbardziej oddalonego stolika w pomieszczeniu.
- W taki sposób dałaś mu wygrać - powiedziałam siadając
- Właśnie, że nie - mruknęła -  No dobra, jedna bitwa... Ale teraz zaczynamy wojnę! - uderzyła dłonią w stolik.
- O czym Ty mówisz? - zaśmiałam się
- Nie pozwolę się tak traktować! Jestem dorosła i mam prawo decydować za siebie... - podniosła lekko głos - To samo tyczy się Ciebie i Kubiaka - dodała
- Co chcesz zrobić? - zapytałam od razu zyskując większe zainteresowanie
- Zamierzam nie przestrzegać chorych wymysłów Wujaszka! Wchodzisz w to?
- Wchodzę! - powiedziałam i odwróciłam się czując na sobie wzrok Kubiaka. Uśmiechnęłam się i wysłałam mu buziaczka, co sprawiło, że na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech. Co innego na twarzy Ignaczaka... Nie przejmując się tym jednak zajęłam się jedzeniem moich kanapek. Runda druga rozpoczęta!

*Melka*
Słyszeliście to powiedzenie, że zakazany owoc smakuje najlepiej? To prawda. Od zawsze bardzo lubiłam spędzać czas z Kłosem. Teraz jednak ciągnęło mnie do niego jakby trochę bardziej? Kocham Krzysia, ale nie pozwolę żeby kontrolował mnie na każdym kroku. Dlatego też, w ramach mojego super, mega, wielkiego tajnego planu zmierzam do Karola.
Jestem pewna, że jest tego samego zdania co ja. Stanęłam przed drzwiami jego pokoju i już miałam pukać, gdy te same drzwi otworzyły się z rozmachem. Jestem jednak urodzonym pechowcem. Stanął przede mną nie kto inny jak Krzysztof Ignaczak. Cholera jasna, to są chyba jakieś żarty.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał zdenerwowany.
- Szukałam Cię! - zaczęłam improwizować - Musisz stawić się w pokoju Antigi, chce z tobą o czymś porozmawiać, to pilne - właściwie nie minęłam się z prawdą. Po śniadaniu trener mówił mi, że ma coś do załatwienia z Igłą. Wujek spojrzał na mnie podejrzliwie, jednak chyba połknął haczyk. Nie chcąc wzbudzać podejrzeń schowałam się za winklem. W kierunku pokoju Kłosa ruszyłam dopiero gdy byłam pewna, że Krzysiek wszedł do windy. Tym razem wparowałam do pokoju siatkarza bez pukania.
- Co znowu?! - krzyknął wkurzony chłopak stojąc do mnie tyłem.
- To tylko ja - w tym momencie Karol odwrócił się gwałtownie w moją stronę.
- Jeśli Igła Cię tu zobaczy to będziemy mieli przerąbane!
- Spokojnie, nie zobaczy - uspokoiłam go - Ja właśnie w tej sprawie.
- Więc zamieniam się w słuch - usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Dosiadłam się.
- Nie mogę pozwolić żeby Ignaczak kontrolował mnie na każdym kroku, więc zamierzam się z Tobą widywać tak, żeby się o tym nie dowiedział.
- Takie tajniackie randki? - spytał z charakterystycznym uśmieszkiem.
- Można tak powiedzieć...
- Wchodzę w to.

*Lena*
Kiedy Melka wyszła, by spotkać się z Karolem, ja miałam zrobić to samo w stosunku do Michała. Nie wiedziałam jednak jak się za to zabrać i takim sposobem po powrocie Melka zastała mnie w takiej samej pozycji, jak kiedy wychodziła. Ulokowałam się wśród poduszek, siedząc po turecku ze zmartwioną miną, co nie uległo zmianie.
- Oh jak ja mu skopię tyłek! - krzyknęła Ruda widząc mój wyraz twarzy - Kubiak ma humorki gorsze niż baba w ciąży... Jakim cudem się nie zgodził? - przerwała swój monolog patrząc w moje oczy - Bo byłaś u niego? Prawda? - dodała siadając na skraju mojego łóżka
- Ja... Chyba nie potrafię tak po prostu pójść i pogadać z nim sam na sam...  W jego pokoju - skrzywiłam się
- Kamińska... - po raz pierwszy od dawna użyła mojego nazwiska - Jeśli w tym momencie nie ruszysz swojego tyłka to będę zmuszona opowiedzieć wszytkim... a szczególnie Kubiakowi... z dokładnymi szczegółami, jak w podstawówce na obozie... - zaczęła poważnym tonem na co szybko zerwałam się na równe nogi
- Ani mi się waż! - krzyknęłam przerywając jej - Obiecałaś, że nikomu nigdy o tym nie powiesz! - oburzona wskazałam na nią palcem
- No to mnie do tego nie zmuszaj - wzruszyła ramionami - Ale musisz przyznać, słodki to on był - zaczęła się śmiać kiedy rzuciłam się na nią z zamiarem uduszenia
- Że też nie jesteś za stara na takie szantaże - mruknęłam jednocześnie rozmasowując obolały tyłek po bolesnym spotkaniu z podłogą.
- Niech Ci Kubiak to rozmasuje - ze śmiechem dosłownie wypchnęła mnie za drzwi i zakluczyła zamek.
- Jesteś okropna! - krzyknęłam uderzając dłonią w powierzchnię drzwi. Odpowiedział mi tylko kolejny wybuch śmiechu. Zrezygnowana i poniekąd zmuszona udałam się w stronę pokoju Kubiaka. Jednak zanim na dobre ruszyłam, musiałam zmienić swoje plany, widząc na horyzoncie Ignaczaka. Do głowy wpadł mi szatański plan jednak i to legło w gruzach, gdy libero bez słowa złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Czy powinnam się już zacząć bać?

***
Witamy was serdecznie z nowym rozdziałem! Jak widać akcja znowu zaczyna nabierać tępa 😏 koniecznie piszcie nam co myślicie! Widzimy się niebawem i życzymy wam miłego tygodnia 😘
Raissa & Lune

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Rozdział XLIV: Brakowało mi Ciebie, Te widoki zarezerwuj tylko dla mnie i Krzysiu furiat

*Melka*
Pierwsza noc w Paryżu, miała być szalona. Trener dał nam wolny czas, więc planowaliśmy zrobić imprezę. Właśnie, planowaliśmy. Po powrocie z plaży do hotelu mieliśmy pójść na zakupy. Jednak, gdy z Lenką już ubrane i gotowe stanęłyśmy przed drzwiami Krzysia, nikt nam nie otworzył. Podobnie było u Winiarskiego, u Kubiaka, Kłosa i Pita. Tak, zasnęli.
- Jak zawsze - zaśmiała się Lena i rozsiadła się na łóżku. W sumie, nie dziwię im się, sama ledwo żyłam.
- Zamówmy sobie jakieś dobre wino - zaproponowałam. Blondynka ochoczo się zgodziła.
Już po pól godziny, siedziałyśmy na łóżkach pijąc wino i opychając się czekoladowymi ciasteczkami.
- Brakowało mi Ciebie - wyznałam nagle.
- Tak, mi Ciebie też. Zresztą, na pewien pokręcony sposób brakowało mi całego tego zamieszania -odparła a po tych słowach nastała chwila ciszy. Nie była ona jednak krępująca.
- Jak jest z tobą i Kłosem? - spytała Lena.
- Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy, ale jeszcze nie przekroczyliśmy granicy - odpowiedziałam sięgając po kolejne ciastko.
- Jeszcze?- ciągnęła dziewczyna z szatańskim uśmiechem.
- Może coś sie wydarzy, ale w swoim czasie- zaśmiałam się.
Nie minęło dużo czasu gdy i my zasnęłyśmy. Byłyśmy tak padnięte, że nawet się nie przebrałyśmy.

*Lena*
Rano obudziło mnie okropnie głośne pukanie do drzwi. Podniosłam głowę i dopero odkryłam, że przykryta kołdrą leżę w najlepsze na podłodze, przytulając się, do nawet wygodnej, torby podróżnej. Z jękiem się podniosłam i dostrzegając brak Rudzielca na łóżku obok, z niechęcią poszłam otworzyć drzwi.
- Cześć - mówiąc to ziewnęłam przeciągle. Nie zauważyłam nawet kto przyszedł, wiedziałam jednak, że to siatkarze - Czujcie się jak u siebie, a ja idę spać - ponownie ziewnęłam i nie ogarniając zbytno co robię zaczęłam się rozbierać, pamiętając, że przed spaniem należy przebrać się w pidżamę.
- Kurwa - usłyszałam niemal warknęte przekleństwo - Won stąd... natychmiast! - kolejne warknęcie, szybkie kroki i trzaśnięcie drzwiami.
- Co Ty robisz? - ktoś okrył mnie kołdrą i dopiero w tym momencie całkiem się rozbudziłam. To co zobaczyłam dość blisko mnie nie należało do najlepszych wydoków rano. Lekko wkurzony Kubiak mocno ściskał kołdrę, którą mnie szczelnie okrył.
- O mój Boże, kto tu był? - zapytałam lekko przerażona
- Kłos, Wrona i Piter, jak przyszedłem zaraz ich wyprosiłem... Te widoki zarezerwuj tylko dla mnie - poruszył charakterystyczne brwiami chcąc, dla żartu, rozsunąc kołdrę. Nie zdążyłam nawet zareagować, kiedy do pokoju wpadła Melka. Z takim rozmachem otworzyła drzwi, że wystraszony Kubiak wypuścił kołdrę, która upadła na podłogę. Za dziewczyną oczywiście stali siatkarze. Zaskoczona pisnęłam i schowałam się za przyjmującym.
- Chyba w czymś przeszkodziliśmy naszym gołąbeczkom - zarechotał ktoś z młego tłumu
- Zdecydowanie - równie wesoło odpowiedziała kolejna osoba
- Brawo Kubiak!- krzyknął ktoś kolejny co wystarczyło by zwabić do zbiorowiska, a następnie do środka, Ignaczaka. To co zobaczył na chwilę sprawiło, że zabrakło mu języka lecz po tej chwili krzyknął trochę zły:
- Co to do cholery ma znaczyć? Czy naprawdę ja muszę tu robić za niańkę dla dziewczyn?
- Wujaszku, spokojnie - starała się go uspokoić Melka
- Jakie spokojnie? Jakie spokojnie?! - wybuchnął - Ja Ci coś mówiłem na samym początku Kubiak! Już i tak złamałeś moje słowo! Ale to... Musimy sobie porozmawiać! - oświadczył na koniec wciąż podniesionym głosem i traktując Kubiaka niczym małe niegrzeczne dziecko, złapał go za ucho i pociągnął za sobą. Pisnęłam znów znajdując się na widoku, następnie szybko sięgając po okrycie leżące na ziemi. Drzwi na szczeście zaraz się zamknęły, skutecznie oddzielając mnie od wzroku siatkarzy. To jednak wystarczyło bym była już czerwona niczym dojrzały pomidor.
- Ale upokorzenie - jęknęłam rzucając się na łóżko -Chyba najwyższy czas już umrzeć - załamałam się na co Melka jedynie się zaśmiała.

*Melka*
Nie minęło pól godziny od niefortunnego zdarzenia, gdy do naszego pokoju wpadł rozbawiony Kłos.
- Jasne, wchodźcie tu dalej bez pukania - rzuciła Lena patrząc pobłażliwie na siatkarza.
- Dziku wytłumaczył się Krzysiowi ze swojego przestępstwa - wyjaśnił Karol siadając na fotelu i biorąc ze stołu książkę
- I jak na to zareagował? - zapytałam wiążąc włosy w kucyk.
- Nie wyglądał na zadowolonego - w tym momencie jak na zawołanie do pokoju wpadł Ignaczak.
- Zaprosiłem was tu, zaufałem wam, a wy odstawiacie takie rzeczy?! Dopiero co pogodziłaś się z Kubiakiem i już przeszliście do... TEGO? Ja jestem za młody, żeby zostać dziadkiem, wujkiem czy kimkolwiek innym! Będę was obserwował - z tymi słowami odwrócił się i wyszedł. Jednak po kilku sekundach wrócił.
- Kłos, ciebie też mam na oku - tym razem opuścił pokój na dobre. Może nie powinniśmy, ale wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobra, czas iść coś zjeść - powiedziałam w końcu idąc w stronę drzwi. Po drodzę odczytałam wiadomość, która przyszła do mnie kilka minut temu.

"Już w Spale mówiłem, że z wami nie może być nudno, jak widać nie myliłem się 😂"

***
No i kolejny, opóźniony, rozdział :/
Miał być wielki come back ale wyszło jak zwykle :/
No cóż czasem tak bywa, ale spóźnienie to chyba nasza domena :D
Chyba to najwyższy czas się z tym pogodzić :D
Oczywiście postaramy się to zmienić, ale jak będzie to się okaże XD

Tymczasem trzymajcie się ciepło i do zobaczenia, mamy nadzieję już w sobotę :*

Buziaczki :**
Raissa & Lune

sobota, 21 stycznia 2017

Rozdział XLIII: Tak było dobrze, Piter bohaterem i kiepski podryw

*Lena*
Od kiedy zajęliśmy swoje miejsca w samolocie nie odezwałam się ani słowem. Między mną a Kubiakiem panowała niezręcznia i nienaturalna cisza. Z zazdrością obserwowałam radość pozostałych, marząc by móc do nich dołączyć. W końcu postanowiłam przerwać milczenie. Kiedyś i tak musi się to skończyć.
- Przepraszam - powiedziałam równo z Kubiakiem i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Mogę Cię przytulić? - zapytał całkowicie nie będąc pewnym czy to dobry pomysł
- Możesz - kiwnęłam głową, zgadzając się równie niepewnie. Po chwili znalazłam się już w objęciach chłopaka. Momentalnie otoczył mnie zapach jego ulubionych perfum, który także stał się moim ulubionym. Westchnęłam cicho, przy okazji wtulając się mocniej. Nie zważając na ciekawskie spojrzenia wdrapałam się na kubiakowe kolana i zaplotłam dłonie na jego plecach.
- Ruda! Cud się zdarzył! I to przed świętami! - ktoś krzyknął na cały samolot, a raczej pisnął niczym mała dziewczynka ciesząc się z nowego prezentu.
- Zamknij się jełopie! Nie jesteś tu sam! - odkrzyknęła Melka na co zachichotałam. Niechętnie wróciłam na swoje miejsce i wyciągnęłam słuchawki. Włożyłam je do uszu lecz nie cieszyłam się długo spokojem bo Michał zabrał mi jedną słuchawkę.
- Nie chce mi się wyciągać swoich - wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się pod nosem zerkając na niego kątem oka. Chcąc nie chcąc przysunęłam się bliżej po czym oparłam głowę o jego ramię i zamknęłam oczy. Tak było dobrze.

*Melka*
Odłożyłam książkę na kolana i rozejrzałam się. Część osób spała, inni czytali, a jeszcze inni słuchali muzyki. Telefonem zaznaczyłam stronę, na której skończyłam czytać i wstając odłożyłam książkę na fotel. Rozprostowałam kości i poszłam w stronę łazienki. Zamknęłam drzwi po czym zrobiłam co trzeba. Chciałam wyjść, jednak nie było mi to dane. Nacisnęłam na klamkę i.. nic. Powtórzyłam to, znowu nic.
- Cholera jasna! - krzyknęłam uderzając w drzwi. Dlaczego zawsze muszę mieć takie szczęście?! Cholerne drzwi musiały się zablokować?! Waliłam pięściami w drzwi w nadziei, że ktoś mnie usłyszy.
- Halo, pomocy! -  to chyba czas kiedy muszę zafundować tym idiotom aparaty słuchowe...
Nie wiem ile czasu minęło, kiedy w końcu ktoś zapukał do drzwi.
- Halo?! Drzwi się zablokowały... nie mogę wyjść! - krzyknęłam zrywając się na nogi z miejsca w którym kucałam.
- Melka, to ty?  - spytał zdziwiony Pit.
- Brawo Sherlocku! - rzuciłam sarkastycznie klepiąc ręką w drzwi - Wyciągnij mnie stąd!
- Poczekaj chwilę! - odkrzyknął po czym usłyszałam szybkie kroki. Po chwili wrócił z kimś z obsługi a ja zostałam uwolniona.
- Piter jesteś moim bohaterem! - rzuciłam mu się na szyję. Akurat w tym momencie na horyzoncie pokazał się Karol z zaskoczoną miną.
- Co tu się wyprawia?

*Lena*
- Co tu się wyprawia? - usłyszałam pełne zaskoczenia i praktycznie wykrzyknęte pytanie padające z ust Karola. Odwróciłam się na fotelu aby zobaczyć co się dzieje na tyle. To co zauważyłam mnie również wprowadziło w lekkie zaskoczenie. Melka uwieszona na Piterze, Karol z grymasem na twarzy i Piotrek zastygnięty w jednej pozycji.
- Karol, spokojnie - rzuciła dziewczyna odsuwając się od Nowakowskiego - Ja Ci wszystko wyjaśnię, dobrze?
- Nie interesuje mnie co tu robicie, jeżeli Ola o tym wie - obrzucił dwójkę przed nim pogardliwym spojrzeniem po czym zaczął odchodzić. Miałam ochotę wstać i mu przyłożyć w tą jego pustą mózgownicę lecz ręka Kubiaka skutecznie zatrzymała mnie na miejscu.
- Zostaw - odezwał się
- Nie mogę - szarpnęłam ręką w nadziei, że Kubiak wypuści mnie z uścisku. Niestety to nic nie dało...
- Proszę zapiąć pasy, przygotowujemy się do lądowania - usłyszałam komunikat, który zatrzymał mnie na miejscu. Posłusznie wykonałam polecenie, wywracając oczami na zadowolony uśmieszek Kubiaka.
- Och zamknij się - szturchnęłam go, wybuchając śmiechem.
***
Na miejsce na szczęście dotarliśmy dość szybko ponieważ już po ok 2 godzinach każdy był zameldowany w swoim pokoju i mogł odpoczywać do wieczora. Przy tym procesie nie obyło się oczywiście bez kłótni wsród siatkarzy, kto będzie z kim mieszkał przez najbliższy czas. W pewnym momencie nawet ja i Melka znalazłyśmy się w puli losowniczej, lecz my jako prawdziwe kobiety, bez niepotrzebnych nerwów wzięłyśmy pierwszy lepszy kluczyk i w świetnych hunorach opuściłyśmy hol. Jako, że nie byłyśmy bardzo zmęczone postanowiłyśmy wymknąć się spod uważnego wzroku siatkarzy i same udać się na plażę. Ku naszemu zadowoleniu ta sztuka nam wyszła i przez pewnien czas mogłyśmy się cieszyć piękną pogodą, spokojem i obecnością przyjaciółki.
- Stwierdzam, że zbyt długo nie spędzałyśmy czasu w ten sposób - westchnęłam wypowiadając te słowa po angielsku. Przyjaciółka popatrzyła na mnie zdezorientowana lecz podchwyciła mój pomysł.
- Zdecydowanie musimy częściej tak wychodzić - potwierdziła po angielsku poprawiając się na leżaku.
- Co takie piękne dziewczyny robią same na plaży? - wciął nam się w rozmowę męski głos z wyraźnym brytyjskim akcentem.
- Nie widać? - prychnęłam na ten kiepski podryw - Opalają się - dokończyłam zakładając na nos okulary przeciwsłoneczne.
- Hej! Myślałyście, że nam uciekniecie? - zawołał ktoś z grupy siatkarzy, którzy przybyli na plażę, najwyraźniej wpadając na ten sam pomysł co my. Jęknęłam cicho obsuwając się w dół leżaka. No i spokój szlag strzelił...

***
Witajcie drogie wytrwałe czytelniczki :**
Zdecydowanie zbyt długo nas tu nie było, za co bardzo, bardzo, bardzo, bardzo i jeszcze wiele, wiele, wiele 'bardzo', przepraszamy :D
Jestem naprawdę bardzo kiepska w przepraszaniu kogoś i to samo się dotyczy napisania przeprosin :/
Więc nie będę długo przedłużać bo to nie pierwszy raz :/
Chciałam jeszcze tylko napisać kilka słów wyjaśnienia :D Może to nie wystarczy, bo zapewnie każdy się tak tłumaczy, ale choroba, a później ogromny zapierdziel w szkole zrobiły swoje. Całkiem nam z głów wypadło cokowiek innego jak chwilka odpoczynku od nauki oraz sen. Ogólnie, strasznie was tu zaniedbałyśmy, ale mamy nadzieję, że nam wybaczycie i jeszcze tu nie raz wrócicie :D

Jeszcze raz przepraszamy <3

Buziaczki, uściski i gorące pozdrowionka :*

Ps.  Wszystkiego, wszystkiego co najlepsze i spełnienia tych nawet najskrytszych marzeń :*
Szczęścia w nowym roku!

Ps2.  Tak, wiem, że to już prawie koniec stycznia ale nie miałyśmy okazji zrobić tego wczesniej :D